piątek, 1 sierpnia 2014

I. Kolorowe kajdanki.



Wieczorem usiadłem w salonie i beznamiętnym wzrokiem wgapiałem się w telewizję. Pogodynka z cyckami na wierzchu zapowiadała prognozę pogody na następne kilka dni. Nawet nie skupiałem się na tym co wyświetlał kolorowy ekran. Myślałem nad czymś zupełnie innym. Po raz kolejny we znaki dawała mi się stęskniona do miłości dusza. Półmrok panujący w pokoju jeszcze bardziej nasilał odczucia. Porzucenie i pustka. Niby byłem żonaty, jednak wszystko się rozpadało i tak naprawdę to byłem sam. Nie chciałem ciągu tego chorego przedstawienia. Psychicznie byłem na skraju załamania. Za dnia było pięknie, cudowny teatrzyk mówiący "wszystko jest okey", a wieczorem... szkoda gadać. Wszędzie problemy, a znikąd pomocy. Przyjaciele nie wystarczali. Potrzebowałem kogoś więcej, aby odnaleźć się w tym syfie, wrócić na dobry szlak. Cholernie chciałem znaleźć tą jedną jedyną. Taką, której mógłbym powiedzieć wszystko, bez obawy o nagłówki gazet następnego dnia. Taką, której mógłbym się wyżalić, pochwalić, wypłakać. Taką, która by mi bezgranicznie wierzyła i kochała. Jednak czy taka istniała? A nawet jeśli, to czy byłbym w stanie ją odnaleźć? Przecież tyle razy próbowałem. Tyle razy z sercem na dłoni podchodziłem do kobiet, a one i tak  po jakimś czasie mnie odrzucały, zaślepione korzyściami wynikającymi z rozstania. Zwykłe materialne szmaty... A może to we mnie był jakiś problem... Sam nie wiedziałem. Tak czy inaczej, zraziłem się niejednokrotnie, a mimo to dalej szukałem. Byłem naiwny? A może po prostu pragnąłem szczęścia? Chciałem poukładać sobie życie. Rzucić dragi, wydać kolejną płytę, zająć się chociaż troszkę małą Liv, owocem romansu z puszczalską fotomodelką Bebe Buell oraz Mią, dzieckiem zrodzonym z "miłości" do prawie byłej żony Cyrindy Foxe. Z drugiej strony cholernie się bałem. Bałem się, że popadnę w rutynę, stracę twarz w świecie rock and rolla, a nie daj Boże, zniknę z niego na zawsze! Tego bym chyba nie przeżył. Musiałem tworzyć muzykę. Muzyka była dla mnie najlepszą kochanką. Tyle razy już mnie wykiwała, a dalej ją kochałem. Przez nią wybiłem się na sam szczyt, a z drugiej strony spadłem na sam dół. Moje życie przypominało pieprzoną windę lub największy w świecie rollercoaster.
- Ej ty na górze, powiedz co ja mam kurwa teraz zrobić? Co? - Uniosłem oczy ku białemu sufitowi, starając się uspokoić. Policzyłem do dwudziestu, tak aby uniknąć głupich wybryków ze swojej strony, których mógłbym żałować i wyszedłem, aby udać się do sypialni. Po raz kolejny zimna pościel, która tak dawno nie gościła żadnej wartościowej kobiety. Cyrindy nie było tutaj już od kilku miesięcy... Chociaż ona nie była jak się okazało, kimś wartym uwagi.
Starałem się zasnąć i uciec do innego świata. Na tą polanę, na której widziałem beztroską dziewczynę. Taką jak... Angel? Była prawie identyczna jak ta, która objawiała mi się po nocach. Te oczy, uśmiech, strój, styl a'la na lata 60. Taka sama. Może to rzeczywiście coś znaczyło? Albo miałem chore urojenia...

~*~ 


Siedząc na balkonie grałam cicho "Blowin' In The Wind" Boba Dylana. Było tak przyjemnie. Ciepły wiatr rozwiewał mi włosy, przez co czułam się cholernie wolna. Niewielki podmuch wystarczył, abym mentalnie przeistoczyła się w ptaka. W środku rozpierała mnie jakaś pozytywna energia, przez którą miałam ochotę skakać. Prawie zawsze tak miałam. No wiadomo, czasami zdarzało mi się wpadać w stan melancholii, wewnętrznego smutku, którego nie potrafiłam opanować bez odpowiedniej dawki muzyki. Można powiedzieć, że rock n' roll był takim moim małym, sekretnym lekarstwem. Wolałam siedzieć w mieszkaniu, przesłuchując płyty, niż jak inne laski chodzić do baru i upijać się do nieprzytomności, a następnego dnia budzić się w objęciach jakiegoś obcego faceta. Oczywiście abstynentem to ja nie byłam, o nie! Wręcz przeciwnie. Lubiłam sobie od czasu do czasu wypić, jednak wszystko mieściło się w granicach zdrowego rozsądku. Podobnie było z innymi używkami, co nieco różniło mnie od lasek z Sunset.
W sumie sama nie wiedziałem czemu mieszkałam właśnie w Los Angeles. Mieście z królującym pudlowatym glam rockiem, którego nie znosiłam. Ugh... Okropne.  Kiedyś może i rzeczywiście LA miało klimat. Teraz jednak go utraciło. Nie pojawiały się tam takie zespoły jak Led Zeppelin, czy Aerosmith, a zastępowały je Motley Crue, czy Poison. Jedyną nadzieją była grupa Guns N' Roses, która właśnie nagrywała swój pierwszy krążek. Co prawda wyglądali jak glamowe cioty, jednak coś ich odróżniało od pozostałych zespołów. Miałam okazję słyszeć  Gunsów w The Roxy. Grali głównie covery np. Mama Kin - Aerosmith, jednak robili wrażenie. Wokalista miał bluesowe poczucie rytmu i głos z pokaźną skalą. Kudłacz grający na gitarze prowadzącej obchodził się z instrumentem jak z kochanką. Na scenie starał się pieścić ją niczym najpiękniejszą kobietę. Kolejny gitarzysta, tym razem rytmiczny skradł mi serce. Swoją grą tak bardzo przypominał Keith'a Richards'a, że pokochałam go od razu. Dodatkowo był taki urzekający z samego wyglądu. Luźne koszule, kapelusze. Pasował do mnie idealne. Przeciwieństwem rytmicznego był wysoki punk w tlenionych włosach, agresywnie szarpiący struny swego białego basu. Ubierał się jak młodsza kopia Sid'a Vicious'a. W zespole był jeszcze perkusista. Jednak on nie wyróżniał się niczym szczególnym, poza uśmiechem. Miał przeciętne umiejętności, jednak w Gunsach sprawował się idealnie. Pięknie uzupełniał całość, co sprawiało magiczne wrażenie. Chciałam ich poznać. Wyglądali na całkiem sympatyczną bandę. Taką grupę wyrzutków z ulicy, żyjących wyłącznie dla muzyki. Coś jak na początku Aerosmith. Boskie Aerosmith... Dalej nie mogłam uwierzyć, że spotkałam Stevena. Coś co jeszcze kilka dni temu było snem, nagle stało się prawdą. Jako nastolatka rozpływałam się na widok wokalisty tej grupy, a co dopiero kiedy słuchałam go za pomocą wysłużonego adapteru mamy. Kolekcjonowałam wszystko co było związane z Aerosmith. Albumy, plakaty, koszulki, naszywki, rysunki wykonane przez Emily von Marley. Byłam zakochana w ich muzyce. Ta grupa pociągała mnie bardziej niż Led Zeppelin czy Deep Purple, które również wielbiłam.
Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Bez pośpiechu wstałam i powlokłam się w kierunku źródła dźwięku. Ktoś był niezłym natrętem, bo naparzał ile wlezie.
- Pali się, czy co? - Zapytałam z wyrzutem, wpatrując się w obcego mężczyznę. Był ubrany w mundur, pewnie policjant. Od razu zrobiło mi się słabo. Po co on tutaj? Sprowadzi same kłopoty.
- Jest pani aresztowana za nielegalne posiadanie marihuany. - Obrócił mnie i zakuł w kajdanki. Wszystko działo się tak szybko, że nie miałam czasu na myślenie. - Pojedzie pani z nami.
- Ale to chyba jakaś pomyłka! - Krzyczałam, szarpiąc się na boki. Nic to nie dawało poza przeszywającym bólem z nadgarstkach. - To nie możliwe! Skąd niby miałabym mieć marychę? Przecież...
- Wszystkiego dowie się pani na komisariacie. - Wszedł mi w zdanie fiut jeden. Chciał abym się zamknęła czy co? Dwójka innych policjantów rozpoczęła przeszukiwanie mieszkania. Tego było za wiele. Nie mieli prawa grzebać w moich rzeczach! No dobra mieli... Nic nie mogłam poradzić, bo zabrano mnie na posterunek policji. Szłam przez ciemny korytarz, do jakiegoś małego pomieszczenia. Po plecach przeszły mi ciarki. Nie lubiłam takich klimatów. Wolałam jasne miejsca, pełne światła, a nie zapchlone, ciemne dziury! 
Mundurowy otworzył metalowe drzwi. Nagle z pokoju przesłuchań doszły wesołe krzyki, co nieźle mnie zdziwiło. Torturują ich jakimiś łaskotkami czy co do cholery?!
- Niespodzianka! Wszystkiego Najlepszego Angie! - Zobaczyłam Adama wyskakującego z rogu pokoju, a za nim Grace. Dwójka postrzelonych zapaleńców rocka oraz metalu. Myślałam, że zaraz się popłaczę. Tylko nie wiedziałam czy ze szczęścia, ulgi, czy może raczej złości. Najważniejsze, że nie musiałam siedzieć w areszcie.
- Wy naprawdę chcecie abym zeszła z tego świata?! O mało co się nie zsikałam jadąc tutaj! - Śmiali się jedno przez drugie. Wszyscy znajomi również mieli banany na twarzach. Bezczelne bestie! - Eee... Ale wiecie, że urodziny mam dopiero jutro? - Przypomniałam sobie ostatniej chwili. Przecież urodziłam się 13 lipca, a nie 12.
- Mówiłem ci! -  Adam krzyknął  z wyrzutem w stronę swojej siostry.
- No dobra. - Pokazała mu język. - To masz taką imprezę przed urodzinową. Jutro będą poprawiny! - Rzuciła wspaniałomyślnie i wręczyła mi spory prezent. Reszta również podawała kolorowe torby i pudełka, które podstawieni policjanci zawieźli do mojego mieszkania. 
Całą paczką poszliśmy do Troubadour. Po drodze śmialiśmy się i żartowaliśmy, jak to mieliśmy w zwyczaju, a ludzie patrzyli się na nas jak na odszczepieńców. Jakoś im się nie dziwiłam, bo przecież przez chodnik przemieszczała się kolorowa hołota jakiś popaprańców. Każdy z innej subkultury. Ja wyglądałam jak hipiska, Adam i Grace jak typowe metale, Emily jak rastawoman. Pojawili się też punki, a nawet jeden przedstawiciel grupy ludzi słuchających muzyki dance. Najlepsze było to, że każdy potrafił się z sobą dogadać, ba! Świetnie bawić! Razem piliśmy, tańczyliśmy, wymienialiśmy się spostrzeżeniami na wszelakiego rodzaju tematy. Czas wtedy leciał niemiłosiernie szybko. Tak było i tym razem. Ani się obejrzałam, a wielki zegar wiszący na pokrytej czerwonym materiałem ścianie wskazywał godzinę 2:00.
- Sorry, ale my musimy się już zbierać. Jutro mamy wyjazd o 6:00 nad ranem. Dziękujemy za wszystko. - Camille i West wstali i pożegnali się ze wszystkimi, po czym obejmując się wyszli z lokalu. Tuż po nich zaczęli się zbierać inni ludzie. Nawet nie zwracałam na to uwagi. Powoli traciłam kontakt z rzeczywistością. Musiałam przestać pić, aby jutro nie zdychać z powodu kaca. Dobra, jeszcze tylko ten "ostatni drink".
- Kochani, wiecie co? - Dostałam pijacką czkawkę. Cholera. - Ja chyba muszę już iść. Jutro nie wstanę z łóżka, a mają być poprawiny. - Uśmiechnęłam się szeroko i próbowałam wstać. Skończyło się to tylko ponownym klapnięciem na kanapę. Rozbawiony Adam pomógł mi wstać i ubrać się w jeansową katanę. W barze zostawił bawiącą się z kumplami siostrę i postanowił mnie odprowadzić. Jak słodko. Teraz snuliśmy się powoli przez oświetlone neonami ulicę, starając się dotrzeć do domu. Świat wirował dookoła, dźwięki stawały się coraz mniej słyszalne, a światła zamazane.
- Słodka Janis, Adam, ja się zaraz zrzygam! - Krzyknęłam, podbiegając w stronę najbliższych krzaków i o mały włos nie potykając się o własne nogi, lądując tym samym na betonie. Nachyliłam się nad roślinami, po czym podniosłam się do pionu. - Ups, fałszywy alarm. - Zmrużyłam oczy, robiąc głupkowaty uśmiech. Chwila moment, a nie spadłabym na ziemię. Znowu. Gdyby nie chłopak już dawno miałabym zdartą twarz. Dobrze, że czuwał. Dzielny z niego harcerz. Złapał mnie w ostatniej chwili i chyba postanowił zanieść na rękach ten kawałek. Miło z jego strony.
- Ej Romeo, powodzenia. - Usłyszałam jakiegoś kolesia, jednak nie chciało mi się wychylać za ramię Adama. Jedyne co spostrzegałam to uśmiech brunetka i puszczone przez niego porozumiewawcze oczko do nieznajomego. Miałam nadzieję, że na nic nie liczył. Nie byłam w stanie palcem ruszyć, a co dopiero... Stop! Stop! Stop! To jest Adam, a nie jakiś przypadkowy, napalony fagas z ulicy.
- Jesteśmy na miejscu. - Szepnął i postawił mnie na ziemię. Ledwo co kontaktując znalazłam klucz, po czym na czuja starałam się go włożyć w dziurkę. Udało się.
- Dziękuję ci, jesteś kochany. - Pocałowałam go w usta, po czym zniknęłam za drzwiami. Odetchnęłam z ulgą, kiedy byłam już sama. Nie za bardzo uśmiechało mi się mieć teraz czyjeś towarzystwo. Chciałam jak najszybciej trafić do wyrka. Ostatnimi siłami doczołgałam się do łóżka, na które padłam zmęczona. Rejestry jakie odbierałam przed zaśnięciem to dźwięk karetki mknącej przed blokiem, przekleństwa sąsiada, szczekanie psa, a potem już nic. Odleciałam.


________________________________

I mamy rozdział 1. Nie wiem co o nim myśleć. Chyba Was zawiodłam...

Dobra, ale koniec przynudzania! Muszę się czymś pochwalić. (Taka ze mnie chwalipięta.)
Wczoraj miałam okazję poznać panów ze Skid Row, którzy dali mi autografy. Scotti to mnie nawet przytulił (WYGRAŁAM ŻYCIE *.*).  Byli zajebiści i bardzo sympatyczni (Może dlatego, że czekałam na nich tylko ja i jakiś jeden chłopak, w temperaturze 10 stopni, będąc w topie i krótkich spodenkach? XD) Mam nadzieję, że kiedyś ich jeszcze zobaczę.




To chyba tyle xD Proszę o komentarze odnośnie rozdziału. Będzie mi bardzo miło, jeśli wyrazicie swoje zdanie na temat mojej twórczości :)
Love,
Chelle

37 komentarzy:

  1. Poznałaś Skid Row????? Scotti Cię przytulił???? Ło kurwa, ja też tak chcę :( Naprawdę wygrałaś życie. XD Ech... Przechodząc do rozdziału, bo zaczęłam raczej tekstami mało z nim związanymi - zajebisty. Mnie na pewno nie zawiodłaś.
    Steven, och Stevenku Ty mój... To takie... Piękne? Nie wiem, nie znam się, ale uważam, że to takie piękne. Co uważam za piękne? To, że Tyler potrzebuje kogoś, kto da mu trochę miłości, czułości, troski. Pierdole, na serio tak jakoś dziwnie mi się zrobiło. Po prostu, nie umiem się wypowiedzieć i to przez Ciebie i przez tą część o Stevenie.
    A teraz przejdę do części o Angel. Swoją drogą to imię... Baby, You're my angel... Jak ja kocham tę piosenkę! Podejrzewam, że ta oto dama będzie miała coś z nią wspólnego, hm? Ale dobra, miałam gadać o czym innym. Na serio myślałam, że ją zatrzymają i nie pójdzie na ten koncert, ale całe szczęście to tylko taki "niewinny" żarcik z okazji urodzin, których tak naprawdę nie miała. Tylko co ten Adam? Przecież Angel jest już zajęta! Przez Stevena Tylera! To znaczy, ja tak uważam, a poza tym tak będzie! Musi być!
    Jak widzisz napisałam jakiś chujowo - kulawy komentarz, który jest krótki.
    Wybacz.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz jest wspaniały! Nie wiem jak Ci za niego dziękować! :* Jesteś cudowna Faith! <3

