-Jo, mam pytanko. Mogłabyś pożyczyć mi tą płytę gdzie wokalista śpiewa w jednej piosence o whisky? - Uśmiechnęłam się serdecznie, kiedy dziewczyna spoglądała na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Dżem? Jasne, wchodź to ci pokażę parę innych zespołów. Zrobię jakąś herbatkę z prądem albo coś mocniejszego. - Puściła do mnie oczko. Od razu przystałam na propozycję, odstawiając jedynie do mieszkania kota, który już wyrywał mi się z rąk. Weszłam do jej fortecy. Już na samym wejściu przywitały mnie dźwięki jakiejś rockowej, polskiej kapeli. - Siadaj. - Poklepała koło siebie miejsce, gdzie bez zastanowienia posadziłam swój tyłek. Z zainteresowaniem przyglądałam się dużej paczce i płytom, które rozrzucone były po całej ławie. - Dzisiaj dostałam płyty od mamy. - Uśmiechnęła się, jednak w tej minie można było wykryć jeszcze smutek. Nie chciałam wnikać, o co chodzi.
- Udało jej się je wysłać? - Nie ukrywam, że byłam lekko zdziwiona. Prawie każdy wiedział, że do nas nie dochodzi nic ze wschodu.
- Na czarno. - Skrzywiła się lekko. - Wiesz, cholernie zależy mi na tych płytach. Chcę wiedzieć co dzieje się na rynku muzycznym w ojczyźnie, tym samym mając jeszcze więź z krajem, więc mama ryzykuje kombinując jak mi je przesłać. - Dotknęła album grupy "Lady Pank", podnosząc jednocześnie wzrok. - Posłuchasz ze mną?
-Pewnie. Mnie dwa razy nie musisz pytać, jeśli chodzi o muzykę. - Zaśmiałam się, podnosząc do góry obie ręce. Poczułam wtedy lekkie zawroty w głowie, jednak to zlekceważyłam, tłumacząc się miesiączką. Zamrugałam kilkakrotnie oczami i już było lepiej. Joan właśnie nastawiała jakąś płytę, którego wykonawcy kompletnie nie znałam. Z lekkim zniecierpliwieniem i ekscytacją czekałam na pierwsze dźwięki. Do uszu doleciało mi całkiem co innego, niż się spodziewałam. Nastrojowa piosenka, o nostalgicznym brzmieniu. Nie wiedziałam jaki był przekaz, jednak Jo słuchała tego ze łzami w oczach. Wczułam się w utwór i mną też zaczęły targać emocje, mimo że nie znałam polskiego. Spojrzałam jeszcze na okładkę krążka. "Stan Borys" - tak nazywał się artysta, który właśnie był w trakcie refrenu piosenki pod tytułem "Jaskółka uwięziona". Poczułam jak zamazuje mi się obraz i tracę równowagę, opadając na kanapę. To były ułamki sekundy. Wpadłam w jakiś trans, czy co? Przed oczami miałam mgłę, słyszałam jedynie głos serca i pulsowanie skroni, przez które przebijał się niewyraźny głos Joan. Nie miałam pojęcia co się działo. Powoli traciłam.kontakt z rzeczywistością. "Ja umieram?" - Tylko takie potrafiłam zadać sobie pytanie. Tępo patrzyłam się w Joan, szperającą mi po kieszeniach, a następnie biegnącą do telefonu. Potem już pustka, czerń, nicość.
~*~
Siedziałem sam w domu, przeglądając uważnie papiery rozwodowe, rozmyślając o przyszłości. Powoli wychodziłem na prostą. Byłem wolny od nałogu, jedynie na obserwacji, miałem się rozwieźć, nagrać nową płytę, zacząć nowy rozdział w życiu. W głowie siedziało mi wiele wizji, które jakby wyparowały wraz z głośnym dźwiękiem dzwoniącego telefonu. Podszedłem do stolika i pospiesznie podniosłem słuchawkę.
- Pan Steven? Nie wiem kim pan jest, ale Angel miała pana telefon zapisany na karteczce w kieszeni i dzwonię, bo ona zemdlała i nie mam pojęcia do kogo się zwrócić. Pogotowie już zawiadomiłam, jedzie do mojego mieszkania, której jest naprzeciwko drzwi Angel. - Mówiła spanikowana, niemal jednym tchem, a mi z każdym słowem robiło się coraz gorzej.
- Już jadę. - Rzuciłem telefonem i zerwałem się z miejsca. Ciężko było mi pozbierać myśli. Czułem strach, panikowałem. Miałem wrażenie, że tracę jedną z najważniejszych osób w moim obecnym życiu. Mknąłem przez ulice Los Angeles niczym wariat, chcą już być koło Angie. Ciężko było opisać stan w jakim byłem. Do oczu same cisnęły mi się łzy, kiedy zacząłem spekulować, co się dzieje. - Kurwa, zamknij się! - Skarciłem sam siebie, za te wszystkie negatywne myśli. Pewnie to nic poważnego, będzie dobrze. Musiałem pomagać sam sobie podczas tej męczącej drogi. Piętnaście minut trwało jakby w nieskończoność. Nareszcie dotarłem. Zostawiłem auto z kluczykami w cholerę i wbiegłem do mieszkania koleżanki Angel. Byli tam już ratownicy medyczni, którzy klęczeli nad nią, a obok leżały nosze. Chciałem się przez nich przebić, kiedy zobaczyłem jak wygląda blondynka. Zakuło mnie w sercu, chciałem jej pomóc, lecz wiedziałem że nie mogę. Wszystko trwało tak szybko. Zabrali ją na dół i zapakowali do karetki.
- Mogę z nią jechać? - Zapytałem jednego z ratowników. - A kim pan dla niej jest? - Zmierzył mnie podejrzliwie.
- Jej facetem. - Rzuciłem bez zastanowienia. Koleś wpuścił mnie do środka, a ja od razu usiadłem obok Angel. Bałem się, cholernie się bałem. Teraz uświadomiłem sobie jak bardzo mi na niej zależy i jak bardzo ją pokochałem. - Będzie dobrze. - Pocałowałem gładką dłoń blondynki, z trudem hamując łzy. Czułem się taki rozdzierany w środku, kuty w serce sztyletem. Najchętniej oddałbym jej wszystko, aby oprzytomniała i uśmiechnęła się do mnie radośnie.
- Bierzemy ją, szybko! - Do uszu dobiegły mi krzyki ratowników. Byliśmy pod szpitalem. Zabrali Angel, a ja nie za bardzo widziałem co się dzieje. Błądziłem gdzieś w najczarniejszych myślach, bijąc się jednocześnie z samym sobą. Biegałem po korytarzu oddziału, starając się czegokolwiek dowiedzieć.
- Ja pierdolę, niech mi ktoś coś w końcu powie! - Wydarłem się, skupiając na sobie wszystkie spojrzenia zaskoczonych ludzi. - Gdzie jest Angel Blue i co się z nią dzieje?!
- Spokojnie, proszę się uspokoić. - Podeszła odo mnie niska pielęgniarka, starając się usadzić mnie na krzesełku.
- Jak mam być kurwa spokojny, jak nie wiem co się dzieje?! - Załamał mi się głos, a kobieta obdarzyła mnie jedynie współczującym spojrzeniem. Osunąłem się po ścianie, głośno wypuszczając powietrze i przecierając oczy.
- Pan jest partnerem pani Blue? - Podszedł do mnie jeden z ratowników. Energicznie przytaknąłem, czekając na odpowiedź. - Nieoficjalnie mogę powiedzieć, że jest już dobrze. Pani Angel jest teraz bardzo osłabiona, ale wyjdzie z tego. - Odetchnąłem z ulgą, czując jak kamień spada mi z serca. Podziękowałem mężczyźnie i przy okazji zapytałem się, kiedy będę mógł zobaczyć swojego anioła. - O to proszę się pytać doktora Smith'a.
~*~
Zobaczyłam światło, niewyraźne zarysy białego jak śnieg pokoju. Słyszałam szum przerywany co chwila regularnym, rytmicznym pikaniem jakiegoś sprzętu. Coraz szerzej otwierałam powieki, starając się wyostrzyć obraz. W głowie siedziała mi pustka, prawie nic nie potrafiłam sobie przypomnieć. Zero konkretów, jedynie urywki, skrawki, kadry ucięte z tego kiepskiego filmu. Podciągnęłam się do góry na łokciach, przestawiając się na pozycję siedzącą, kiedy ktoś wszedł do sali, strasząc mnie tym samym jak duch.
