-Śniłeś mi się. -Przejechałam palcami po jego nadzwyczaj gładkiej jak na mężczyznę dłoni, jakby badając każdy jej cal, po czym wzrok skierowałam w jego pytające oczy. -Byliśmy gdzieś na plaży, w nocy. Pamiętam tyle, że paliło się ognisko i była jakaś impreza, bo byli jeszcze chłopaki z zespołu. -Uśmiechnęłam się na samo przypomnienie tej chwili. -A potem przetransportowałam się na kwiatowe łóżko.
- Szczerze mówiąc, to też mi się śniłaś. A może to była rzeczywistość... Sam nie wiem. Siedziałem koło ciebie i widziałem jak śpisz. - Przytulił się do mnie bardziej, zbliżając tym samym swą twarz do mojej. Cmoknęłam go tylko radośnie i już miałam wstawać z łóżka, kiedy do pokoju znienacka wpadł pan Joe Perry. Odruchowo zakryłam się kołdrą, chociaż byłam w pełni ubrana.
- Cześć skubań... Ooo, cześć Angel. - Usłyszałam jego zadziorny głos i już nie miałam wyjścia. Nakryto mnie w tajnej pułapce, misterny plan ukrycia się pod warstwą kołdry poszedł się pieprzyć. Wystawiłam blond czuprynę spod materiału, który jeszcze bardziej ją rozczochrał i strzeliłam buraka. - Ja nie wiedziałem, że wy ten tego... - Uśmiechnął się cwaniacko, dokładnie tak jak to zawsze robił. Moją twarz zalała jeszcze większa fala czerwieni, na szczęście nie musiałam się z niczego tłumaczyć, bo wyręczył mnie Steven.
- Po pierwsze, jak tu wlazłeś złamasie?! Masz klucze czy jaka cholera? Chyba założę jakiś dobry system obronny ze specjalnym zabezpieczeniem na pieprzonego Perry'ego. Po drugie, czego chcesz o tej porze? A po trzecie, to nie susz tak zębów erotomanie, bo to nie tak jak myślisz. - Na te słowa toksyczny bliźniak zrobił minę w stylu "jasne, jasne" i mrugnął do mnie oczko. Z powrotem schowałam się pod kołdrę, nie mogąc przestać się śmiać z zaistniałej sytuacji. Zapewne teraz obydwoje spoglądali na falującą kołdrę, pod którą kryłam się ja z lekkim zdziwieniem, jednak nie miałam siły przestać. Po chwili przeszła mi ta głupawka i wynurzyłam się z morza piór. Do uszu dolatywały mi tylko skrawki rozmowy Stevena i Joe. Będąc w swoim świecie, byłam w stanie wyłapać kilka słów takich jak: "odwyk", "klinika", "Billie", "wszystko ustalone", "jest ok" i "dzisiaj konsultacje". W sumie to tyle wystarczyło, aby nawet największy w świecie głupek połapał się o co mniej więcej chodzi. Trochę mnie to zmartwiło. Od zawsze wiedziałam, że pan Tyler lubi sobie coś wciągnąć i nie jest święty, ale w moim otoczeniu był normalny, czysty. Tak mi się przynajmniej wydawało. Chociaż ta ostatnia akcja z Cyrindą... Może wtedy coś wziął. Na pewno coś wziął! Przecież wyglądał strasznie, niemalże jak duch.
Wzdrygnęłam się na samo przypomnienie tego zdarzenia. Może odwyk dobrze im zrobi... Ba! Na pewno wyjdzie im to na dobre!
~*~
Razem z Angel zapakowaliśmy się do samochodu Joe, aby odwieźć ją do domu. Musiałem pozałatwiać kilka spraw, o których na śmierć zapomniałem. Dopiero kiedy podjechaliśmy pod blok blondynki wyrwałem się ze świata odwyków, papierów i klinik. Odprowadziłem ją pod drzwi i musnąłem jej policzek. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, jakby się czegoś lekko obawiając.
- Kiedy się zobaczymy? - Zapytała z niepokojem w głosie.
- Niebawem. - Uśmiechnąłem się lekko, przytulając ją do siebie. Staliśmy tak kilka sekund, po czym dziewczyna cmoknęła mnie w policzek i zniknęła za drzwiami. Oparłem ciało o zimną ścianę i rozmyślałem, kiedy rzeczywiście mógłbym ją spotkać. Życie pokaże kiedy będzie mi dane się z nią zobaczyć. Szybko zbiegłem ze schodów i oka mgnieniu znalazłem się z powrotem w wozie bliźniaka. Ten uśmiechał się do mnie jak przygłup na co nie za bardzo wiedziałem jak zareagować.
- Co się tak gapisz?! - Wybuchnąłem po chwili. Czasami irytowały mnie jego zachowania, których nie potrafiłem rozszyfrować. Chociaż tak w sumie to pewnie nie byłem lepszy. To ja pełniłem rolę świra w zespole, którego mało kto potrafił zrozumieć.
- Podoba ci się, co? - Kilkakrotnie uniósł do góry jedną brew.
- A nawet jeśli to co? - Wzruszyłem ramionami, odwracając wzrok i wpatrując się w billboardy promujące koncerty Cher, udając niewielkie zainteresowanie rozmową.
- To podbijaj, a jak złapiesz, to nie puszczaj. - Uśmiechnął się lekko.
- To nie jest takie proste. Ona jest inna, nie należy do tych przeciętych lasek, z którymi do tej pory się spotykałem tylko dla ich tyłeczka i cycek albo dla inspiracji do napisania kolejnej piosenki o naszym nocnym stylu życia. Angel to taki... unikat. Czasami się obawiam, że nie byłbym w stanie zrozumieć jej toku myślenia, czym mógłbym ją zranić. No sam wiesz.. Widzę, że jest cholernie uczuciowa, a jeden błąd mógłby wszystko zniszczyć. - Otworzyłem się i w końcu wyrzuciłem z siebie myśli, które krążyły mi po głowie od kilkunastu dobrych dni. Oparłem policzka o dłoń i nabierając powietrza w płuca wpatrywałem się w nudną ulicę, pełną rozpędzonych samochodów. Joe westchnął cicho, wyprzedając jedno z nich, po czym ukradkiem starał się spoglądać na moją osobę.
- No to masz problem stary. Chyba się zakochałeś, a to jest nieuleczalne. Przynajmniej w twoim przypadku. Ale wiesz, zawsze możesz próbować. Teraz będziesz miał trochę czasu na przemyślenie tego wszystkiego i potem sam zadecydujesz co dalej. Już przez te kilka dni stałeś się inny, ona cię zmieniła. To widać. Próbuj. - Cholernie pomogły mi te zdania. Uświadomiłem sobie, jak bardzo kocham tego pojeba. Jest mi jak prawdziwy brat, który potrafi wkurzyć, ale i pocieszyć. Chyba działało to nawet w dwie strony. Oboje się niszczyliśmy, a zarazem sobie pomagaliśmy, aby nie zatonąć gdzieś pod drodze w naszej życiowej łajbie. - Jesteśmy na miejscu. - Rzucił po długiej chwili ciszy, gasząc silnik. Przed oczami mieliśmy duży, biały budynek ogrodzony wielkim płotem w tym samym kolorze. Nie miałem pojęcia, czy będę musiał tutaj siedzieć, czy może wytransportują nas do jakiegoś mniej "niebezpiecznego" miejsca, w którym nie byłoby możliwości dostać kruchej blondi, czy innego gówna. Pełen obaw przekroczyłem mury budynku. Już kiedyś miałem okazję zetknąć się z tego typu ośrodkami, czego nie zaliczałem do miłych przeżyć. Może dlatego, że zmuszano mnie do przybywania w takich właśnie miejscach. Ja wcale nie chciałem rzucać dragów, było mi po nich dobrze. Teraz nieco moje nastawienie do tego wszystkiego się zmieniło, delikatnie przystopowałem. W końcu zbliżałem się do czterdziestki, miałem dwójkę dzieci, pewne plany wobec pewnej osoby. Nie mogłem pozwalać sobie już na tego typu zabawy. Zbyt długo siedziałem w piwnicy pełnej zdychających jak ja szczurów. Oczywiście nie miałem zamiaru robić z siebie jakiegoś dziadka z laseczką. Po prostu chciałem odpuścić sobie kokę i tyle. Uwolnić się z nałogu i żyć pełnią życia.