      Usuń
  2. Mega, mega, mega... Podoba mi się strasznie twoje opowiadanie, zwłaszcza ten marzycielski klimacik... Ciekawi mnie strasznie co będzie dalej... ;-)
    Kurde, tak dużo chciałabym ci napisać, ale nie potrafię... Mam kłopot z wyrażaniem własnej opinii...
    Dlatego powiem jedno: ŁAŁ! Wielkie łał dla ciebie...
    Ten rozdział to jest coś...
    Pozdrawienia ze znów pochmurnych Suwałk... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdzecznie za komentarz :*
      Również pozdrawiam gorąco! :)

      Usuń
  3. Zaraz skomentuję, a u mnie 15 cz 2 o Metallice

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow autografy Sidów ! OMG ,ale genialnie <3
    Dobra przejdźmy do rzeczy.
    Steven Tyler
    No no zebrało mu sie na przemyślenia. W sumie nie dziwię się. Najtrudniej znaleźć "tą jedyną " w blasku fleszy.
    Angel... jejku ogółem to jest takie śliczne imię. Jestem ciekawa czy dużo Angel mieszka w USA.... ANYWAY
    Ma fajnych znajomych . Mieszanka subkultur.. Megaśnie!
    Ostatnio tak właśnie się zastanawiałam nad tym, że gdybym żyła w latach 60./70. to bylabym hipiska <3
    Nke ważne xd
    Myslalam ze Adam ja zgwalci czy cos . Dzieki Bogu ze tak nie jest ! Wykorzystac tak pijana kobiete.
    Dobra rozdzial Genialny! Chcę więcej!!!!!!!:*
    Pozdrawiam i dużooooooooooooooooooooioooooooooooooooooooooooooooooooooooo weny ;)
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
  5. A miałam jechać na Skid Row, tym bardziej, że to jest tak blisko mojego domu, ale kierowca się rozchorował i cóż. Okazja przeszła mi koło nosa. Z resztą jak zawsze. Rose ma wiecznie pecha życiowego jeśli chodzi o koncerty, ale cóż poradzić.

    Przejdę do rozdziału. Pierwsza część podobała mi się o wiele bardziej. Miała w sobie to coś, coś co sprawiało, że mam ogromną ochotę czytać. Wydaje mi się, że po prostu wychodzi Ci lepiej narracja w osobie mężczyzny, ale w sumie zauważyłam, że dość często tak jest.
    No tak, w życiu każdego faceta przychodzi taki czas, że zaczyna uświadamiać sobie, że przydało by się zrobić coś w tym życiu więcej niż się pobawić. Znaleźć sobie jakąś odpowiednią kobietę, która będzie prała, sprzątała, gotowała, kochała i to wszystkie z wielkim uśmiechem i poczuciem nieograniczonej miłości. Tak, tylko wtedy właśnie okazuje się, że znalezienie takiej kobiety wcale nie jest łatwe. Problem ma przeciętny facet, a co dopiero taki facet jak Steven T. Odróżnienie pazernej dziwki od kochającego anioła jednak nie jest takie proste. W wokół niego w sumie kręcą się same pazerne dziwki. Te kochające aniołki chyba nie mają na tyle odwagi, ha. Ale dobrze, że facet chociaż myśli o dzieciach. W dzieciach zawsze cała nadzieja, a wiadomo, że dziewczyny (w ogóle po ile mają lat?) go potrzebują.

    Druga cześć tego rozdziału. Wyłapałam błąd na samym początku. "Ciepły wiatr rozwiewał mi włosy, przez co czułem się cholernie wolna." wiesz o co chodzi? "czułem".
    A co do treści. Wiesz? Nie wiem, ale jakoś tak Angie mi nie pasuje. Nie wiem, ale nie czuję z nią spójności duchowej i wydaje mi się być taka trochę nijaka. Może dlatego, że po prostu mało o niej wiem, ale.. jak na razie to wydaje mi się tak wpasować w szarą masę swojego świata i niczym naprawdę się nie wyróżnia od reszty. Ma poglądy takie jak zazwyczaj mają ludzie jej pokroju, tak samo myśli i tak samo czuje. Nie wiem, może to są tylko moje odczucia, ale jak na razie ta postać mnie nie przekonuje. Mam nadzieję, że to się z czasem zmieni. O jedyne co mi się w niej podoba, to fakt, że większą uwagę zwróciła na Stradlina. I powiedziała, że on jej odpowiada najbardziej, ale tak po opisie jaki o sobie zaprezentowała to jak dla mnie jest bardziej slahowata niż stradlinowa, cokolwiek ma to oznaczać.

    No tak. Trochę pojęczałam w tym rozdziale.
    Wybacz, za takie.. gorzkie słowa.
    A jeszcze takie pytanie. Wiem, że masz do nadrobienia sporo rozdziałów na dość wielu blogach, ale chcę się dowiedzieć, czy masz zamiar wpaść do mnie i czytać moje wypociny?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rose, dziękuję serdecznie za komentarz :)
      Postaram się coś zmienić w naszej bohaterce, aby może bardziej przekonywała do siebie ludzi ;D No zobaczymy jak to wyjdzie.
      Jeszcze raz dziękuję!

      PS Tak, nadrobię u Ciebie. Obiecuję!

      Usuń
  6. COOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?????????????????????
    MÓJ SCOTTI CIĘ PRZYTULIŁ?????????????????
    WYŚLIJ MI AUTOGRAF DEJWA!!!!!!!!!!!!! PROOOOOOOOOOOOSZĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :((((((((((((((((CCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCC NO WEŹ, AUTOGRAF SNAKE'A..............................................I SCOTTIE'GO ............................................................................................................
    TERAZ BĘDĘ ROZPACZAĆ CALY DZIEŃ.........
    DO SZCZĘŚCIA BRAKUJE CI JESZCZE AUTOGRAFU SEBASTIANA, KTÓRY NIESTETY NIE JEST W SKID ROW.



    ALE AUTOGRAF SNAKE'A.......I SCOTTI'EGO.......I PRZYTULAS HILLA. KURWA.


    OŚWIADCZAM WSZEM I WOBEC, ŻE NIE JESTEM W STANIE SKOMENTOWAĆ TEGO JAKŻE ZAJEBISTEGO ROZDZIAŁU.

    NO ALE SCOTTI...
    NO KURWA...
    PŁACZĘ JUŻ...
    JA ICH TAK KOCHAM
    DEJWA I SCOTTIE'GO NAJBARDZIEJ
    A TU
    KURWA MAĆ NO
    :CCCCCCCCCCCCCCCCCC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK POWINNO BYĆ "NIE JEST JUŻ"
      :(

      Usuń
    2. Przepraszam, przepraszam, przepraszam ;__;
      Co prawda obiecałam Reverie wysłać autografy, ale może i dla Ciebie coś się znajdzie :D

      Usuń
    3. No dobra, jutro skomentuję. xD
      Ale daj mi Dejwa, to Cię będę na rękach nosić!!!! Proooooszę! Dam Ci mój adresik na fejsie, co? xD

      Usuń
    4. Ach Dejw...
      Ach...Snejk
      Dobra, koniec z "Ach Dejw/Snejk" i przechodzę do komentowania tego jakże zajebistego rozdziału. :D
      "Za dnia było pięknie, cudowny teatrzyk mówiący "wszystko jest okey", a wieczorem... szkoda gadać. Wszędzie problemy, a znikąd pomocy. Przyjaciele nie wystarczali"- kochany Stevenie, mam tak samo! Jestem z Tobą! :*
      A wieczorem wszystko się przypomina i o niczym nie myślisz, tylko zasnąć.
      Ehh zajebisty ten kawałek jest.
      Oooo Steven ma już dzieci! Tak, Liv która za kilkanaście lat zagra we "Władcy Pierścieni" oraz wystąpi w bodajże 2 teledyskach grupy kochanego tatusia. Ach...ile ja bym dala, żebym mój ojciec też gral w zajebistym zespole (ale warunek że byłby z mamą, a nie z inną)
      "- Ej ty na górze, powiedz co ja mam kurwa teraz zrobić? Co?"- hahahahahahahahhahahahahahaahahahhahahaah jebut! Ale to było śmieszne hahhahahahahahaha
      Led Zeppelin the best! <3 I widzę, że Gunsi się rozwijają :3
      No właśnie...bo LZ z Anglii, a Los Angeles zawsze było "twardsze"
      Tak Rose i jego bluesowe poczucie rytmu. Hahahahahahah
      Wiadomo, że Slash obchodzi się z gitarą, jak kochanką. Przecież to jego całe życie!

      "Kolejny gitarzysta, tym razem rytmiczny skradł mi serce"- chwila, chwila, chwila...Izzy jest mój! TYLKO MÓJ! Możecie wziąć sobie Tylera, Rose'a. McKagana, Adlera, Hudsona, ale Izzy, Joe, Jimmy, Dave i Scott, Brian i inni gitarzyści są moi!!!
      xDDD
      HAHAHAHAHAHA TA AKCJA Z POLICJĄ BYŁA ŚWIETNA!!!!!! <3333333333
      ADAM TAKA CIEKAWA POSTAĆ.
      O CO CHODZIŁO Z TĄ KARETKĄ NA KOŃCU? PRZYPADEK? NIE SĄDZE!


      TO JEST ZAJEBISTE!!!!!! TY NIE ZAWODZISZ!!! <333333333333333333333
      WENY I POZDRAWIAM1 :********

      Usuń
    5. Matko, jaki zajebisty komentarz! DZIĘKUJĘ<333

      Usuń
  7. Jestem!
    Kurdeee zazdro ! Miałam jechać, znaczy był taki pomysł przez chwilę, ale niestety nie ja ustalamy terminy własnych wakacji -,-
    Oczywiście najbardziej zazdroszczę Rachela :c
    Ale dobra kończę z tym!
    Zawiodłaś ?!
    Chelle, Chelle, moja kochana CHELLE!
    Nigdy przenigdy. Jesteś cudowna.
    Przemyślenia Stevena... Nikt nie napisałby ich lepiej od Ciebie! Są takie pełne uczuć, naprawdę! I ohh tak pięknie, że pamięta o Angel ♡ tak Tylerku to są sny prorocze hihi :3
    Haha pomysł z aresztowaniem był boski xD Też bym się posikala ha!
    A ta cała ekipa zajebista! Chciałabym mieć taką paczkę. Można gadać o wszystkim. I potem jeszcze do domu odniosą! XD
    Kurde zazdro Skidów. Ale dobra juz nie marudzę xD
    Bardzo mi się podoba no.
    Serio.
    Nie pisz juz że Zawiodłaś Proszę. Zrób to dla mnie (słaby argument xD). Dla nas wszystkich!
    Wiesz, że Cię Kocham :*

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww ❤️❤️❤️
      Dziękuję Chelle za tyle miłych słów! KOCHAM CIĘ, JESTEŚ WIELKA! ;*