- Angie, w końcu wstałaś. - To Steven wkroczył do pomieszczenia.
- Ile spałam? - Przetarłam jedną ręką oczy, a drugą przeczesałam włosy.
- Dwadzieścia sześć godzin. - Przysiadł tuż koło mnie. Od razu wtuliłam się w jego ramiona, chcąc poczuć to bezpieczeństwo, jakie mnie otaczało w takich właśnie chwilach. Steven pogładził mnie po plecach i pociągnął nosem. W tym momencie do pokoju wszedł lekarz, który postanowił nas rozdzielić.
- Przepraszam, ale muszę pana na chwilę wyprosić. Muszę przeprowadzić kilka badań.
- Wrócę, kiedy tylko będziesz wolna. - Pocałował mnie w policzek i wyszedł tyłem, nie spuszczając ze mnie smutnego wzroku. Czułam się... Tego nie można było opisać. Radość, a jednocześnie smutek i obawa. Nie potrafiłam panować nad swoimi myślami, które błądziły nie wiadomo gdzie.
-Ma pani świetnego partnera. - Lekarz przywołał mnie do świata żywych. - Siedział przy pani cały czas, te dwadzieścia sześć godzin. Strasznie się niepokoił, płakał czekając aż się pani obudzi. Musi panią strasznie kochać. - Wpatrywałam się w mężczyznę w białym fartuchu z kruczoczarnymi włosami jak w obcego. Troszkę zaskoczyły mnie jego słowa. Steven był ze mną cały ten czas? Kilka miesięcy temu wydawało się być surrealistyczne spotkanie go, a co dopiero obecność przy mnie w takiej sytuacji. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie wiem dlaczego tak się stało. Chciałam jeszcze raz zobaczyć bruneta i wtulić się w jego ramiona. Potrzebowałam go z każdego dnia na dzień co raz bardziej. Uzależniałam się jak od narkotyku i chciałam więcej. Boże, to mnie przerastało. Balansowałam na cienkiej lince przyjaźni tuż nad przepaścią czegoś w rodzaju miłości. Musiałam objąć to myślami, ale nie mogłam. Miałam mętlik, od którego nie potrafiłam się uwolnić. Czarne nie było czarne, a białe - białe. Uroki dzieciństwa i okresu poniekąd wiecznego życia nastolatka uciekały w popłochu. Trzeba było samemu ocenić. Po raz pierwszy w życiu stałam przed poważnym wyborem. Moja pewność, przekonania, poglądy, wolność w podejmowaniu decyzji nagle się ulotniły. Chyba zaczynałam prawdziwie dorastać.
~*~
Kolejne dni mijały mi na przesiadywaniu w szpitalu razem z Angel z nosem w papierach rozwodowych. Coraz bardziej stresowało mnie to życie. Cyrinda nie dawała za wygraną, a stan zdrowia Angie tylko delikatnie się poprawiał. Lekarze mówili, że to nic takiego, a jednak nie pozwalali jej wyjść. Ona mimo to nie traciła swego ślicznego uśmiechu. Wprowadzała prawdziwe słońce do tego szpitala, chodząc po korytarzu, zaczepiając ludzi i opowiadając im przeróżne żarty. Mogłem patrzeć na to godzinami i zastanawiać się, jak tak można? Jesteś w szpitalu przykuty do łóżka, nie masz co robić, boisz się o zdrowie... Przecież tyle czynników jest przeciwnych jej radości. Większość ludzi już dawno by się załamała i pisała same czarne scenariusze.
- Steven, co sądzisz o urwaniu się stąd i pójściu do jakiejś knajpy? - Uśmiechnęła się do mnie, naciągając po samą szyję białą, szpitalną pościel. Już miałem ją zganić za ten pomysł, bo przecież musiała być w szpitalu, była osłabiona, ale przecież raz mogłem jej na to pozwolić.
- Możemy iść. Jestem głodny jak wilk.
- Widzę apetyt dopisuje. - Wyskoczyła z łóżka i poprawiła ten dziwaczny strój szpitalny. Nie znosiłem tych łaszek, źle się kojarzyły, jak całe to miejsce.
- O tak. Mam cholerny apetyt... - Zaśmiałem się w duchu. Miałem apetyt na nią, ale chyba nie wypadało tak z tym wyskakiwać w szpitalu. Tutaj ściany mają uszy, a babcia która jest w sali obok Angel wygląda na podejrzaną. Jak agentka FBI ukryta pod przykrywką schorowanej emerytki.
- To idziemy, tylko się przebiorę. Poczekaj już na zewnątrz jak chcesz. Możesz zostać, ale... - Już się rozkręcała, więc przymknąłem jej usta pocałunkiem. Angel oderwała się ode mnie z uśmiechem na ustach, szeroko otwierając te hipnotyzujące oczęta. Wiedziała jak uwieźć faceta, albo po prostu miała to już wrodzone, taki uwodzicielski charakter i zachowanie. Ta druga opcja wydaje się być bardziej prawdopodobna. Angie wszystko robiła z taką naturalnością, a jej zachowania i wypowiedzi nie były wymuszane. To najbardziej urzekało. - Czyli zostajesz? - Podniosła do góry jedną brew, po czym jakby nie zważając na moją obecność zrzuciła koszulkę. Po chwili obróciła się w moją stronę, przejeżdżając językiem po białych ząbkach. Grała ze mną na ostro, doprowadzając mnie do skraju wytrzymałości. To tak jak facet nie jedzący nic od kilku tygodni, zobaczyłby nagle wielkiego indyka. No błagam! Oczywiste było, że zadziałam. Tylko nie miało to tak wyjść jak zwykle. Nie chciałem, aby poczuła się w jakikolwiek sposób wykorzystana. To Angel miała większe pole manewru. Zbliżyła się jeszcze bardziej, po pewnym czasie wtulając się we mnie. Moje dłonie powędrowały od razu na jej plecy i jeździły po gładkiej skórze. Dreszcze pod opuszkami palców jeszcze chyba nigdy nie przynosiły tak dużej satysfakcji. Przenieśliśmy się pod ścianę, gdzie nie obyło się bez pocałunków i gdzie posunąłem się nieco dalej. Ręce jakby same powędrowały na jej piersi, które były... O matko.
Wszystko leciało tak szybko, chyba za szybko, bo Angie zauważając to zaprzestała pieszczot. - To co, idziemy? - Uśmiechnęła się szeroko, naciągając na siebie top z Deep Purple.
- Ta... Tak. - Wymamrotałem, wracając do siebie. Blondynka doprowadzała mnie powoli to urwiska. Nie miałem pojęcia, ile wytrzymam.
- Steven, co sądzisz o urwaniu się stąd i pójściu do jakiejś knajpy? - Uśmiechnęła się do mnie, naciągając po samą szyję białą, szpitalną pościel. Już miałem ją zganić za ten pomysł, bo przecież musiała być w szpitalu, była osłabiona, ale przecież raz mogłem jej na to pozwolić.
- Możemy iść. Jestem głodny jak wilk.
- Widzę apetyt dopisuje. - Wyskoczyła z łóżka i poprawiła ten dziwaczny strój szpitalny. Nie znosiłem tych łaszek, źle się kojarzyły, jak całe to miejsce.
- O tak. Mam cholerny apetyt... - Zaśmiałem się w duchu. Miałem apetyt na nią, ale chyba nie wypadało tak z tym wyskakiwać w szpitalu. Tutaj ściany mają uszy, a babcia która jest w sali obok Angel wygląda na podejrzaną. Jak agentka FBI ukryta pod przykrywką schorowanej emerytki.
- To idziemy, tylko się przebiorę. Poczekaj już na zewnątrz jak chcesz. Możesz zostać, ale... - Już się rozkręcała, więc przymknąłem jej usta pocałunkiem. Angel oderwała się ode mnie z uśmiechem na ustach, szeroko otwierając te hipnotyzujące oczęta. Wiedziała jak uwieźć faceta, albo po prostu miała to już wrodzone, taki uwodzicielski charakter i zachowanie. Ta druga opcja wydaje się być bardziej prawdopodobna. Angie wszystko robiła z taką naturalnością, a jej zachowania i wypowiedzi nie były wymuszane. To najbardziej urzekało. - Czyli zostajesz? - Podniosła do góry jedną brew, po czym jakby nie zważając na moją obecność zrzuciła koszulkę. Po chwili obróciła się w moją stronę, przejeżdżając językiem po białych ząbkach. Grała ze mną na ostro, doprowadzając mnie do skraju wytrzymałości. To tak jak facet nie jedzący nic od kilku tygodni, zobaczyłby nagle wielkiego indyka. No błagam! Oczywiste było, że zadziałam. Tylko nie miało to tak wyjść jak zwykle. Nie chciałem, aby poczuła się w jakikolwiek sposób wykorzystana. To Angel miała większe pole manewru. Zbliżyła się jeszcze bardziej, po pewnym czasie wtulając się we mnie. Moje dłonie powędrowały od razu na jej plecy i jeździły po gładkiej skórze. Dreszcze pod opuszkami palców jeszcze chyba nigdy nie przynosiły tak dużej satysfakcji. Przenieśliśmy się pod ścianę, gdzie nie obyło się bez pocałunków i gdzie posunąłem się nieco dalej. Ręce jakby same powędrowały na jej piersi, które były... O matko.
Wszystko leciało tak szybko, chyba za szybko, bo Angie zauważając to zaprzestała pieszczot. - To co, idziemy? - Uśmiechnęła się szeroko, naciągając na siebie top z Deep Purple.
- Ta... Tak. - Wymamrotałem, wracając do siebie. Blondynka doprowadzała mnie powoli to urwiska. Nie miałem pojęcia, ile wytrzymam.
______________________________
Taaadaaa! Udało mi się Was zaskoczyć? Mam nadzieję.
Proszę o komentarze, które dodają mi mnóstwo motywacji do dalszego klikania w klawiaturę.
Love,
Chelle
PS Zapraszam do zakładki "BOHATEROWIE"
Witaj, Chelle!
OdpowiedzUsuńMmm, no rozdział mi sie bardzo podoba (zresztą jak zwykle, ale to szczegol xd)! Angel w szpitalu, łzy i strach Stevena o nią...❤ Się wzruszyłam :')
Babcia z FBI? Hahahaha jeblam, te babcie zawsze takie :D. Pieszczoty w szpitalu? Mm xD, tylko ze Tyler nie chce, żeby Angel się poczula wykorzystana, ale on juz powoli nie wytrzymuje, no nie wiem, nie wiem, wyczuwam jakiś zwrot akcji o 180°. Dżem, Lady Pank, Stan Borys...❤ No kupiłaś mnie! ❤
Ja nie wiem, jak ty piszesz takie rozdzialy?! One są slodkie, ale nieprzesłodzone, aaa, fakt, to talent ❤
Takze no, kocham cie Chelle i pozdrawiam ❤
Julka! :*
Jejku, jak mi miło. No po prostu pękam teraz z dumy. Tyle mi komplementów tutaj napisałaś. Nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie podziękować! :*
UsuńHej, hej, Chelle!
OdpowiedzUsuńPrzybyłam, ale muszę się śpieszyć, bo moi rodzice pojechali do Lidla i zaraz pewnie wrócą, więc wiesz...
No to, zaczynam!
Joan... W takim razie już wiem jak dostała te płyty. Och, ja ostatnio ciągle słucham Dżemu, sama nie wiem dlaczego. Tak jakoś po prostu dawno ich nie słuchałam i teraz mnie naszło.
Kiedy Angel zemdlała, ja od razu wiedziałam, że Steven do niej przyjedzie, i że z nią zostanie. No, bo jak inaczej? W końcu ją kocha, tak? No jasne, przecież to widać. Ten cały Adam nawet do niej nie przyszedł, więc...? Od razu widać. Choć możliwe jest, że Adam o tym nie wiedział... Czekaj, on miał na imię Adam? XD
Boże, ja nie wiem, co Ci tu napisać. Może... Och, Steven Ty... ZDRADZIŁEŚ MNIE! Obmacywałeś jakąś obcą babę, no wiesz Ty co?! Śpisz na podłodze, znowu! Taka moja kara dla niego. XD Ok, może i Angel nie jest jakąś tam obcą babą, ale to i tak jest zdrada! Choć... Ja chcę, żeby mnie zdradził. ;_; Pożyczam go. Ale tylko na określony czas!
Idę już, bo chyba przyjechali, a ja miałam zrobić herbatę. ;_;
Tak to własnie jest, jak się wstaje po 10. XD
Weny!
Jak ja chciałabym tak szybko pisać komentarze jak Ty... I to jeszcze takie. Eh, jak widać nie potrafię :(
UsuńDziękuję Ci wspaniale za tą opinię! :**
Pozdrawiam!
PS Steven Tyler jest mój, więc wychodzi na to, że cały czas Cię zdradza xDD
Cześć, moja Kochana, na wstępie już chciałabym Cię przeprosić za ewentualną jakość komentarza, który właśnie czytasz, ale jest on pisany z telefonu (tym razem ja mam pewne problemy techniczne z internetem), dlatego przymjnijmy oczy na możliwe literówki i dziwne słowa...autokorekta.
OdpowiedzUsuńZacznę od Joan, gdyż to pierwszy fragment. Wyjaśniło się, skąd dziewczyna ma te wszystkie płyty i jedyne, co ja tu mogę powiedzieć, to szacunek dla mamy, która dość sporo ryzykuje, prawda? Ale przynajmniej w słusznej sprawie, haha. I Dżem Dżemem, Lady Pank to inna bajka. Ale Jaskółka Stana Borysa od zawsze w sobie coś niesie. Niesamowicie pięknai trudna metafora do wolności, determinacji, ja kocham tę piosenkę, ten utwór, z całego serca. Są jeszcze...Kręgi Na Wodzie. Ciężkie jest to, co stworzył, ale można się w tym zatracić, nawet bez rozumienia tekstu, z nim to już w ogóle. Czary? Tak, Angel została przez to przeklęta! Ale jakkolwiek by na to nie spojrzeć, wyszło, że ma...faceta. Hej, tak na marginesie, ostatnio stało się coś dziwnego, jeśli chodzi o Stana Borysa, ale o tym to ja Ci opowiem prywatne, jakbyś chciała, ha!
Steven. Steven, Steven, nowa droga. On jest tak bardzo popieprzonym człowiekiem, nie wytrzymuję! Jak to jest, że taki zwyrodniały skurwiel zachowuje się w taki przecudowny, czuły sposób w stosunku do jakiejś dziewczyny, co się dzieje! Kiedy on w końcu uwolni się od Cyrindy, będzie już dobrze, będzie tylko taka panna Blue, och... Zakochałam się w jego wypowiedziach tutaj. Najpierw rzuca, że jest związany z Angie, potem klnie na pół oddziału, bo nie ma pojęcia, co się z jego umowną dziewczyną dzieje. Boże, umowną? Naprawdę? Przecież tu jest miłość, przecież ją widać, słychać...czuć.
A blondyneczka w jakim szoku, piękne łzy, gdy dowiedziała się o wierności (taaak) Stevena. To było urocze, lubię czytać takie rzeczy. Co więcej...zdała sobie sprawę z dorastania, co w tym wypadku jest chyba cenne. Ale to nie zmieniło wiele! Wciąż jest tak nieziemsko zadziorna, wciąż kręci i tak słodko mami nieposkromionego bruneta, mwah! Cudnie, narobiła mu apetytu nie tylko na knajpę (autokorekta twierdzi, że na ,,kanapę", ha!), ale i na siebie i w końcu DO CZEGOŚ doszło! Ale jaka ona jest okropna, tak nagle przestała... I koniec? Kurwa, no koniec!
Wiesz co, ja tak sobie piszę ten komentarz i zaczęłam się śmiać. Piszesz w zupełnie innym stylu ode mnie, a zarówno deMars pisze przesłodzone (zasłużenie!) komentarze Chelle, a Chelle pisze cuda pod dziećmi deMars. Twoje opowiadanie jest białe, moje jedt czarne, co według mnie jest pięknego, wspominałam o tym? Och, kocham to, jest cudnie jak zawsze.
Dzięki za to, dzięki za rozmowy, dzięki za Ciebie, Kochana ;*
Problemy z internetem to straszna rzecz. Doskonale o tym wiem, dlatego współczuję, a jednocześnie dziękuję za poświęcenie. Bardzo, ale to bardzo zmotywował mnie Twój piękny komentarz. Mam banana cały dzień na ryjcu, dziękuję! :**
UsuńBędę pisać w punktach, bo tak mi łatwiej ;) Oraz będę czytac i na bieżąco pisać komentarz :D
OdpowiedzUsuń(1) Ahhhh, aż sobie zapuszczę Dżemora :D
(2) Taaaaa, jasne "miesiączka" XD
(3) Ej ej ej... co jest?! O.O Dobra czytam dalej o.o.
(4) Rusz dupsko Steven i jedź tam, a nie pierdol
(5) Ha! Facetem ... chciałbyś...no własnie...chciałbyś...więc na co kurwa czekasz?!! Do roboty jełopie!
(6) Dobra, dobra, w tym punkcie nie wiem co napisać. Steven leci do doktorka. Luzik :P
(7) No i dobrze, że z tego wyjdzie...chyba, że zrobisz takie BUM! Umarła! Suprajs madafaka!!
(8) "W głowie siedziała mi pustka..." Haha a to ci nowość XD
(9) Ehhh ona kocha jego, on kocha ją, ale nie kurwa. Razem nie będą bo muszą robić dramaty jebane...ehhh jak z moja przyjaciółką -.-
(10) Babcia specjalny agent FBI O jaaaa! Miałaby takie fajne okulary i garniaczek i takie fajne przyrządy do agentowania! XD
(11) Ha! XD Biedny Tyler, pewnie liczył na jakieś seksy XD
Rozdział cudowny i jestem cholernie ciekawa jak potoczy sie dalej ta historia. Jestes naprawdę utalentowana i czekam na więcej :D
Pozdrawiam x666 :D
Jaki pomysłowy komentarz! Ha, pierwszy raz chyba taki widzę! Jejku, zauroczyłaś mnie takim oto sposobem wyrażania opinii. Genialne! Teraz będę cały dzień przeżywać xD
UsuńDziękuję :*
Cholera, wiesz, kochana toksyczna bliźniaczko (hehe ♥), że przeczytałam to cudo właściwie kilka minut po dodaniu? Naprawdę, i znów tyle zwlekałam z komentarzem, eh. Nie mam na nic czasu, pomocy :_: Dobra, bo się rozpiszę nie na temat... Swoją drogą, powiem Ci, że jestem w tym momencie nadpobudliwa, bo 'So Far Away' Straitsów mi teraz w słuchawkach leci, i mimo, że ten utwór energią nie porywa, to mam do niego tak olbrzymi sentyment, że siedzę i śpiewam. Ekhem... Wyję. Tak, wyję, nie śpiewam, cholera :_;
OdpowiedzUsuńKurde, Chelle, zabij mnie, bo piszę od rzeczy.
Nie no, przechodzę do rozdziału, teraz już na pewno, bez dwóch zdań! Także tego... Wątek z polską muzyką był taki fajny! :D Wiesz, ja od kilku tygodni tak skrajnie podniecam się Dżemem wraz z koleżanką, że jak tylko słyszę 'Mamo piszę do Ciebie wiersz...' to się potrafię z miejsca rozryczeć. Tutaj niby tylko wspomniane było o tym zespole, ale wiesz... aż mi serce szybciej zabiło xD
Jeju, ja myślałam, że ją tak zamroczyło, bo taka piękna ta muzyka, haha. A tu się nagle okazuje, że szpital! Kroplówki, pikadełka, no nie :_: Jak dobrze, że Angel ma Stevena, wiesz? I w ogóle, jak on się tak przejął tym wszystkim, to było takie... słodkie? Widać, że facetowi zależy, no. I serio, strasznie mi się to podoba.
Tylko żal mi jednak trochę Angie. Chyba niezbyt miło jest zdać sobie sprawę, że się dorosło, prawda? Że dzieciństwo ostatecznie dobiegło końca i, że czas naprawdę stawić czoła problemom... i uczuciom. A w kwestii uczuć, to Tyler też ma problem! Nie, no w sumie wszystko jest jasne- zakochał się! Ale zdaję sobie sprawę, że takie, ekhem, wyznanie miłości jest ciężkie dla nich obu... cholera, ale wierzę, że to nastąpi.
Jacy zbuntowani! Ucieczki ze szpitala, no nieźle. Jak dzieci w szkole! Ktoś mi niedawno opowiadał, że jak był w szpitalu, to tacy starsi panowie chodzili palić do kibla xD Cofanie się w rozwoju na stare lata chyba rzeczywiście jest możliwe, haha!
Cóż, Chelle, rozdział cudny jak zwykle. Nie taki radosny może, ale napisany no... No świetnie, w końcu Ty, siostro, jesteś jego autorką :))
Trzymaj się! ♥
Hugs, Rocky.
Moja toksyczna bliźniaczko, cudeńkiem to jest Twój komentarz!
UsuńWiesz, że Cię wielbię, no nie? :D
Dziękuję Ci serdecznie :**
Hohoho no nieźle! Sex w szpitalu? Dobrze, że do niego nie doszło ,bo... właśnie dlaczego do niego nie doszło? xD no dobra wiem że nie wypada i wgl, ale byłoby zabawnie. ^^
OdpowiedzUsuńBiedna Angel. Jestem ciekawa co się jej stało? Anemia czy coś w tym stylu pewnie. Chodź, czy ją wiem... Nie mam głowy do myślenia ;(
O jej. Steven jest taki koooochany <3 Zakochał się staruszek :0 Ale cudownie. Jeżu:* Mam nadzieję, że szybko podpisze te papiery i wgl będzie wolny!
Dżeeeeeeeem <3 Dobra bie ważne xd
I strasznie mi się podobało kiedy opisywałaś te uczucia które towarzyszyły Angel , kiedy lekarz powiedział, że Steven czekał cały ten czas.
No i przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale nie miałam czasu. A i jeszcze przepraszam, że nie skomentowałam pod poprzednim, ale tak jakoś wyszło, że nie byłam w stanie. Nie wiem dlaczego. No j jeszcze jedno przepraszam za beznadziejny komentarz, zwykle są lepsze ;(
Dużo weeny ci życzę i żeby niedługo pojawił się nowy rozdział ;)
Wiki
Hahah tyle przeprosin, a przecież nie musiałaś mi ich pisać! :D
UsuńDziękuję Ci, że jesteś i przychodzisz tutaj cały czas i komentujesz, bo to dla mnie strasznie ważne. ♥
No i mam zaległości. Wybacz mi, moja Droga.. w sumie, nie wiem po co piszę ten komentarz, jak nie mam nic do powiedzenia, bo jestem wredna i nie przeczytałam. Może po prostu chcę Ci powiedzieć, że nie zapomniałam i mam zamiar dalej czytać. I wrócę tu... za jakiś czas, jak się ogarnę. Kocham :*
OdpowiedzUsuńTo ja jestem wredna i przepraszam za wszystko! Teraz serio się za siebie biorę i czytam jak należy! :)
UsuńHej, ja także już niedługo nadrobię zaległości, a tymczasem wrzuciłam nowe It's So Easy ;D
OdpowiedzUsuńhttp://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/10/its-so-easy-rozdzia-3-wole-blondynki.html
http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/10/people-have-dreams-rozdzia-22.html Zapraszam ;D
UsuńAhh...czytanie twojego opowiadania było dla mnie rozkoszą. Naprawdę, wywołało ono u mnie wiele emocji...po prostu świetne. Zyskałaś jesną czytelniczkę więcej :-) No i jak miło czyta się opowiadanie, w którym występują nazwy zespołów, które znam. Tak jakoś miło :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ci dziękuje, za to że prowadzisz takiego świetnego bloga i, że mogłam spędzić bardzo miły czas czytając to opowiadanie ;-)
Pozdrawiam i życzę duuużo weny
Maja
http://mayqueenworld.blogspot.com/?m=1
Wiele emocji, powiadasz? To wspaniale! Nie ma nic lepszego, jak usłyszeć to od czytelnika! Dziękuję serdecznie! :)
UsuńNapisałam nowy rozdział także tego :)
OdpowiedzUsuń