~*~
Siedziałam w domu nie mając pojęcia co z sobą zrobić. Mijały mi ostatnie dni urlopu, za dwa dni miałam wrócić do pracy. W sumie to nie miałam na co narzekać. Robiłam zdjęcia, od czasu do czasu podrzucałam do prasy jakieś trzepnięte artykuły i za to żyłam. Nie było z tego nie wiadomo jakich pieniędzy, ale na najważniejsze wydatki starczało. Odpowiadało mi takie coś. Już za dzieciaka moje poglądy na temat pracy były odmienne niż rówieśników. Wszyscy chcieli iść na lekarzy, prawników, architektów, nie lubiąc tych zawodów, po prostu kierując się żądzą pieniędzy. Nigdy tego nie rozumiałam. O wiele bardziej wolałam robić to co kocham, żyjąc jak cygan, niż pływać w złocie i męczyć się na co dzień. Można powiedzieć, że czułam się spełniona. Zdjęcia od zawsze sprawiały mi dużo frajdy. Obserwowałam otoczenie, cały świat, który mogłam uchwycić dzięki obiektywowi. Dajmy na to chociażby te zdjęcia, które zrobiłam na koncercie, a w sumie to bardziej po koncercie. Oglądałam je z uśmiechem na twarzy, przypominając sobie wszystkie słowa Stevena, Joe, Brada, Toma, Joey'a które wypowiadali w czasie ich robienia. Chyba na chwilę odpłynęłam, bo z siedemnastej zrobiła się siedemnasta trzydzieści i pora była wypuścić biednego Aresa na dwór. Nie mógł przecież bidak siedzieć cały dzień w domu. Dostałby kota. Tak, kot dostałby kota. Mi też chyba przydałoby się trochę świeżego powietrza, bo zaczynam głupieć.
Ubrałam na siebie trochę za duże botki, na ramiona narzuciłam katanę i mogłam wychodzić. Kiedy schodziłam po schodach, do uszu doleciała mi jakaś całkiem ciekawa piosenka. Sąsiadka często zapodawała fajne kawałki, miała dobry gust muzyczny. Tym razem jednak prawie nic nie rozumiałam z tego utworu, bo był w jej ojczystym języku- polskim. Wyłapałam jedynie słowo "whisky". Spodobała mi się ta piosenka. Prosta pod względem budowy, grana na akustyku. Kiedyś zagadam do Joan, aby podrzuciła mi płytę tego zespołu. Tymczasem musiałam podążać za kotem, który chyba chciał mi uciec. Wzięłam go na ręce i ruszyliśmy do najbliższego parku. Usiadłam pod ukochanym drzewem i pozwoliłam Aresowi pochodzić po okolicy. Sama za to miałam czas, żeby coś sobie naszkicować. Od zawsze lubiłam prace plastyczne, jednak teraz coraz bardziej mnie to kręciło. Przed oczami miałam jakiś pomysł, który szybko przelewałam na papier.
Zaczęłam od rysowania ogromnych kwiatów, z pięknymi, rozłożystymi płatkami, a następnie uzupełniałam luki drobnymi stokrotkami, astrami, niewielkim słonecznikiem, różami. Na kartce powstała niewielka łąką, do której dodałam jeszcze motyle. Czegoś mi jednak brakowało, nie było w tym nic ciekawego. Zastanawiałam się, co mogłabym tam jeszcze wpleść. Po jakimś czasie mnie oświeciło i wpadłam w wir pracy. Musiałam zrealizować swoją wizję. W głowie wyglądało to tak pięknie. Nie wiem ile siedziałam pod tym drzewem, bo straciłam rachubę czasu, ale chyba dużo, bo było już ciemno. Park oświetlały jedynie lekko przydymione światła lamp. Wstałam z chłodnej ziemi i podniosłam rysunek. Byłam z siebie dumna. Na kartce było pełno kwiatów, które miały dla mnie dużą wartość, z wielu powodów. Okalały one portret Stevena. To jego miałam w głowie. Jego radosną twarz, jego delikatny uśmiech i coś co przyszło mi na myśl w ostatniej chwili, wianek. Byłam zadowolona ze swojego tworu. Schowałam go delikatnie do niewielkiej teczki, a następnie do torby i ruszyłam na poszukiwania mojego małego łobuza, który chyba mi zwiał.
-Ares! - Krzyknęłam, rozglądając się dookoła. Po kocie nie było śladu, za to na horyzoncie pojawiła się jakaś ciemna sylwetka. Z daleka nie mogłam poznać osoby, która właśnie szła w moim kierunku.
- Mam tego uciekiniera! - Usłyszałam doskonale znany mi głos i zerwałam się z miejsca. Bez krępacji wtuliłam się w przyjaciela, miażdżąc przy tym biednego zwierzaka.
- Adam, jak ja cię dawno nie widziałam. Chyba z tydzień. To nienormalne! Zawsze spotykamy się kilka razy w ciągu tygodnia, a tu tak jakoś dziwnie...
Zaczęłam od rysowania ogromnych kwiatów, z pięknymi, rozłożystymi płatkami, a następnie uzupełniałam luki drobnymi stokrotkami, astrami, niewielkim słonecznikiem, różami. Na kartce powstała niewielka łąką, do której dodałam jeszcze motyle. Czegoś mi jednak brakowało, nie było w tym nic ciekawego. Zastanawiałam się, co mogłabym tam jeszcze wpleść. Po jakimś czasie mnie oświeciło i wpadłam w wir pracy. Musiałam zrealizować swoją wizję. W głowie wyglądało to tak pięknie. Nie wiem ile siedziałam pod tym drzewem, bo straciłam rachubę czasu, ale chyba dużo, bo było już ciemno. Park oświetlały jedynie lekko przydymione światła lamp. Wstałam z chłodnej ziemi i podniosłam rysunek. Byłam z siebie dumna. Na kartce było pełno kwiatów, które miały dla mnie dużą wartość, z wielu powodów. Okalały one portret Stevena. To jego miałam w głowie. Jego radosną twarz, jego delikatny uśmiech i coś co przyszło mi na myśl w ostatniej chwili, wianek. Byłam zadowolona ze swojego tworu. Schowałam go delikatnie do niewielkiej teczki, a następnie do torby i ruszyłam na poszukiwania mojego małego łobuza, który chyba mi zwiał.
-Ares! - Krzyknęłam, rozglądając się dookoła. Po kocie nie było śladu, za to na horyzoncie pojawiła się jakaś ciemna sylwetka. Z daleka nie mogłam poznać osoby, która właśnie szła w moim kierunku.
- Mam tego uciekiniera! - Usłyszałam doskonale znany mi głos i zerwałam się z miejsca. Bez krępacji wtuliłam się w przyjaciela, miażdżąc przy tym biednego zwierzaka.
- Adam, jak ja cię dawno nie widziałam. Chyba z tydzień. To nienormalne! Zawsze spotykamy się kilka razy w ciągu tygodnia, a tu tak jakoś dziwnie...
- No zaniedbałaś mnie, zaniedbałaś. - Parsknął śmiechem, kiedy walnęłam go lekko w ramię. - I jeszcze mnie bije, do czego to doszło. - Pokręcił głową i teraz to ja zaczęłam się śmiać. Brakowało mi tego. Spojrzałam na bruneta, który właśnie poprawiał długaśne włosy, zakładając je za ucho. Ciężko było mi to przyznać, ale chyba się za nim stęskniłam. Wystarczył tydzień, jeden tydzień.
- Adam, chodźmy do mnie. Napijemy się czegoś, nauczysz mnie jednej piosenki, pogadamy. - Wyskoczyłam nagle, bez większego zastanowienia. Jemu nie trzeba było mówić dwa razy, od razu się zgodził. Szliśmy do mojego mieszkania, rozmawiając o jakiś bzdurach i śmiejąc się co chwila. Po raz kolejny zatrzymałam się na chwilkę w czasie i uświadomiłam sobie, jaką jestem szczęściarą. Mam takiego przyjaciela, na którego zawszę mogę liczyć, który zawsze jest przy mnie, umie mnie rozbawić, pocieszyć kiedy jest mi troszkę smutno. Spojrzałam na niego, wyłączając się całkowicie. Mówił coś do mnie, ale jego głos nie dolatywał do moich uszu. Skupiłam się bardziej na jego gestach, mowie ciała, stylu chodzenia, minach. Niby Adam był taki jak wszyscy z Sunset, jeden z wielu, a jednak czymś się różnił, miał w sobie to coś.
- Angie, ziemia do Angie. - Machał mi dłonią przed twarzą i dopiero wtedy się ocknęłam. Zaczęłam się śmiać, bo biedny brunet stał tak już chwilę patrząc na mnie jak na idiotkę, że mu nie odpowiadam.- Gdzie masz klucze? - Zaśmiał się cicho.
- A tak, tak klucze. Tutaj mam klucze. - Wyciągnęłam je z kieszeni i otworzyłam drzwi. Kot wyskoczył mi z rąk i popędził w stronę wody. Razem z Adamem poszliśmy do pokoju, gdzie wyciągnęłam niezawodną ciocię whisky. Od tego momentu czas zaczął lecieć szybciej, niż zazwyczaj. Świat kołysał się na każdą stronę niczym łodzie pływające o poranku przy brzegu zachodniego wybrzeża. Tematy do rozmów stawały się coraz ciekawsze. Graliśmy z Adamem kawałki Rolling Stonesów wyjąc przy tym niczym wataha wilków do księżyca. Sąsiadka obok chyba dostawała szału, bo waliła w ścianę jak opętana, na co my w odpowiedzi tylko się śmialiśmy.
-Angie, mój aniele, gdzie są twoi przyjaciele? Uciekli gdzieś do lasu, Kłapołuchemu do szałasu. Tylko ja tu jestem z tobą, ciesząc się twoją osobą. - Brunet bełkotał wymyślaną na poczekaniu piosenkę, przygrywając do tego na gitarze, a ja śmiałam się słuchając tego nowego hitu. Od czasu do czasu dodawałam coś od siebie, skacząc po tapczanie. Po boskim utworze opadłam zmęczona na poduszki i wgapiałam się w sufit. Adam odłożył instrument i przytulił mnie lekko do siebie. Położyłam mu głowę na ramieniu, lekko przymykając oczy. Z kieszeni po omacku wyciągnęłam zapalniczkę.
-Masz fajki? - Otworzyłam jedno oko i ujrzałam przysypiającego bruneta. -Ej panie, masz pan fajki? -Potrząsnęłam nim lekko, ale nie reagował. A wystarczyło tylko lekko pocałować go w policzek. Od razu się ocknął, a ja dostałam to czego chciałam. On również postanowił zapalić. Z dymu tworzył ciekawe obłoczki, jakich ja nigdy nie potrafiłam i nie mogłam się nauczyć.
-Kocham cię mała. - Usłyszałam jego cichy głos i powoli spojrzałam w stronę ciemnej czupryny.
-Też cię kocham. - Uśmiechnęłam się szeroko, a Adam zbliżył się na niebezpieczną odległość. Nawet nie mogłam wyłapać momentu w którym nasze usta złączyły się w jedność. Mogłabym tłumaczyć się alkoholem, ale on niewiele miał z tym wspólnego. Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Nie za bardzo mogłam wrócić do siebie.
- Czy ty coś czujesz do Stevena? - Zapytał z lekkim smutkiem w głosie. Miałam żal do siebie, że powiedziałam mu o Tylerze, bo chyba go to zabolało. Tak mi się przynajmniej zdawało...
- Traktuję go jak przyjaciela. - Spojrzałam mu w oczy, które jeszcze bardziej posmutniały.
- Powiedz, że będziesz ze mną, niezależnie od tego co by się wydarzyło. Ja... Ja potrzebuję takiej przyjaciółki. - Pokiwałam tylko głową i wtuliłam się w jego silne ramiona, czując jednocześnie jak głaszcze mi włosy. Tysiące myśli okupowało mój mózg, a serce łomotało jak szalone, jakby mając w zamiarze gdzieś spieprzyć. Nie miałam pojęcia dokąd zmierzają moje uczucia, kiedy wszystko się tak komplikuje. Pierwszy raz w życiu musiałam się nieźle zastanowić nad tym kto zajmuje jakie miejsce w moim otwartym na ludzi sercu. Kiedyś wszystko było takie proste, czarne było czarne, a białe było białe...
~*~
- Adam, chodźmy do mnie. Napijemy się czegoś, nauczysz mnie jednej piosenki, pogadamy. - Wyskoczyłam nagle, bez większego zastanowienia. Jemu nie trzeba było mówić dwa razy, od razu się zgodził. Szliśmy do mojego mieszkania, rozmawiając o jakiś bzdurach i śmiejąc się co chwila. Po raz kolejny zatrzymałam się na chwilkę w czasie i uświadomiłam sobie, jaką jestem szczęściarą. Mam takiego przyjaciela, na którego zawszę mogę liczyć, który zawsze jest przy mnie, umie mnie rozbawić, pocieszyć kiedy jest mi troszkę smutno. Spojrzałam na niego, wyłączając się całkowicie. Mówił coś do mnie, ale jego głos nie dolatywał do moich uszu. Skupiłam się bardziej na jego gestach, mowie ciała, stylu chodzenia, minach. Niby Adam był taki jak wszyscy z Sunset, jeden z wielu, a jednak czymś się różnił, miał w sobie to coś.
- Angie, ziemia do Angie. - Machał mi dłonią przed twarzą i dopiero wtedy się ocknęłam. Zaczęłam się śmiać, bo biedny brunet stał tak już chwilę patrząc na mnie jak na idiotkę, że mu nie odpowiadam.- Gdzie masz klucze? - Zaśmiał się cicho.
- A tak, tak klucze. Tutaj mam klucze. - Wyciągnęłam je z kieszeni i otworzyłam drzwi. Kot wyskoczył mi z rąk i popędził w stronę wody. Razem z Adamem poszliśmy do pokoju, gdzie wyciągnęłam niezawodną ciocię whisky. Od tego momentu czas zaczął lecieć szybciej, niż zazwyczaj. Świat kołysał się na każdą stronę niczym łodzie pływające o poranku przy brzegu zachodniego wybrzeża. Tematy do rozmów stawały się coraz ciekawsze. Graliśmy z Adamem kawałki Rolling Stonesów wyjąc przy tym niczym wataha wilków do księżyca. Sąsiadka obok chyba dostawała szału, bo waliła w ścianę jak opętana, na co my w odpowiedzi tylko się śmialiśmy.
-Angie, mój aniele, gdzie są twoi przyjaciele? Uciekli gdzieś do lasu, Kłapołuchemu do szałasu. Tylko ja tu jestem z tobą, ciesząc się twoją osobą. - Brunet bełkotał wymyślaną na poczekaniu piosenkę, przygrywając do tego na gitarze, a ja śmiałam się słuchając tego nowego hitu. Od czasu do czasu dodawałam coś od siebie, skacząc po tapczanie. Po boskim utworze opadłam zmęczona na poduszki i wgapiałam się w sufit. Adam odłożył instrument i przytulił mnie lekko do siebie. Położyłam mu głowę na ramieniu, lekko przymykając oczy. Z kieszeni po omacku wyciągnęłam zapalniczkę.
-Masz fajki? - Otworzyłam jedno oko i ujrzałam przysypiającego bruneta. -Ej panie, masz pan fajki? -Potrząsnęłam nim lekko, ale nie reagował. A wystarczyło tylko lekko pocałować go w policzek. Od razu się ocknął, a ja dostałam to czego chciałam. On również postanowił zapalić. Z dymu tworzył ciekawe obłoczki, jakich ja nigdy nie potrafiłam i nie mogłam się nauczyć.
-Kocham cię mała. - Usłyszałam jego cichy głos i powoli spojrzałam w stronę ciemnej czupryny.
-Też cię kocham. - Uśmiechnęłam się szeroko, a Adam zbliżył się na niebezpieczną odległość. Nawet nie mogłam wyłapać momentu w którym nasze usta złączyły się w jedność. Mogłabym tłumaczyć się alkoholem, ale on niewiele miał z tym wspólnego. Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Nie za bardzo mogłam wrócić do siebie.
- Czy ty coś czujesz do Stevena? - Zapytał z lekkim smutkiem w głosie. Miałam żal do siebie, że powiedziałam mu o Tylerze, bo chyba go to zabolało. Tak mi się przynajmniej zdawało...
- Traktuję go jak przyjaciela. - Spojrzałam mu w oczy, które jeszcze bardziej posmutniały.
- Powiedz, że będziesz ze mną, niezależnie od tego co by się wydarzyło. Ja... Ja potrzebuję takiej przyjaciółki. - Pokiwałam tylko głową i wtuliłam się w jego silne ramiona, czując jednocześnie jak głaszcze mi włosy. Tysiące myśli okupowało mój mózg, a serce łomotało jak szalone, jakby mając w zamiarze gdzieś spieprzyć. Nie miałam pojęcia dokąd zmierzają moje uczucia, kiedy wszystko się tak komplikuje. Pierwszy raz w życiu musiałam się nieźle zastanowić nad tym kto zajmuje jakie miejsce w moim otwartym na ludzi sercu. Kiedyś wszystko było takie proste, czarne było czarne, a białe było białe...
~*~
Tak oto i jest rozdział, o którym sama się nie wypowiem. Za to liczę na Wasze opinie!
Dziękuję serdecznie za ponad 2700 wyświetleń! Cieszę się, że ze mną jesteście. :)
Chelle
PS1 Przepraszam, że nie poinformowałam o nowym rozdziale, ale nie mam do tego wystarczająco dobrego internetu. To i tak cud, że mogłam napisać rozdział. Pieprzone limity na modemach.
PS2 Cholernie przepraszam, że nie komentuję Waszej twórczości. Ja wszystko czytam, jednak nie mam możliwości komentować. Mogę to zrobić w telefonie, kiedy załapię jakieś wifi, ale chyba nie ma w tym większego sensu. Nie chcę pisać Wam jakiś gówien pod rozdziałami. Już z nowym miesiącem wszytko skomentuję!
PS3 Chciałabym podziękować Rose za bardzo ciekawe rozmowy na facebooku oraz mojej kochanej deMars, za to, że po prostu jest i napala się ze mną na toxic twins podczas rozmów!
Chelle, muszę Cię na początku opierdolić. Dobra, wiem, masz już śmierć w oczach, czy coś. Ale nie martw się, to chyba nie będzie takie straszne. Chyba...
OdpowiedzUsuńChodzi mi o jedną sprawę techniczną, logiczną, czy jak to tam nazwać, którą wyłapałam z tekstu. Sąsiadka, Polka, słuchająca piosenki po polsku... ok, dobra.. tylko coś mi tu nie pasuje. A wiesz co? Fakt, że mamy jakieś lata 80, nie? W Polsce rządzi komunizm, jest ona odcięta od świata, a od Ameryki tym bardziej. A sami Amerykanie .... mało ich to obchodzi. No dobra, Polaków tam mieszkających, to może tak. Ale rozumiesz co chcę Ci powiedzieć? Joan nie mogła słuchać polskiej piosenki, bo po prostu nie miała jak. W radiu na pewno tego nie było. A jeśli chodzi o płytę, kasetę, czy coś innego nie miała jak tego zdobyć. Po prostu chyba, że stał się cud. Oczywiście mogła polecieć do Polski, ale rozumiesz.. to był problem. Nawet nie wiadomo, czy potem by się udało jej wrócić do USA... kupić tą kasetę, płytę czy co tam miała i słuchać, ale... i tak nikła szansa na to wszystko. Koniec opierdalania. A tak nawiasem mówiąc to był Dżem?
Och, Chelle co ja mogę Ci tu napisać? Zawsze sobie myślę, że napiszę jakiś ładny komentarz, a potem i tak wychodzi z tego jedno wielkie bagno. Zła jestem, bo się dowiedziałam, że mój Staruszek jest właśnie na koncercie Chrisa Rea, a ja siedzę w domu. Ból, wieli ból. Ale może przejdę do tego rozdziału.
Pojawiło się trochę nowych postaci, a dokładnie Adam. Hm, Adam.. co ja mogę sobie pomyśleć o Adamie. Wydaje mi się, że to jest jakiś taki wariat, który... nie wiem, ale przez chwilę pomyślałam sobie, że jest zakochany w Angie. Tylko chyba nie chce jej tego powiedzieć. Raczej powiedział jej, że ją kocha, ale wiadomo, że nie powiedział tego w takim kontekście jak powinien. A może z nim podobnie, jak z moim Duffem nieudacznikiem względem Madison, haha. Szczerze mówiąc to maskara z tymi facetami. No naprawdę! My czekamy na ten jeden ruch, na ten gest.. a oni myślą, że mamy ich kompletnie gdzieś, więc przyjaźń wydaje się być czymś lepszym niż zaryzykowanie. Ale dobra, bo trochę zobaczyłam z tematu. Sąsiadka. Też się fajna wydaje, ale w sumie za dużo o niej nie wiem.
Angel i jej podejście do pracy! A mam takie same! Ha, pamiętam. Chodziłam do przedszkola. Moje koleżanki chciały być aktorkami albo piosenkarkami, ogólnie chciały być sławne i zarabiać dużo kasy. A ja siedziałam w koncie i powiedziałam, że będę pisarką, bo ja chcę pisać. Dużo pisać i napisać książkę.. wszyscy się na mnie dziwnie popatrzeli ale cóż. Angel też miała zawsze inne ambicje. Kiedyś napisałam Ci o niej, że jest taka trochę nijaka. Że mi do niczego nie pasuje, ale teraz muszę Ci przyznać, że wyprowadziłaś tą postać na prostą i zrobiła się jakaś. A konkretnie chodzi o to, że zrobiła się wyjątkowa. No i właśnie zaczęłam czuć tą magię, którą chciałaś pokazać u niej od początku. Wszystko jest na dobrej drodze. Oczywiście dalej nie chcę, aby miała jakiś tam związek ze Stevenem. Chyba, że będzie jego kochanką i tylko na tym będzie się ich relacja opierała. Ewentualnie potem może okazać się wredną suką i czerpać od niego kasę z Adamem, haha. A to by było coś.. hm... ale dobra, bo zaczynam Ci wymyślać fabułę.
A swoją drogą zastanowiła mnie teraz jedna rzecz. - Dlaczego bohaterki opowiadań są zawsze dobre... chyba jeszcze się nie spotkałam z takim opowiadaniem, w którym główna bohaterka byłaby tą złą. - Tak, znak, że trzeba napisać coś nowego, Rose.
Ten komentarz zaczyna robić się powoli bez większego sensu. Chcę Ci powiedzieć, że też Ci dziękuję za rozmowy, chociaż nie było ich za wiele. Chyba musimy sobie więcej popisać. Chcę Ci też powiedzieć, że cieszę się, iż tu jesteś mimo swoich wątpliwości. Pozdrawiam ciepło, z deszczowego Przylepu.
Z okropnym opóźnieniem dziękuję za wspaniały komentarz. :)
UsuńCo do płytki z utworami Dżemu, to wszystko postaram się wyjaśnić w kolejnych rozdziałach.
Jeszcze raz wielkie dzięki!
Pozdrawiam! :*
Zostawię informacje i zaraz lecę biegnę czytać!
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie!
http://gunsnroses-just-a-little-patience.blogspot.com/2014/09/dobry-wieczor.html
Cześć, Chelle. Od razu Ci mówię, że komentarz będzie krótki i do dupy, choć Ty i tak już pewnie się tego po mnie spodziewasz. No cóż, znów boję się pisać, bo siostra kręci się po całym pokoju i muszę co chwila pomniejszać stronę. I jeszcze odkurzają... Dobra, przejdę już do rozdziału.
OdpowiedzUsuńTy już wiesz, że jesteś cudowna, ale muszę to powtórzyć. Jesteś po prostu, kurwa, cudowna! Tylko czemu tak późno dodałaś rozdział? No zobacz, kazałaś mi czekać, aż dwa tygodnie! Rozumiesz to? Dwa tygodnie, Chelle! XD Ale terz już tak na serio, przejdę do rozdziału... Steven jest idealny, ale ćpa. No dobra, może sobie poćpać od czasu do czasu, ale nie na okrągło. Dobrze, że idzie na ten odwyk, dla wszystkich tak będzie lepiej. Dla Billie, bo Tyler idzie tam z Joe. W końcu kobieta odpocznie, tylko Angel...
Właśnie Angel! co to za Adam?! To znaczy, on tu chyba już kiedyś był i wtedy ona dała mu chyba buzi, czy coś... Nie wiem, ale raczej był. Tak, na pewno był! No i co to miało znaczyć? Ona nie może się z nim zadawać, zakazuję jej. XD Ten Adam zagraża Stevenowi, bo przecież on może się w niej zakochać (w sensie Adam). A co wtedy? Wtedy wszystko jebnie. O tak, Angel nie będzie wiedziała, którego wybrać. Przecież to jasne, że Tyler się zakochał... I co wtedy? Nie mogę do tego dopuścić! Dziwnie to zabrzmiało, ale jeśli tak będzie, to będę Ci tu truć. XD
No nic, to już koniec. Mówiłam, że będzie do dupy i tak jest.
Weny!
Hahahahah za każdym razem, kiedy marudzisz mi jak okropne są Twoje komentarze, ja widzę to całkiem inaczej! :) Uwielbiam Twoje opinie, bo są takie... normalne. Takie szczere, pisane z serducha. Nie ma nic lepszego!
UsuńDlatego bardzo Ci dziękuję! :**
CHELLE, o kurwa, kurwa, przepraszam z góry za mój niewyparzony język, ale po prostu mną tak zaczęło nosić po tym rozdziale, że aż strach, dlatego też ten komentarz może być totalnie nieskładny, ale myślę, że mi to wybaczysz, możemy się w ramach przeprosin wspólnie ponapalać na naszych bliźniaków, bo to jest jedno z najlepszych czynności na planecie, nie sądzisz? Wiem, że sądzisz. Poza tym, miałam sobie zachować to na koniec komentarza, ale od tego zacznę: jest mi tak cholernie miło, że wspomniałaś o mnie, czuję się taka doceniona, że takie produkowanie się na facebook'u o byle czym jednak jeszcze komuś służy i...i ja czekam na Twój lepszy internet, wtedy pogadamy na spokojnie, mam nadzieję! (I jestem taka suka, że spokojnie wyczekuję chwili, w której wejdę na swojego bloga i zobaczę kilka słów od mojej Chelle z kwiatkami we włosach, haha!)
OdpowiedzUsuńDobrze, ale skoro już się z Tobą podzieliłam takimi swoimi-naszymi osobistymi refleksjami, to pozwolę sobie przejść do mojego ulubionego fragmentu a ciała komentarza: rozdział.
JEZU, JEZU, CHRYSTE PANIE, ZAKOCHAŁAM SIĘ PO RAZ SZESNASTY W TYM DNIU, A CIEBIE, MOJA KOCHANA, ZA TO NIENAWIDZĘ I PRZEKLINAM. Ja wiem, ja wiem, że powinnam się tutaj głównie skupić na niesamowicie uroczej i przekochanej sytuacji, która zaistniała pomiędzy Angie i Stevenem. Jejku, jaki on jest wobec niej wspaniały, jaki czuły i ciepły. Odpłynęłam po raz pierwszy tutaj, kiedy Angel wspominała o jego dłoni. Takiej zupełnie innej, w mojej głowie od razu pojawiły się pewne obrazy, których winno tam nie być, bo skończy się tak, że w nocy zamiast spać, ja będę ryczeć. W ogóle te ich sny są czarujące, a blondynka jest taką uroczą wariatką. Wciąż chichocze i śni takie dziewczęce sny, kojarzy mi się ona z wiecznym dzieckiem, jest taka beztroska, co jest naprawdę wspaniałe. A Steven przy niej jest dziwnie dojrzały, kiedy jej powiedział, że w zasadzie sam nie wie, czy to sen był, a może jawa. Ślicznie. Wiem, że powinnam się skupić głównie na tym, ale oczywiście przyćmiły to takie elementy jak cwaniacki ton pewnej osoby, zawadiacki uśmiech, czy to oczko...mwah, dlaczego Ty mi to, dziewczyno, robisz?! Komu jak komu, ale mi możesz odpuścić, ej... Albo nie. Pisz tak dalej i więcej! Cholera...
Ale Steven i Joe, teraz oni. To jest mój ulubiony typ relacji, możesz sobie obrażać ile wlezie, ale wiesz, że i tak to nie podkopie waszej znajomości. Wiesz, że to zawsze będzie twój przyjaciel, najbliższy ci pojeb na całej kuli ziemskiej. Marzy mi się taki człowiek, czy znajdę? Bystry Perry wyłapał, że Angie wpadła w oku takiemu skurwysynowi jakim był jego najlepszy Steven. I powiedział mu rzeczywiście kilka bardzo prawdziwych zdań, mogących podbudować. Jestem z chłopaków dumna, jestem z nich bardzo dumna i zgadzam się, że Tyler powinien spróbować, złapać i zrobić wszystko, by nigdy nie puścić. To jest złota dziewczyna, bardzo delikatna, ale jak kojąco na niego działa. Zmienia. I to w dobrym kierunku wszystko idzie, więc byle tak dalej i byle do przodu! Prawilni panowie, haha! Nie, jak ja to wielbię...
I teraz ten kontrowersyjny fragment numer trzy, w którym pojawia się Polka (dobrze zrozumiałam?) Joan, słuchająca patriotycznie Dżemu (tak dedukuję po tej ''whisky''). Teoretycznie to jest rzeczywiście raczej niemożliwe, ale co ja będę tutaj prawiła morały, skoro to jest wszystko fikcją? Może jakimś sposobem ktoś z kraju jej wysłał te nagrania? Nie takie rzeczy ludzie robili, więc dla mnie sprawa jest jak najbardziej w porządku i cieszę się, że wprowadziłaś coś takiego. Ja kocham Polskę i od razu mi się cieplej robi, kiedy ktoś raczy się wprowadzić w opowiadanie elementy naszego, ekhem, folkloru. Dlatego też liczę, że Anie zgada się z Joan i posłuchają sobie wspólnie polskiej klasyki, ha. Ale mniejsza z tym - Adam! Cholera jasna, no i ja znowu będę teraz zazdrosna. Co za super facet, jaki przyjaciel. Kochany. Zupełnie mnie rozkojarzyło to, że mówią sobie tak otwarcie, że się kochają, ale dobrze wiedzą, że jest to czysto przyjacielskie, chociaż żal w głosie chłopaka, kiedy pytał Angel o Stevena mnie trochę zbił z tropu, ale to nie jest problem. I ten ich pocałunek, pięknie. Naprawdę mnie zżera śmieszna zazdrość, że to jest tylko fikcja. Twoja głowa. I tak w ogóle zaczęłam myśleć nad opowiadaniami z tej klasy na blogosferze.
UsuńHej, Chelle, dlaczego tak nie może być naprawdę...? Płakać mi się chce z tego wszystkiego, więc może to znak, by zakończyć komentarz.
Dziękuję Ci bardzo za ten piękny i dotkliwy rozdział, za piękne słowa na samym końcu i nie pozostało mi nic innego, jak życzyć Ci weny i powiedzieć, że czekam na siódmy. Na pewno równie czarujący. I czekam też na Ciebie, pamiętaj.
Pozdrawiam, Kochana ♥
No i kiedy czytam komentarze od boskiej deMars, mam kisiel w gaciach. Już sama długość jest orgazmiczna, a co dopiero treść! Dziękuję Ci za wszystko! Za to, że to czytasz, piszesz takie cudowne komentarze, no i ogólnie, że jesteś! Z kim ja bym się miała toxic twins podniecać? No z kim? Wszyscy patrzą na mnie jak na idiotkę, kiedy gapię się godzinami w sześćdziesięciolatków. Dobrze, że przynajmniej Ty mnie rozumiesz xD
UsuńNo, ale koniec pitolenia! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Kłaniam się po pas i serdecznie pozdrawiam! Buziaki! ♥
Chelle, nawet nie wiesz jak mi jest wstyd za to, że tak zaniedbałam Twojego bloga. Miałam nieco zawirowań w życiu i jakoś tak wyszło, że przez jakiś czas niczego nie komentowałam, a jak się ogarnęłam to nie wiedziałam co mam Ci napisać i wyszło na to, że dopiero wczoraj wzięłam się za czytanie zaległych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPRZEPRASZAM. :c
Ale w ramach rekompensaty mogę specjalnie dla Ciebie wykupić cały asortyment sklepu "u Rocky", tak się składa, że mam tam 80% zniżki, prześlę Ci te wszystkie tasaki, noże i inne, abyś mogła mnie poćwiartować za tak okrutne zachowanie. Miejmy nadzieję, że Rocky się nie obrazi, bo miałam wykorzystać ten kupon rabatowy na zamordowanie jej wspaniałej osoby (jeśli to czytasz to pozdrawiam Cię Rocky xD), ale ja tam nie umiem zabijać, poza tym to nie mam za co, hyh, no nieważne. XD
Już nawet nie wiem jak mam opisać to jak uwielbiam to opowiadanie. Mogłabym czytać je dniami i nocami. ♥ Na przykład powyższy rozdział czytałam trzy razy, ale to głównie dlatego, że za pierwszym i drugim niczego nie ogarnęłam, bo najpierw czytałam go na telefonie, podczas spaceru z psem, a było już ciemno i ciągle się bałam o to, że ktoś może mnie zaatakować. xD A później podczas występu Magdy Steczkowskiej w "Twoja twarz brzmi znajomo" i jakoś mnie to Wrecking Ball w jej wykonaniu rozproszyło i nie miałam pojęcia o czym czytałam. Tak to jest jak robi się dwie rzeczy na raz. ;_;
W każdym razie dzisiaj sobie usiadłam na łóżku z herbatą, drożdżówką oraz tabletem i w końcu mogłam się obeznać z tym cudem, który to nam zaprezentowałaś! :D
Przez cały czas się uśmiechałam, właściwie to zawsze jak czytam coś na tym blogu to się uśmiecham, bo to wszystko jest takie pozytywne, bajeczne, piękne. No cud, miód, kremówki. xD
Joe mnie rozczulił. XD Ta jego spostrzegawczość " No to masz problem stary. Chyba się zakochałeś." O kuuuurde, Joe, Ty mój bystrzaku! Jak na to wpadłeś?
I później jeszcze ta jego mądra przemowa! Ideał faceta. XD
NIEEEEEE, MATKO! ZABIĆ ADAMA! Ja wiedziałam, że on tu namiesza, od samego momentu, w którym pocałował Angie w USTA ja już zaczynałam się obawiać o to co on może wykombinować. W sumie to niczego do niego nie mam, jakoś mi nie zawadza, no ale i tak bym wolała, aby Angie była ze Steven. ;_; CHOCIAŻ wizja ich wiecznej przyjaźni brzmi całkiem nieźle. Ale nie... w sumie... Angie Tyler. ;_; Przecież to tak pięknie brzmi! Później doczekaliby się dzieci, jakiegoś małego Tylerka lub małej Tylerki.
Ale najpierw odwyk, oczywiście. Bez tego ani rusz. Co to za ojciec i mąż (lub przyjaciel, jak kto woli xD), który jest ćpunem? Poza tym miejmy też na uwadze związek Bystrzaka Joe oraz Billie, którzy to są jedną z moich ulubionych par, ustępują tylko Ozzy'emu i Sharon. xD Ale ok, wracam do opowiadania. Hm, może się też okazać, że Stev wcale nie będzie potrzebował odwyku, bo Angie wyleczy go z nałogu, ha! Taki prywatny lek, Anioł, który go ocali, o tak, super.
Kończę zatem i życzę weny oraz gorąco pozdrawiam. :)
P.S. PIĘKNY SZABLON! ♥
Maddie, moja droga, kochana Maddie. Wracasz tutaj do mnie i jeszcze piszesz takie komentarze. Co ja mam Ci powiedzieć? Chyba powinnam Cię wycałować po rękach! Muszę w końcu wziąć się za siebie i brać z Ciebie przykład! Tak!
UsuńDziękuję Ci kochana! :**
Całusy!
Boże Chelle, już myślałam, że dzisiejszy dzień jak wystarczająco piękny, i że nic mnie w nim bardziej nie ucieszy niż 4 z testu z matmy oraz biologi (z tą matmą to myślałam, że umrę w tej klasie, chyba moja pierwsza 4 takiej wagi od 1 klasy gimnazjum xD), aż do momentu zapoznania się Twoim kolejnym, ociekającym wręcz cudownością rozdziału.
OdpowiedzUsuńAż przełączę piosenkę, bo Megadeth jest za ciężkie to komentowania tak pięknego rozdziału, haha :D The Doors- Love Her Madly. No trafiłam idealnie!
Skończę pieprzyć, ok, ok.
Wiesz ten początek mnie po prostu... oczarował. Zakochałam się w tej scenie. Jak sobie ich razem wyobrażam w kwiaciastym łóżku, to mi na mą pokrzywioną mordkę wypełza uśmiech, wiesz? Super uczucie. W ogóle jestem zakochana w Stevenie! Dlaczego ten facet aż TAK emanuje perfekcją, hę? To mnie onieśmiela. Nie wiem w jaki sposób, ale Tyler sprawia, że mam kompleksy xD W Twoim opowiadaniu jest taki kochany! Niesamowicie. Tylko niech nie będzie aż tak zdziczały i niech nigdy nie skrzywdzi Angel. Też jest bardzo pozytywną postacią i nie zdzierżyłabym, jakby musiała płakać po nocach.
O cholera, nie uwierzysz siostra moja cudowna playlista wylosowała Crazy! Steven śpiewaj, śpiewaj! ♥
I go crazy, crazy, baby, I go crazy... Ok, ok, jestem już opanowana, wdech wydech.
Wszystko przez Ciebie! xD Wyobrażam sobie tą scenę z początku i się rozpływam przy tej piosnce pięć razy bardziej niż normalnie.
Jeśli chodzi o odwyk... Cóż, uważam to za jak najbardziej odpowiednie posunięcie. No i trzymam kciuki za bliźniaków, żeby sobie poradzili. I przede wszystkim, żeby nigdy przenigdy już nie wzięli! Nie pozwalam.
Bardzo lubię Adama, owszem, ale mam złe przeczucia. Jego zazdrość na razie jest wyraźnie spora, choć tego nie okazuje, ale potem...? Kurde, obawiam się. Serio, nie wyniknie z tego nic dobrego czuję to! Ale nie no, trzeba być dobrej myśli, co nie? :) Niech będą szczęśliwi wszyscy! ♥ Adam może być z Emily xD Co tam, że w sumie nie do końca do siebie pasują...
Cóż, po prostu czekam na rozwój akcji, gdyż jestem przekonana, że będzie on tak samo zaskakujący jak i bardzo dobrze napisany :D Ha, w końcu mam taką zdolną siostrę <3! xD
Weny i miłej pozostałej części tygodnia, kochana Chelle!
Hugs, Rocky.
Rocky, siostro ma, moja toksyczna blogowa bliźniaczko (jak to fajnie brzmi :D) nie wiem od czego zacząć. Zawsze kiedy mam coś odpisać, to mam pustkę w głowie. To znaczy jest w niej zbyt dużo i wtedy robi się pustka. Tyle logiki... No nieważne.
UsuńPo prostu chodzi o to, że cholernie cieszę się z każdego Twego słówka. To jest takie... No kurczę... ZAJEBISTE UCZUCIE! Śmieję się do komputera, jakbym była nienormalna. Ale to chyba dobrze. W życiu przydaje się trochę uśmiechu. :)
Także dziękuję serdecznie! ♥
Przytualski i całuski! :*
Czekałam na ten rozdział strasznie i w końcu się doczekałam.
OdpowiedzUsuńPo prostu strasznie mi się podoba idea cudownego, wrażliwego Stevena. W ogóle to czekaj... Muszę się ogarnąć, bo szok nie pozwala na pisanie...
Jestem wysłuchałam Kryzysowej narzeczonej, zagrałam w SongPop (swoją drogą to skandal, że tata mnie ogrywa...) może uda mi się napisać coś z sensem...
Strasznie podoba mi się Joe w tym rozdziale. Najpierw wbicie na chatę i ten wymowny wzrok... :3 Potem takie mądre rady dla Tylera. Taki przyjaciel to skarb ;-)
Zaintrygowała mnie "piosenka w jej ojczystym języku".
Adam... Adam... Adam... Podoba mi się ta postać. Może trochę namieszać... Ten smutek... Tak cudownie przedstawiony. Ciekawi mnie to uczucie, którym obdarzają siebie nawzajem to przyjaźń, czy może coś więcej...
Strasznie jara mnie opis szkicu. Taki Tyler w wianku? Ciekawy widok... Tyle kwiatów... Kwintesencja dobroci Stevena normalnie... Teraz chcę wiedzieć co będzie z tym odwykiem. Jeśli będą mieli motywację to się uda.
Tak , czy inaczej rozjebał mnie Perry w tym rozdziale... Najpierw taki śmieszny człek, a potem takie refleksje...
Naprawdę cudowne...
W takim razie kończąc ten beznadziejny komentarz życzę Ci duuużo weny. ;-)
Olu, dziękuję Ci za tak WSPANIAŁY komentarz. Musisz wiedzieć, że uwielbiam każdą Twą opinię. Jest szczera, bo widać, że piszesz to co siedzi Ci w głowie. A to sobie cenię! :)
UsuńChelle kochana!
OdpowiedzUsuńPozwól mi skomentować ten rozdział w piątek lub sobotę. Po prostu cierpię na brak czasu, a chcę Ci napisać zajebisty komentarz, więc poczekasz?/ Estranged, która nawet nie ma czasu się zalogować.
Hahahah skąd ja to znam, jakbym widziała siebie. Też nie mam na nic czasu. :(
UsuńNo dobra, jednak jestem, zrobiłam zamieszanie ale jestem. Jebać, że jutro Zyga pyta z EDB, ja tu muszę skomentować rozdział, panie Ś.
OdpowiedzUsuńTylko puszczę coś nastrojowego, może The Doors? Roadhouse Blues...
Okej, już.
Tak, sen lub rzeczywistość ze Stevenem. To jak wygrać życie...A mi się śniło, że matka kupiła mi elektronicznego papierosa...;___; To nie jest dobry znak.
"Po pierwsze, jak tu wlazłeś złamasie?! Masz klucze czy jaka cholera? Chyba założę jakiś dobry system obronny ze specjalnym zabezpieczeniem na pieprzonego Perry'ego."-HAHAHAHAHAAH NAZWANIE JOE'GO ZŁAMASEM I SYSTEM OBRONNY ZE SPECJALNYM ZABEZPIECZENIEM HAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAAHAAHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHHAAHAHAHAHAHAHHAHAHAAHAAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAH
Tak, kochamy Joe'go. Ale Angel wcale nie ten tego z Tylerem. :3
Tak, idźcie na odwyk i nigdy nie tykajcie tego gówna.
Dobrze, że Tyler nie kręci z Angie tylko dla tyłka i cycków.
"No to masz problem stary. Chyba się zakochałeś, a to jest nieuleczalne. Przynajmniej w twoim przypadku. Ale wiesz, zawsze możesz próbować. Teraz będziesz miał trochę czasu na przemyślenie tego wszystkiego i potem sam zadecydujesz co dalej. Już przez te kilka dni stałeś się inny, ona cię zmieniła. To widać. Próbuj. - Cholernie pomogły mi te zdania. Uświadomiłem sobie, jak bardzo kocham tego pojeba. Jest mi jak prawdziwy brat, który potrafi wkurzyć, ale i pocieszyć. Chyba działało to nawet w dwie strony. Oboje się niszczyliśmy, a zarazem sobie pomagaliśmy, aby nie zatonąć gdzieś pod drodze w naszej życiowej łajbie. "-JAHAAHAHAHAHAHA NIEULECZALNE W TWOIM PRZYPADKU HAHAHAHAAHAH I NAZWANIE JOE'GO POJEBEM TEŻ BYŁO ŚWIETNE HAHAHAHHHAHAHAAHAHAHHAHAHAH A TO O NISZCZENIU SIĘ NAWZAJEM BYŁO TAKIE PRAWDZIWE!
No i zostańcie na odwyku, odzwyczajcie się, moi chłopcy! <3 xD
NIE! ADAM SPIERDALAJ! NOOOOOOOOOOO, ALE ANGIE MA Z NIM NIE BYĆ....
Kurwa...ta sytuacja jest taka podobna do JEDNEGO z WIELU moich problemów :c
Zajebisty! Poprawiłaś mi humorek <3 <3 <3
Hmm...zajebisty to ten komentarz nie jest. Przepraszam :c
OdpowiedzUsuńEeee tam, gadasz. Dla mnie jest zajebisty! Co cudowne, że w każdym rozdziale skupiasz się na tych pozytywnych wibracjach. Twoje komentarze są zawsze takie pocieszne. Aż człowiek zaczyna się sam śmiać! :D
UsuńChelle powiem ci tak... Jejku jak ją kocham takie sytuacje!! Steven jest taki kochany już sobie go wyobrazilam jak bawi sie włosami Angel. Jej to takie romantyczne. Uwielbiam takie sceny.
OdpowiedzUsuńJoe... jak to on zawsze znajdziej sobie IDEALNY moment żeby wejść. Panie Perry pewnego razu nikt panu tego nie podaruje...
Nie dziwię sie ani trochę, że Angel była zakłopotana. Tyle przystojniakow w jednym pokoju... Marzenie xd
Wgl wczoraj oglądałam ice bucket challange z Aerosmith (pewnie już to widziałaś) ale poprostu mega ;) I ten Joe bez koszulki* -* i krzyk Tylera...
Dobra ale nie o tym teraz ;)
Kurde ten Adam. Wiem że Angel pewnie jest mega ładna dziewczyną, ale... Ma być z Tylerem a Adam może mu skoczyć! O. Właśnie! Adam pewnie jest fajny i wgl dłużej się znają i pewnie bardzo kocha Angel, ale.. ale Steven* _* No przecież on to jest cud miód malina. Kto było nie chciał? Myślę że będą razem długo i szczęśliwie, chodz pewnie niedługo coś się stanie. A ją tak lubię sielanke... ale w sumie w pewnym momencie by sie zrobiło nudno...
Ej! A tak wgl gdzie moja ukochana Marley? !? No ją się pytam gdzie? Mam nadzieję że w następnym rozdziale się pojawi ta pozytywna hipiska. O boże nie mogę się doczekać co wymyslisz.
Mam nadzieję że internet ci zacznie w końcu dobrze działać ;) No w ogóle to ją też mam z nim problemy... Ale ostatnio się te jebane modemy psują...
No nic dużo weny i pozdrawiam ;)
Wiki
Napisałaś o Stevenie romantyku, o którym lubisz czytać. No w sumie te sytuacje z Tylerem. Sama się rozpływam jak o tym myślę. Kiedy to napisałaś, to wyraziłaś wszystkie moje odczucia xD Piękne!
UsuńDziękuję bardzo za wspaniały komentarz! :*
Zapraszam na nowy rozdział 'Show Me Heaven' c:
OdpowiedzUsuńhttp://just-a-little-patience.blogspot.com/2014/09/show-me-heaven-2-grzejesz-po-pomoc.html
Zapraszam na nowy rozdział PHD
OdpowiedzUsuńhttp://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/09/people-have-dreams-rozdzia-20.html
http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/09/its-so-easy-rozdzia-3-miosc-rosnie-woko.html Nowy rozdział 'It's So Easy'!
UsuńPS. Niedługo skomentuję :* Wybacz mi to opóźnienie...
Megaaaaaaaa! '___'
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem Angel intryguje mnie coraz bardziej. Kurde, jak ja bym chciała znać taką osobę jak ona. Na ogół beztroska, przesympatyczna, kochana... i do tego wolny duch! Genialnie wykreowałaś jej postać, genialnie. Teraz tylko ma bidula mętlik w głowie. I sama nie wiem co o tym myśleć. Albo i wiem. Steven powinien się o nią starać. Obydwoje są pozytywnie pieprznięci, te świrusy są dla siebie stworzone. A Adam Adamem... Niech mu wystarczy przyjaźń, o xD Wracając jeszcze do Tylera. Cieszę się, że postanowił pójść z toksycznym bliźniakiem na odwyk. Koleś może świetnie bawić się w życiu bez tego gówna. Wszyscy doskonale o tym wiemy :) A jej narkotykiem może być Angie!
I cóż... życzę mnóstwa weny i z niecierpliwością czekam na kolejną dawkę tego działa. <3
* jego, jezu jaki nieogar xD
UsuńHahaha kocham ten nieogar! W ogóle Cię kocham moja rakietowa królowo! Jesteś zajebista :** Za co Ci dziękuję <3
UsuńKurczę zapomniałam Ci chyba powiedziec, że wróciłam do pisania... jeśli masz ochotę zapraszam do mnie :) Mam nadzieję, że zajrzysz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Też mam taką nadzieję. Postaram się znaleźć chwilkę czasu :)
UsuńJuż 10 rozdział. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://gunsnroses-just-a-little-patience.blogspot.com/
Ja ci dzisiaj wszystko komentuje xD
OdpowiedzUsuńAle bylam nieobecna to musze nadrobic :D :*
Tak więc rozdział jak zwykle kurwerski, matko jaki ty masz talent! Laska! Dobrze, że go wykorzystujesz!
Wracjąc do rozdziału, Adam? Nieee, musisz się zadowolić przyjaźnią, bo ona będzie ze Stevenem ❤
Tyler i Perry na odwyk? Dobrze im to zrobi. Steven jak zwykle uroczy w stosunku do Angel i dobrze! Jeju chłopaczyna na serio się zakochała ❤ urocze! Perry jak zwykle odpowiedni moment xD HHAHAHA PADŁAM XD Nie dziwne że Angel zażenowana, sama bym była, ale nie o mnie tu teraz xD. Co tam jeszcze? No moze wrócę do Adama. Adam, Adam... No fajnie się przyjaźnią no, ale kurcze...nie, sorry przyjaźń xD
Przepraszam taki chaos w tym komentarzu, powinnam się wreszcie nauczyć je pisać, ale nie dziś xD
Takze no ten.. Jeszcze raz dzisiaj życzę ci weny i przepraszam ze cie tak tymi komentarzami zawalam, ale mi sie straszliwie podobają twoje rozdziały, wiec chyba mi wybaczysz? ^^
Dobra koncze to xD
Pozdrawiam cię gooorąco!
Julka :D
Ja mam talent? Jaki cudny komplement! Aż się rozpływam przed ekranem. Coś czuję, że rośnie mi ego. A to nie jest dobre xD (patrz na Axl Rose) Ale mogę słuchać XD Dobra, gadam głupoty, a miałam tylko podziękować :D
UsuńDZIĘKUJĘ! ♥