      Usuń
  8. Chelle, pewnie się nie cieszysz, ale no wiesz - zasługujesz.
    Nominowałam Cię do Versatile... i Liebster Blogger Award.

    http://just-a-little-patience.blogspot.com/2014/08/i-dont-want-to-miss-thing-16-nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! Nawet nie wiesz jak bardzo ! Dziękuję <3

      Usuń
  9. Steven jest taki biedny... ma żonę, ale i tak czuje, że jest samotny. Bo to, że ma się żonę czy męża i przyjaciół to wcale nie znaczy, że nie można czuć się samotnym. Doskonale go roumiem i chyba nie jestem jedyna. Ale przeznaczenie go dopadło, bo spotkał dziewczynę ze swoich snów. Dosłownie ;))
    No a skoro już o tym mowa, to Angie miała fajną niespodziankę urodzinową XDD Hahah myślała, że to prawdziwa policja, ale w sumie ja też bym się przestraszyła ;D
    A najbardziej spodobał mi się fragment, gdy dziewczyna wraz ze swoimi znajomymi szła do Troubadour <333 I te słowa tym, że mimo tego, że różnią się od siebie, to potrafią się dogadać C:
    Także wiesz, rozdział jest mega i ogólnie to już kocham to opowiadanie i tego bloga i życzę Ci dużo weny ;***
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, no i oczywiście zapomniałam o najważniejszym! HSJXBAHSNSDUSMSDHSHSSB MASZ AUTOGRAFY SKID ROW O MATKO BOSKA CZĘSTOCHOWSKA I SCOTTI CIĘ PRZYTULIŁ <333 JA TEEEŻ CHCIAŁAM NA WOODSTOCK :'CCC

      Usuń
    2. Dziękuję Ci Kate za tak motywujący komentarz! Nawet nie wiesz, jak się z niego cieszę! :)

      PS Tak Scotti, autografy... Dalej się tym jaram *_*

      Usuń
  10. Nominuję Cię do Liebster Blogger Avards oraz Versatile Blogger Avards ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. I jezcze zapraszam na wherever-roam.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Chelle!
    Czekałam na to opowiadanie z zapartym tchem. Nawet nie wiesz jaka była moja radość, gdy weszłam na Twój profil i zobaczyłam ten piękny napis "Love In Sweet California"... A później się okazało, że jeszcze niczego na nim nie ma. xD Na szczęście teraz powróciłam, wypoczywam na szpitalnym łożu, obok mnie niezbyt rozmowna sąsiadka, szpitalne, okropne jedzenie, aż tu nagle... Co? Wchodzę na bloga Estranged i jakoś tak rzuciło mi się w oczy "Love in Sweet California - I. Kolorowe kajdanki" i w tym oto momencie moja wiara we wszystko powróciła ze zdwojoną siłą, porzuciłam wszystko co robiłam (czyli nic pożytecznego D:) i wzięłam się za czytanie. Tak, tak, jakimś cudem zapomniałam o tym, żeby zajrzeć na Twój profil, dziękujmy Estranged za to, że ma ten pasek polecanych. Jestem okropna, wybacz mi to zapomnienie. ;_;
    Na sam początek (taaa, początek) muszę Ci powiedzieć, że zakochałam się w wyglądzie. Jest taki delikatny, taki piękny i zachwycający, że najchętniej to spędziłabym na tym blogu kilka godzin gapiąc się na to wszystko co tak wspaniale zaprezentowałaś. Zapewne zdajesz sobie sprawę z tego, że szablon jest świetny. W końcu - nie oszukujmy się - Twoje umiejętności graficzne są nieprawdopodobne. To samo można powiedzieć o "Nothing Lasts Forever", na którym również zawsze prezentujesz takie majestatyczne tło do całości. :3 A! No i te kwiatuszki! <3
    Wybacz mi to pieprzenie bez sensu, ale jestem tak oczarowana, że nawet nie wiem co mam napisać.
    Spróbuje się trochę ogarnąć i może napiszę coś o postaciach.
    Zacznę od Emily. Walić główną bohaterkę, Marley jest świetna! Mimo, że wiemy o niej tylko to, że jest "damską wersją Bob'a Marleya", (że tak zacytuję), ma DREADY, (nie no, teraz to już mi się zaczęła z moim bratem kojarzyć, on też ma dready, takie ładne i długie, ale nieważne) i zjarany wyraz twarzy. Wiemy też, że jest nadpobudliwa i "cieszy michę jak nienormalna" - spodobał mi się ten tekst. xD
    Kolejna bohaterka, czyli Janis. xD Chyba nikt o niej nie wspomniał, a przecież to ważna postać! Gdyby Angel nie posiadała Janis, którą trzeba odnowić to być może nie odwiedziłaby Marley, a co za tym idzie - nie spotkałaby Stevena! W każdym razie gitara jest spoko, bo ma fajne imię i niebawem będzie odnowionym cudeńkiem. :D
    A w ogóle to wspomnę Ci jeszcze o tym, że jak tutaj weszłam to na początku przeczytałam "Sen o latającym statku" i takie WTF?! Chelle napisała jakąś schizę? xD Na szczęście później dostałam przebłysku inteligencji i zajarzyłam, że coś tu jest nie tak, więc wróciłam na górę, przeczytałam jeszcze raz i okazało się, że to STANIK, a nie STATEK. Chyba jednak zacznę nosić te okulary. O.O

    Podziwiam Angel za to, że zachowała spokój przy spotkaniu ze Stevem. Na jej miejscu zapewne zaczęłabym zasypywać go miliardem pytań, później bym się na niego rzuciła i prawdopodobnie już nigdy nie puściła, albo bym zemdlała, tym samym oszczędzając sobie upokorzenia w oczach cudownego, boskiego pana Tylera.
    Steven jest tutaj taki... fajny, po prostu. Wiemy o nim tyle, że jest miły, no w końcu dał obcej dziewczynie bilet na swój koncert! Później okazuje się, że ma pewnego rodzaju moment załamania, że wewnętrznie cierpi i nie wie jak ma sobie z tym poradzić. Oprócz tego potrzebuje miłości, wsparcia i kobiety, która by go pokochała. Biedak.
    Aaa, mamy też Liv i Mię. Może Steven będzie się nimi opiekował razem z Angie? A może wezmą ślub i zrobią im kolejną siostrzyczkę, albo braciszka? Hyhy, fajnie by było. xD

    [nie, to jeszcze nie koniec xD]

    OdpowiedzUsuń
  13. [part 2]

    Mamy tutaj również niejakiego Adama, który jest miłym kolegą odprowadzającym swoją koleżankę do domu, ALE, co my tu mamy - " Dziękuję ci, jesteś kochany. - Pocałowałam go w usta". W USTA. No kolegi to się w usta nie całuje, droga Angel, czyli być może jest jakieś prawdopodobieństwo, że są parą? A może nie? A może tak? A może nie? A może tak? (...) W każdym razie miejmy nadzieję, że nie. Angie jest zarezerowana dla Stevena.

    To teraz główna bohaterka. Najlepsze zostawia się na sam koniec. Angie. Ma ładne imię, nosi kwieciste łaszki i jest hippiską. Hippisi i Aerosmith - wszystko co kocham! :D

    Jezu, gdyby tak policja nagle mi wpadła do mieszkania to bym na zawał zeszła. D: Ale to było tak oryginalnie opracowane, ten cały plan niespodzianki. :3 Pomińmy to, że pomylili datę, to się wytnie. xD
    Na sam koniec wspomnę tylko o koncercie, na którego pojawienie się czekam z zapartym tchem. Zapewne będzie się działo! Będzie, będzie zabawa, będzie się działo, coś tam, cocococoś tam, bo przetańczymy razem całą noc! Tururururuur tu turururur. Mam taką cichą nadzieję, że nie będzie czegoś w stylu "Wypatrzył ją w tłumie ludzi, od razu ją rozpoznał i posłał jej niewinne spojrzenie". Chuj mnie strzela jak coś takiego widzę. No przecież wokół jest kilkanaście tysięcy osób,a wokalista zazwyczaj skupia się na śpiewaniu. ;_; A z resztą nieważne. xD
    Chyba już kończę, wystarczająco dużo głupot już napisałam. ;_; Wybacz, że zmarnowałaś czas na czytanie tego, ale sama prosiłaś o komentarze, a ja już tak mam, że jak zacznę to nie mogę skończyć, a jak już mam zamiar się zamknąć to nagle pojawia się milion pięćset rzeczy, o których zapomniałam wspomnieć i tak oto rodzą się głupie komentarze.
    No na przykład teraz! Koncert Skid Row! Już chyba każdy Ci to napisał, ale ja też muszę, więc: JEZU, CHELLE, JAK JA CI ZAZDROSZCZĘ! Nie dość, że widziałaś ich na żywo to jeszcze te autografy, to przytulanie, to after party! <33 O matko. W sumie to też chciałam jechać na Woodstock, ale gdzie tam ja... by mnie zabili chyba, nie dość, że kurdupel to nawet glanów nie mam i bym tam w conversach zasuwała. xD A w dodatku, żeby się tam dostać to prawdopodobnie musiałabym z domu uciec, bo by mnie rodzice nie puścili. W końcu jestem "nadpobudliwa i przyciągam problemy". xD
    Tak więc this is the end.

    Ps. KOCHAM CIĘ! KOCHAM TO OPOWIADANIE! KOCHAM TWÓJ STYL PISANIA! KOCHAM WSZYSTKO CO WYJDZIE SPOD TWOICH RĄK. I JESTEŚ WSPANIAŁA I CIĘ UWIELBIAM. <3
    Ps 2. Wybacz, że nie skomentowałam 19 rozdziału na Nothing Lasts Forever, ale jakoś tak... nie wiem, nie umiem niczego pod tym rozdziałem napisać, oprócz tego, że jest super. Obiecuje, że następne już skomentuje, ale teraz po prostu cała moja wena komentarzowa (?) wyczerpała się na te głupoty powyżej.
    Ps 3. Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak to jeszcze nie koniec, wybacz. Przypomniało mi się coś. Otóż nie zauważyłam, żeby gdzieś była data, ale według moich skromnych obliczeń jest to coś około 1985-1987 roku, no nie?
      Argumenty potwierdzające tezę:
      1. Jest tutaj Guns n' Roses, ale jak na razie koncertują tylko w klubach więc AFD (prawdopodobnie) nie doczekało się jeszcze premiery.
      2. Steven nadal jest z Cyrindą, a ich związek trwał od 78' do 87', ale wisi już na włosku więc pewnie jest to jakiś 86, ewentualnie 87 rok.
      Śmiałabym się, gdyby teraz się okazało, że wspomniałaś gdzieś o dacie. xD

      Usuń
    2. BOŻE KOCHANY, MADDIE JESTEŚ WIELKA, GENIALNA, WSPANIAŁA! JAK ZOBACZYŁAM TE KOMENTARZE, TO ZANIM ZACZĘŁAM JE CZYTAĆ, NAJPIERW SKAKAŁAM 10 MINUT Z RADOŚCI! NAWET NIE WIESZ JAK CHOLERNIE SIĘ CIESZĘ. NAPISAŁAŚ MI TU NORMALNIE OPOWIADANIE :3 KOCHAM CIĘ! WIELBIĘ! DZIĘKUJĘ ZA TYLE MIŁYCH SŁÓW. NIE MOGĘ SIĘ DALEJ OTRZĄSNĄĆ Z TEJ RADOŚCI. PRZYNIOSŁAŚ MI TYLE CHĘCI DO PISANIA, ŻE ZARAZ W PIĘĆ MINUT NAPISZĘ Z 1O ROZDZIAŁÓW! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!

      PS Z tą datą to dobrze kombinujesz :D
      PS 2 KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ! <3

      Usuń
    3. Droga Chelle, wybacz, że Cię niepokoję i zachowuję się jak psychofanka, ale kiedy będzie nowy rozdział? xD Uzależniłam się od tego opowiadania i co godzinę tutaj przybywam, aby sprawdzić czy nic się nie pojawiło. ;_;

      Usuń
    4. Specjalnie dla Ciebie kochana wstawię już jutro! :**

      Usuń
  14. Witaj, Chelle!
    Rozdział chwycił mnie za serce. Gdy Stevenowska dusza cierpi w samotności i pragnie uczuć od kobiety nie jest dobrze. Żal się robi człowieka. Ten mężczyzna nie może cierpieć.
    A teraz rada dla Tylera - serce na dłoni swoją drogą, ale błagam nie nazywaj kobiet 'materialnymi szmatami'. Poza tym boski z ciebie mężczyzna.
    Pojawiła się wzmianka o cudownej Liv i Mii! Mam cichą nadzieję, że pojawią się one w jakimś rozdziale. To byłoby ciekawe urozmaicenie.
    Angel już coś znaczy, a spotkali się przecież tylko raz.

    Zgrabne przejście do poczynań bohaterki...
    Jak kocham glam, tak tutaj zdołałam zaakceptować jej stwierdzenie, że to 'pudlowata' muzyka. Nie znielubiłam jej dzięki opisowi Gunsów. Każdy robi coś i jest potrzebny. Lubię tę taktykę.
    Zmanipulowałaś mój umysł. Naprawdę zaczęłam snuć podejrzenia, że z Angel coś nie tak i wyląduje w więzieniu. To był zdecydowanie najlepszy fragment tego rozdzialiku.

    Aż mi się przypomniał wers "tacy sami, a ściana miedzy nami". Skądś znam tą zbieraninę subkultur lub samych odmian. Oczywiście ten cytat nijak się tu ma, bo oni wszyscy świetnie się ze sobą dogadują.
    Szalenie kulturalny ten Adam! I choć nie chcę, to węszę kłopoty. Konflikt Adam vs Steven jest bardzo prawdopodobny. Przy czym Adam może być bez szans przy boskim Tylerze.
    I tak oto dotarliśmy do końca.
    Piękne. Naprawdę!
    Pozdrawiam i życzę weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reverieeee! Kiedy zobaczyłam komentarz od Ciebie, wybuchnęła we mnie nieopanowana radość. Zawsze tak mam, kiedy coś tu u mnie naskrobiesz. Nie coś, a takie piękne opinie! O! :D

      A teraz po kolei xD
      Steven (zawsze pisałam Steve, ale okazało się, że Tyler nie lubi jak się tak na niego mówi, sooo...) jest teraz w rozsypce i z tego wyszły te "materialne szmaty". Później sama zobaczysz jaki będzie nasz pan wokalista :3
      Angel i jej nienawiść (?) do glamu. Sama lubię ten rodzaj muzyki, jednak stwierdziłam, że wychowana przez hippisowską rodzinę Angie nie za bardzo będzie przepadała za tym stylem i w ogóle za tą muzyką. Raczej pójdzie bardziej w Led Zeppelin, Jimiego Hendrixa i te sprawy. A Gunsów polubiła, bo grali hard rocka.
      I na koniec ten fragment o komisariacie itp. Cieszę się, że Ci się spodobał :D
      A i jeszcze Adam... tutaj zbyt wiele nie powiem xD Wyjdzie w praniu.

      Jeszcze raz serdecznie dziękuję!
      I również gorąco pozdrawiam! ♥

      Usuń
  15. Ha - byłaś na Woodstock, stąd masz autografy od Skidów -tak? :D Też byłam, było nieziemsko, jak co roku! ... Ale to inna kwestia ....
    Trafiłam tu od Faith jakoś po jej blogu .... tak łażę i zwiedzam.
    Musze powiedzieć, że masz niesamowity warsztat. Doceniam, jakem polonistka :D
    No i co? No i zaciekawiłaś mnie i urzekłaś wprost tą lekkością pisania. No i zostaję.

    "- Ej ty na górze, powiedz co ja mam kurwa teraz zrobić? Co? - Uniosłem oczy ku białemu sufitowi, starając się uspokoić." - A propo tej "pogadanki" z Bogiem ... wiesz, że Steven uważa, że Bóg jest kobietą? :D Uwielbiam to u niego. Nawet wykorzystałam to we własnym opowiadaniu.
    Chciałabym zostać dłużej, ale muszę jeszcze wpaść do Faith a ogólnie mam pierdolnik na studiach ..... Mogę Cię zaprosić do mnie na All Bad Things ... jeśli masz ochotę :)

    Wrócę tu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już 10 raz byłam na Woodstoku i prawda, że za każdym razem jest zarąbiście! :)
      Steven jest zajebisty, też racja. Czytałam jego książkę chyba z trylion razy i za każdym razem wywołuje u mnie tak samo silne emocje. :D Koleś jest cudowny.

      Dziękuję bardzo, za odwiedzenie bloga no i za komentarz oczywiście. :)
      Sama też mam pierdolnik w gimnazjum (xD), ale postaram się zajrzeć!
      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony