czwartek, 24 lipca 2014

Prolog - Sen o latającym staniku.


Piękna łąka pokryta wonnymi kwiatami, urzekającymi człowieka różnorodnymi barwami, błękitne niebo zajęte przez dostojnie latające ptactwo, zielona trawa kusząca swą miękkością oraz słońce zalewające całą krainę ciepłymi promieniami. Taki obraz ujrzałem tuż po otworzeniu oczu. 
Leżałem pod drzewem, kiedy ukazała mi się ona - młode dziewczę z wiankiem wplecionym w długie blond włosy. Biegła przed siebie w zwiewnej, letniej sukience śpiewając "San Francisco" i chichocząc co chwila. Była taka piękna i beztroska. Chciałem do niej podejść, przywitać się, spytać o imię, poznać. Czar prysł. Powróciłem na ziemię, a było tak blisko. Jak zwykle musiałem obudzić się w tym samym momencie. Podniosłem się na łokciach i próbowałem uspokoić oddech, wpatrując się w ciemność panującą w sypialni. W głowie siedziało mi jedno pytanie. Dlaczego znów mi się śniła? Nie potrafiłem znaleźć na to odpowiedzi. Może zaczynałem wariować z samotności? Kochało mnie tyle kobiet i miałem tego świadomość, jednak ja nie potrafiłem pokochać żadnej z nich. Nie umiałem obdarzyć uczuciem zwykłej groupie albo pierwszej lepszej, napalonej na mnie fanki, przez co na dłuższą metę zmuszony byłem zasypiać sam w wielkim, zimnym łóżku. Chciałem poznać dziewczynę, z którą mógłbym szczerze rozmawiać całymi nocami, śmiać się, cieszyć obecnością, zapachem, każdym oddechem... Może i rzeczywiście byłem ostatnim dupkiem, aroganckim rockmanem, ale potrzebowałem bliskości... Chociaż trochę.
~*~

Ranek przyniósł nowy dzień, który zapowiadał się wspaniale. Słońce starało się dosięgnąć mojej zaspanej twarzy, jednak stojący na oknie kwiat silnie mu to utrudniał. Wstałam z łóżka i uśmiechając się do kota, włączyłam radio. Grali akurat moje ukochane "Let's Dance" Davida Bowiego. Nie potrafiłam zapanować nad ciałem, kiedy tylko słyszałam ten utwór. Tak było i tym razem. Zaczęłam się bujać na każdą stronę i nucić poszczególne fragmenty. Fikuśny taniec spowodował, że niesforne włosy wylazły mi z gumki i zaczęły żyć własnym życiem. Trzeba było temu zaradzić. Szybciutko zrobiłam luźnego koka i zabrałam się za śniadanie. Z lodówki wyciągnęłam resztkę mleka, a z szafki paczkę płatków i miskę. Kilka sekund i posiłek był gotowy. Bez pośpiechu go skonsumowałam, myśląc nad różnymi rzeczami, między innymi nad gitarą, która była w opłakanym stanie. Biedna Janis miała już swój wiek i nie wyglądała za dobrze. Postanowiłam udać się do sklepu muzycznego, aby przywrócić jej nieco życia. Sprawnie ubrałam się w ukochane kwieciste łaszki i wyszłam z domu na podbój Los Angeles. Przemieszczałam się po tłocznych ulicach w rytmie "Toys In The Attic" puszczanego przez mojego małego, cudownego Walkmana Sony, otrzymanego na dwudzieste urodziny od dziadka. Dziwne musiałam wyglądać podskakując co kilka metrów lub kręcąc się dookoła. W sumie to miałam to gdzieś. Liczyłam się tylko ja i zajebiste Aerosmith. 

Po pół godzinie byłam na miejscu. Ulica rozpusty, słynne Sunset Strip, na którym znajdował się sklepik muzyczny mojej przyjaciółki. Niewielki budynek pomalowany na wszystkie kolory tęczy był w co najmniej wątpliwym stanie, a przyciągał klientów jak nektar motyle.
- Witaj Marley! - Wykrzyczałam na samym wejściu. Zawsze się tak z nią witałam. Emily wyglądała jak damska wersja Boba Marley'a. Luźne koszule, brązowe dready, ten zjarany wyraz twarzy. 
 - Angie, jak miło że przyszłaś! Czego sobie życzysz? - Uśmiechnęła się od ucha do ucha. Była nadzwyczaj pobudzona, co nieco mnie zdziwiło. Co prawda dziewczyna zawsze była radosna i energiczna, jednak teraz cieszyła michę jak nienormalna.
- Najlepiej bilet na koncert Aerosmith. Steven występuje za tydzień na Sunset. Gdybym tam była, zapewne latałyby staniki. - Rozmarzyłam się na samo wyobrażenie sobie tej chwili. Tyler na scenie śpiewający "Draw The Line" i ja szalejąca na parkiecie. To byłoby coś. - Dobra koniec, bo pieprzę jak jakaś groupie. Masz tu moją Janis i odśwież ją, aby wyglądała jak gitara, a nie jakiś nędzny rupieć. - Oparłam się o ladę. Emily cały czas miała banana na twarzy. Nie odrywała wzroku od jakiegoś punktu. Niby skupiała się na rozmowie ze mną, a jednak była nieobecna.
- Latałyby staniki? - Nagle usłyszałam za sobą zachrypnięty głos. Doskonale go znałam. Nie musiałam się obracać aby wiedzieć kto to, jednak to zrobiłam. Poczułam jak nogi stają się mięciutkie niczym z waty, a policzki palą się żywym ogniem. Nie wierzyłam własnym oczom. Stał przede mną nikt inny jak Steven Tyler! Największy idol, wzór, heros i można by było wymieniać jeszcze w nieskończoność kto. Nigdy nawet nie marzyłam o takim momencie, a teraz stało się! Był tuż obok mnie, uśmiechał się cwaniacko spod dużego kapelusza. Coś niemożliwego przeistoczyło się w najprawdziwszą prawdę. Od tego wszystkiego cały czas robiło mi się coraz goręcej, jednak nie chciałam tego ukazywać. Musiałam stać twardo.
- Emily weź mnie kurwa uszczypnij, bo nie wierzę. - Szepnęłam do roześmianej brunetki, podpierając się z wrażenia o ladę.

 -To wyobraź sobie jaką ja miałam zajawkę, kiedy go tu zobaczyłam. - Rzuciła cicho i wyszła na chwilę na zaplecze kołysząc się na boki. Już z samego rana się zjarała. Pięknie.
- Właśnie o panu rozmawiałyśmy z koleżanką. - Uśmiechnęłam się, ściągając z nosa okulary przeciwsłoneczne. Teraz brunet wyglądał jeszcze lepiej, niż na wszystkich wideo jakie miałam okazję obejrzeć, a było tego naprawdę sporo. Tata kolekcjonował, więc się troszkę uzbierało.

- Właśnie słyszałem. Obiło mi się też o uszy, że chcesz bilet na koncert, czy coś takiego. - Podrapał się po głowie, robiąc niby obojętną twarz. Ewidentnie mnie prowokował do jakiś wyskoków. W sumie to byłabym do tego zdolna, jednak starałam się panować nad emocjami. Kiwnęłam tylko twierdząco głową i pozwoliłam mu kontynuować. - W sumie to chyba mam jakiś wolny bilecik. Masz tutaj tą kartkę. Powiedz do ochroniarza jakieś hasło... no nie wiem, na przykład "Steven ma dużego" i cię wpuści. - Roześmiałam się słysząc tą instrukcję. Od razu wyobraziłam sobie, jakby to wyglądało. Brunet również wybuchł śmiechem, najprawdopodobniej po ujrzeniu mojej miny.
- Dziękuję bardzo. - Rzuciłam zadowolona. Najchętniej bym go wyściskała, jednak trzeba było trzymać fason. Nie chciałam go do siebie zrazić. Lepiej pozostawić dobre wrażenie. - Swoją drogą, to ciekawe hasło.
- Ciekawe, ale i prawdziwe. - Wyprężył się dumnie.
- Nie wątpię.- Rzuciłam najniższym głosem jaki tylko potrafiłam z siebie wydobyć, lustrując go wzrokiem.
- Liczę na ten latający stanik...
- Angel - Dodałam, uświadamiając sobie, że się nie przedstawiłam. Totalna sierota.
-Właśnie. - Puścił do mnie oczko, zapłacił za płytę AC/DC i już wychodził, kiedy dorzucił - Tylko jak zrzucisz ten stanik to uważaj na Joe. To niezły zwierzak żądny młodych, pięknych pań, pomimo tego, że posiada żonę. - Uśmiechnął się szeroko i opuścił sklep, a ja stałam jak słup, analizując co się przed chwilą wydarzyło. Przyszłam do sklepu, aby tylko odrestaurować gitarę, a spotkałam wokalistę Aerosmith, który zaprosił mnie na koncert i prawdopodobnie pochwalił wygląd. Miałam pieprzone szczęście.

__________________________________________________________

Tak oto mamy prolog. Wiem, że akcja wydaje się być za szybka, jednak mogę Wam obiecać, że namieszam i nie będzie już tak kolorowo :) 

Love,
Chelle 

45 komentarzy:

  1. Hej, Hej.
    Fajnie, że powstało coś innego niż kolejne opowiadanie o GNR, bo tak szczerze, to już mi się to znacznie przejadło. Dlatego mam problemy, aby dalej prowadzić swojego bloga, ale dobra. Nie ważne. Powiem na wstępie jeszcze, że cieszę się, że w końcu mogę czytać coś od początku i nie muszę nadrabiać. Jakie to cudowne uczucie, ha.

    Ostatnio dużo słucham Aerosmith. I za każdym razem, jak słyszę to czuję się.. hm jakoś tak inaczej. Można powiedzieć, że jakaś taka siła mnie ogarnia i sama nie wiem, ale na pewno działa to na mnie dość pozytywnie. I tak sobie skojarzyłam to, z Angel, kiedy ona słyszała śpiewający głos Stevena. Ha.. pewnie bym się podobnie zachowała. Ale wiesz? Wydaje mi się, że tak wszystko potoczyło się.. trochę za szybko? Sama nie wiem, chociaż.. to takie dość schematyczne. Ale ufam Tobie, że uda Ci się to wszystko potoczyć tak, aby odbiegało od schematu. Wiem, wiem.. marudna jestem.
    Napiszę Ci jeszcze, że potrafisz stworzyć taką.. "bajkową" atmosferę. Wszystko jest takie, kolorowe, ciepłe, miłe.. jak w filmach Disney'a, ha.. jakoś tak mi się kojarzy. To też zastanawiam się, jak wychodzą Ci sceny o zabarwieniu dramatycznym. Pewnie mogę się dowiedzieć tego na pierwszym blogu, ale jakoś nie mogę przez niego przebrnąć. Ale obiecuję, że tu będę grzeczną i systematyczną czytelniczką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rose jak mi miło, że tutaj wpadłaś! Kurczę to wiele dla mnie znaczy :) Szczerze mówiąc,to jesteś jedną z tych osób na blogosferze, na której zdaniu mi bardzo zależy. Dziękuję za każde słowo zawarte w tym komentarzu :D
      Co do spotkania, wiem, wiem... pędzę z akcją ;__; Ale postaram się wprowadzić coś co nieco ją spowolni :D
      Jeszcze raz dzięki! :*

      Usuń
  2. Łaaaaaał, banan mi z ryja nie schodził od początku do końca! Czekam czekam na rozwój sytuacji! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julka moja kochana! Czytasz! :D Dziękuję ;**

      Usuń
  3. Zapowiada się ciekawie. :D Ciekawe co się stanie na tym koncercie. xD Hahahhah. Scena w sklepie. xD Cały czas uśmiechałam się jak psychopata. XDDDD No, więc weny i czekam na rozdziały. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że wpadłaś i przeczytałaś rozdział :) To cholernie wiele dla mnie znaczy :D Dzięki :*

      Usuń
  4. Ta scena w sklepie xD padłam xD cieszyłam michę jak jak psychicznie chora XDDD No to weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało :D W sumie to chyba chciałam, abyście się uśmiechnęły czytając to :) Można powiedzieć, że cel jest osiągnięty. Dziękuję bardzo za wszystko :*

      Usuń
  5. No to jestem.
    Jejku, jak ja czekałam na ten prolog.
    Cały czas się uśmiechałam. XD
    Nie napiszę Ci żadnego sensownego i długiego komentarza, bo jest już 10 i muszę się iść ubierać. Nie m,a to jak wstać o 7 i leżeć do 10...
    Ale nie ważne.
    Nie mogę się już doczekać pierwszego rozdziału.
    No i co się kurde stanie na koncercie?
    A ten tytuł po prostu mnie rozwalił. XD
    Jak już mówiłam - nic sensownego mi nie wyjdzie.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, zostawiłaś u mnie, na Tacy Pozostaniecie, całkiem sporego śmiecia, który jest nam wszystkim doskonale znany i potocznie nazywany ,,spamem''. Nie będę ukrywać, że wyprowadził mnie on wczoraj z równowagi, zwłaszcza, że sama sobie cenię fakt, iż ja zyskałam czytelników bez takich promocji, po prostu zaczynałam czytać innych, komentowałam i to jakoś ica, autorów, zapraszało do mnie, ale nie będę Ci tu pieprzyć jakiś zbędnych nauk, przecież doskonale wiemy, Ty i ja, dlaczego w ogóle cokolwiek tutaj piszę.
    Przybyłam i przeczytałam, droga Chelle. Ostatnio wygasło 90% blogów, nie ma co czytać. Dlatego ja postanowiłam sprawdzać nowe twory, kilka razy żałowałam, że straciłam czas na czytanie...pewnych wypocin, ale tutaj nie mam żalu, haha.
    Angie. Angel. Nie wiem, który rok jest w tym świecie, ale czy to imię będzie miało jakieś odziaływanie na zespół bądź Stevena, by w końcu powstała piosenka (jedna z moich ulubionych zresztą) zatytułowana tak właśnie? Może się mylę, ale sądzę, iż nie wzięłaś akurat takiego imienia bez powodu!
    W ogóle bardzo podoba mi się pierwszy fragment, chyba najbardziej w tym prologu. Ładnie ujęłaś taką prawdziwą rzecz, że może jest zwyrodnialcem i sukinsynem, ale potrzebuje bliskości. I ja nie wykluczam, nie wykluczałam i nigdy nie przestanę wykluczać, że takowa bliskość mogłaby sporo zmienić w zachowaniu. Właściwa osoba na właściwym miejscu zawsze pomaga, tak myślę.
    Ach, no i jeszcze Emily! Marley! To jest cudowne, urocze wręcz! Nie spodziewałam się, że można coś tak ładnie wymyślisz, szczerze powiedziwaszy. Urzekło mnie to, sam jej opis, dredy oraz to, jak zwraca się do niej Angie (to też mnie urzeka, Stonesi, me serce...).
    Aj, i rzecz jasna to niewinne spotkanie na samym końcu. Któżby się tego spodziewał, haha! Przeznaczenie, co? Jestem ciekawa Twojej historii takiej znajomości, bo każda z nam ma inną, a ja uwielbiam czytać takie rzeczy i o nich pisać. Ale...ale wolnego! ,,(...) uważaj na Joe. To niezły zwierzak żądny młodych, pięknych pań, pomimo tego, że posiada żonę'' - ma żonę, żona też jest żądna takich młodych, pięknych pań, czychających na jej męża, znana jest w sieci pod pseudonim A. Madeline vel deMars, także o dyskrecję, ha, proszę!
    Ode mnie to wszystko, wybacz mi ten początek, ale wredota się we mnie wdała, mam to niestety w krwi po rodzicach.
    Daj znać, jak coś dodasz, możesz u mnie śmiecić.
    Weny, droga Chelle! ♥
    Witam na mojej liście polecanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga De Mars, nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna za ten piękny i wyczerpujący komentarz! Sprawiłaś, że uśmiecham się teraz jak głupia, tak mi jest przyjemnie. To genialne uczucie, kiedy ktoś w taki sposób oceni twoją pracę. Dziękuję :*

      A jeśli chodzi o ten spam xD Nigdy wcześniej tego nie robiłam i na drugim blogu zdobyłam czytelników w identyczny sposób jak Ty. W sumie to nie wiem czemu zastosowałam tą śmieciową metodę. Tak czy inaczej, wybacz ;__;

      Usuń
  7. NIE, NIE, NIE!!!! Chelle, ty.. ty... ty... (nie mogę wymyślić dostatecznie złego określenia, aby wyrazić moją złość). NIE BĘDZIESZ TU NIC MIESZAĆ!!!! ROZUMIESZ??!! Nie możesz tak... XD Nie chcę tutaj mieć żadnego ćpuna gwałciciela, alkoholika zdrajcę czy innego nie wiadomo kogo, który wszystko zepsuje! Doskonale się zaczyna! Taki pogodny prolog. :) Steven i jego teksty... Coś czuję, że na koncercie będzie ciekawie... :P
    Angel... cóż za imię... Znając Ciebie, Chelle, mam jakieś dziwne podejrzenia, że Steven (lub Joe, bo myślę, że to któryś z nich był narratorem na początku) znalazł swojego ANIOŁA - "młode dziewczę z wiankiem wplecionym w długie blond włosy. Biegła przed siebie w zwiewnej, letniej sukience śpiewając "San Francisco" i chichocząc co chwila. Była taka piękna i beztroska." - jeszcze tylko grubych, białych, pokrytych puchem anielskich skrzydeł brakuje. I o ile dobrze przeczytałam to akcja też toczy się w Mieście ANIŁÓW. XD Taak... Moje domysły... ;)
    No to czekam na rozwój "Snu o latającym staniku"... C:
    ~ Roksssi... xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roxy kochana, cieszę się, że Cię tutaj widzę! Ten komentarz to miód na moje uszy i serce :) Dzikuję Ci bardzo za przeczytanie i skomentowanie tego gówienka :*

      Usuń
  8. Wypiszmy to punktach, żebym się nie pomyliła C:
    1. Niesamowicie intrygujący adres strony
    2. Zachęcający tytuł notki ;D
    3. Ciekawy początek prologu. To był Steven, no nie? Na pewno ;x
    4. Nawet dobrze, że tak szybko się to rozpoczęło (y)
    5. Mocno zajmująca cała notka ;*
    6. Jak nie zgubię linku, to będę wpadać, bo serio mnie zaciekawiłaś ;3
    7. Postaram się wpadać.
    8. Będę C;
    :**

    ~Stroyer

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *pogubiła
      Miało być "żebym się nie pogubiła" xD

      Usuń
    2. Dziękuję Stroyer :D Lubię takie punkty. Bardzo przejrzyste :)

      Usuń
  9. Witam!
    Skomentuję jutro, okej? Bo mam trzy zamówienia na nagłówki na dzisiaj :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Jakiś czas temu zaczęłam szukać bloga z opowiadaniem o Aerosmith, ale cieńko. No i dzisiaj kilka chwil temu weszłam na bloga Watch over you i zobaczyłam ,że piszesz o tym cudownym zespole i BARDZO ci za to dziękuje ;)
    Zapowiada się bardzo ciekawie. Ten Steven i jego "podryw". A ta przyjaciółka Angel to ... wyobrażam ją sobie jako TOTALNĄ hipiskę. GENIALNA JEST przynajmniej w mojej wyobraźni ;p
    Na prawdę nie mogę się doczekać następnego rozdziału !
    I bardzo cie prosze informuj mnie o nowych rozdzoałach , plose ;)
    Nie przedłużając życzę MNÓSTWA WENY żeby rozdział pojawił się jak najszybciej i pozdrawiam ;)
    Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, że tutaj wpadłaś :) No i że skomentowałaś :D Dało mi to cholernego kopniaka do pisania kolejnych rozdziałów!

      Usuń
  11. Steven ma dużego AHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHA wątpie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo już wiem kto to napisał xD Pozdrawiam Cię droga D. ;*

      Usuń
  12. O jaaa
    Długo szukałam dobrego opowiadania o Aerosmith
    Ale w końcu go znalazlam :-D
    A raczej koleżanka mi go poleciła
    Za co bardzo jej dziękuję
    Czekam na pierwszy rozdział :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, nie wiedziałam, że opowiadanie o Aerosmith jest tak bardzo pożądane :D W sumie to lepiej dla mnie xD

      Usuń
    2. Jest o wiele Bardziej pożądane niż ci się wydaje. A przynajmniej u mnie xd

      Usuń
    3. To w takim razie cieszę się, że mogę zaspokoić Twoje pożądanie xD Jakkolwiek to brzmi xD

      Usuń
    4. Wiesz jak zaspokoić dziewczynę XD

      Usuń
  13. No no ciekawie się zapowiada ;D Na samym początku takie akcje? xDD
    Czuję, że fajnie tu wykreujesz Stevcia :))
    Podoba mi się prolog i czekam na więcej. Blog jest już u mnie w polecanych.
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  14. O kurwa... Zajebiste... Kurwa te wszystkie sceny i moja wyobraźnia to złe połączenie... Zaciesz na ryju mi się nadal trzyma...
    Fuck... Moje zdolności wysławiania się mnie powalają...
    Po prostu wykurwisty w kosmos i czekam na następny... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem, już jestem! Przepraszam bardzo!
    Hhehe zapowiada się zajebiście.
    Ja od razu wiedziałam, że pierwszy akapit to perspektywa Stevena! :3
    I glówna bohaterka (tak mi się wydaje) Angie! I koncert Aero *.* (jeszcze tego nie przebolałam :(((( )
    Latające staniki? Gdybym była na koncercie Aerosmith w latach 80-90 to mój też by wyleciał chyba xD.
    Wiem, jestem dziwna.
    Hhahaha, darmowe wejście? Czemu ja tak nie mogę? Czemu nie mogę spotkać Stevena na ulicy? DLAACZEGO?
    Hahaha, on liczy na stanik. Hahahaha
    " To niezły zwierzak żądny młodych, pięknych pań, pomimo tego, że posiada żonę."- TO BYŁO WSPANIAŁE AHHAHAHAHAHAHHAAHHAHAHAHAHAHAAHHAHAHAHAHAHAHAHAAHHAHAHAHAHAHAHAAHAHAAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAAHAHAAHHAAHHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHHAAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAAHHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHHAHAHHAHHHHAHAHAHAHAHHAAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHHAHAHAHAHAAHAAHHA
    WIESZ ŻE TEN BLOG JEST ZAJEBISTY?
    . "To niezły zwierzak żądny młodych, pięknych pań, pomimo tego, że posiada żonę.' -HAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAH NO NIE MOGĘ PRZESTAĆ SIĘ Z TEGO ŚMIAĆ HAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAAHHAHAH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Estranged, dziękuję Ci baardzo, baardzo mocno za ten motywujący komentarz ;* Kocham Cię za to, że jesteś taka postrzelona :D Wielbię takich ludzi :)

      Usuń
  16. Wells well well my... Chelle!
    Też mam walkmana Sony :')
    Haha nie będę pierdolić o sobie. Jak zwykle xD
    ZAJEBISTE! Sam tytuł mnie rozbroił ;D latające staniki... juz było wiadomo, że będzie ciekawie. I jak zwykle się nie zawiodłam. W końcu to ty, ha!
    Angel. Zajebiście, że się nazywa Angel. Nie wiem czemu, po prostu zajebiście. Podoba mi się xD Emily juz lubię. Lubię takich zajaranych. Śmieszni są.
    A tak na poważnie...
    STEVEN TYLER OOOOH :3
    Samo to nazwisko jest jak... yyy.... słodki... cukierek..? Niee chyba się zapędziłam. A może nie?
    W każdym razie... prolog był naprawdę świetny. Taki... ciepły.
    Wierzę, że w pierwszym rozdziale polecą staniki.
    cały tabun staników. Ja bym założyła ze trzy na raz żeby tylko rzucać nimi w Stevena. No jeden bym poświęciła dla Joe. Ha żartowałam. Wszystkie do Tylera!
    Dobra skończę pieprzyc.
    Weny moja kochana.

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steven Tyler to cała cukiernia, a nie tylko słodki cukierek XD Uwielbiam tego gościa. Jest zajebisty. Ma genialny głos, ciekawy charakter z tego co widzę w edycjach American Idol no i wywiadach :) A do tego przystojny. Cud, miód i malina :D
      Dobra, ale koniec! Też się zapędziłam xD

      Dziękuję Rocky, że wpadłaś i przeczytałaś to coś. Jeszcze bardziej dziękuję za pozostawienie tu komentarza. A w dodatku tak wspaniałego! :*

      Usuń
  17. Jestem oczarowana! Opowiadanie i tu będzie Aerosmith! Jej! Cudownie się zapowiada. Tak bardzo mnie zaintrygowałaś. Czyżby między główną bohaterką a Stevenem było coś, coś? Hmmm. Hahaha. Zobaczymy. Oby jednak coś, coś. Ja mogę chcieć Joe. Co tam żona, haha.
    No nic. Czekam na następny i byłabym bardzo szczęśliwa jakbyś miała informowała o tym swoim cudzie, które piszesz :)
    btw. Nowy! Zapraszam :) http://gunsnroses-just-a-little-patience.blogspot.com/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobało Ci się to co tworzę. To dla mnie dużo znaczy, szczególnie na samych początkach opowiadania.
      Dziękuję za pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza. :)
      A no i oczywiście będę informować! :D

      Usuń
  18. O matuchno *_* tak *_* stało się *_* zakochałam się!
    Kocham sen Stevena! I mam nadzieję, że w końcu znajdzie to dziewczę z wiankiem we włosach, które będzie umiał obdarzyć uczuciem.
    Latające staniki mają swój urok. Nie wiem co wymyślisz, ale jeśli ten koncert się odbędzie i stanik będzie leciał w stronę Tylera to liczę na jakiś cudowny happy end. Szczerze mówiąc, od pisania tych smutasów u mnie mam już dość ciągłych kłótni, płaczu i całej reszty. Mam nadzieję, że opowiadanie o Aerosmith będzie piekielnie miłą odmianą.
    "Ulica rozpusty". Kiedy to przeczytałam twarzyczka wyszczerzyła mi się w uśmiechu i tak już chyba zostanie do rana. Tak prawdziwe, a tak zabawne stwierdzenie.
    Zaintrygowała mnie Marley. To musi być ciekawa postać!
    Nie potrafię sobie wyobrazić, co ja zrobiłabym na miejscu bohaterek. Ciekawy początek!
    Czekam na kolejny cudowny sen!
    No i masz! Już zapowiedź, że "nie będzie już tak kolorowo"... ale na razie jest! Trzeba korzystać. Nie śpiesz się z tą likwidacją barw. Ja lubię kolorki ;*
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dalszej weny ♥

    P.S. Przepraszam, że tak krótko. Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się wykrzesać więcej ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. REVERIE!!! Dziękuję Ci kochana za tak wspaniały komentarz, który dodał mi skrzydeł (redbull to ściema xD)! Jesteś wielka, że chce Ci się czytać moje śmieci. Dziękuję bardzo :**

      PS Niedługo wpadnę do Ciebie wszystko skomentować. Czytałam dawno, ale nie miałam możliwości skomentować ;__;

      Usuń
    2. Przestań już tak zaniżać wartość wszystkiego co piszesz. Robi mi się smutno jak coś na co poświęcasz pewnie sporo czasu nazywasz "śmieciami" ;_;
      Redbull to ściema! Dokładnie tak! Nie można się nie zgodzić :D
      Cała przyjemność po mojej stronie!

      Usuń
    3. Moja twórczość w porównaniu z Twoją to śmieci :D No, ale nie ważne XD

      Usuń
  19. Ciekawie się zapowiada ,czekam na następny i na koncert.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz :D
      Nowy rozdział pojawi się niebawem!

      Usuń
  20. Witaj!Widze ,ze opowiadanie juz zakonczone.Ale naprawde jest wspaniale.
    Pomysl jest switny i to spotkanie Stevena w sklepie muzycznym.No marzenie!
    Wiem ,ze i tak tego nie odczytasz ,ale wiedz ,ze jest ti wspaniale.
    Pozdrawiam ,Maddie.

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony