poniedziałek, 1 września 2014

V. Zimny prysznic pod świecącymi gwiazdami.

Obudziłam się w silnych objęciach Stevena, który jeszcze słodko spał i po chichu wyślizgując się z łóżka, podeszłam do wielkiego, białego okna. Delikatnie je uchyliłam i usłyszałam radosny świergot porannych ptaków. Twarz wystawiłam do słońca, niczym słonecznik, zażywający codziennej kąpieli w jego ciepłych promieniach. Ten moment należał do takich, dla których warto byłoby zatrzymać pędzący niemiłosiernie czas.
- Angie, już nie śpisz? - Do uszu doszedł mi mocno zachrypnięty głos. - Jest dopiero dziewiąta, a to prawie środek nocy. Zobacz, jeszcze księżyc na niebie wisi. - Marudził przecierając oczy i  poprawiając niesfornie stojące włosy. Po chwili wstał, ubrał kapcie z zabawnymi pieskami i pocałował mnie na przywitanie w policzek, po czym ruszył do łazienki. Idąc w jego ślady, również postanowiłam doprowadzić się do porządku. Ubrałam na siebie same spodenki, bez majtek, co nie było zbyt komfortowe, a kwiecistą chustę potraktowałam jako bluzkę.  Owinęłam ją kilka razy wokół biustu oraz szyi i już miałam wakacyjny top, odkrywający brzuch. Jeszcze tylko przeczesałam włosy, umyłam zęby i lekko podmalowałam się kosmetykami, które udało mi się wrzucić do torby. Wyglądając o wiele lepiej niż kilka minut temu, wyszłam na korytarz, gdzie zobaczyłam Stevena szarpiącego się ze sporawym kołtunem w czuprynie. Wyglądało to jak morderstwo dokonane na biednych, bezbronnych włosach.
- Może pomóc? - Podeszłam bliżej, uśmiechając się uprzejmie. Steven oddał mi grzebień. Powoli pozbywałam się kołtuna, który przyprawiał bruneta o niemalże białą gorączkę. Niecała minuta i było po kłopocie. - I już, proszę bardzo.
- Dzięki. A teraz chodźmy do kuchni coś przekąsić. Jestem tak głodny, że zaraz zjem ciebie. - Posłał mi szeroki uśmiech. Zeszliśmy do kuchni, gdzie Steven kazał mi usiąść przy stole, a sam przygotowywał śniadanie. Czułam się nieco głupio, że siedziałam tak bezczynnie na tyłku, wpatrując się jedynie w jego poczynania. Zdążył podać do stołu, kiedy doleciał do nas dźwięk otwieranych drzwi. Brunet zrobił wielkie oczy i podszedł w stronę korytarza. Po domu rozszedł się stukot wysokich obcasów.
- Przyjechałam po resztę rzeczy. - Usłyszałam pewny siebie, szorstki, kobiecy głos. - O proszę, kogo my tutaj mamy. - Skomentowała z przekąsem, pokazując na mnie dłonią. Nie miałam wątpliwości, tą osobą była żona Stevena, Cyrinda. - Jeszcze rozwodu nie mamy, a ty już dziwki do chaty sprowadzasz. - Parsknęła kpiącym śmiechem, obracając się na pięcie i poszła dalej. To co padło z jej ust zabolało. Najpierw się wściekłam, jednak to kilkusekundowe uczucie zmieniło się w chęć płaczu. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam. Po prostu chwyciłam szybko torbę, a na nogi wcisnęłam kowbojki.
- Ja już pójdę. - Rzuciłam cicho, spoglądając na czerwonego Stevena.  Usłyszałam jeszcze tylko krótkie "nie uciekaj" i wyszłam, a raczej wybiegłam z jego willi. Chciałam jak najszybciej stamtąd zwiać i udać się w miejsce, w którym mogłabym ochłonąć, przemyśleć kilka spraw...


~*~

- No i zobacz co kurwa zrobiłaś! - Wydarłem się na uśmiechniętą Cyrindę. Była z siebie dumna, wredna żmija. Nie wiem jak mogłem z nią tyle być i nie widzieć prawdziwego oblicza. 
- Powiedziałam tylko prawdę, która najwidoczniej boli. - Wzruszyła ramionami, udając że nic się nie stało. Z każdej sekundy na sekundę podskakiwało mi ciśnienie. Miałem ochotę jej przyjebać w tą roześmianą twarz. W ostatniej chwili się pohamowałem. I ja ją kochałem... O zgrozo. Nie wiem, gdzie były moje oczy w latach kiedy ją poznawałem. Czym się kierowałem? Przecież ona już taka była. Nie da się zmienić charakteru z dnia na dzień. Chociaż kiedyś... Nie wiem co się z nią stało.
- Jaką do chuja pana prawdę? To moja przyjaciółka! - Wykrzyczałem.
- Ciekawe ile razu już ją posunąłeś, tak czysto po przyjacielsku. - Ponownie prychnęła, a mnie zaczęło całego telepać. Z tego wszystkiego oparłem się o ścianę i liczyłem w myślach do setki. Nawet przy niej musiałem się pilnować, aby nie zrobić niczego głupiego. Miałaby wtedy szansę mnie wkopać i odebrać prawa rodzicielskie do Mii, a tego nie chciałem. - Zresztą, w dupie to mam. Rób sobie co chcesz, baw się do woli, kiedy jeszcze jesteśmy małżeństwem.
- Małżeństwem, które jest pół roku w separacji i czeka na rozwód! Bierz te szmaty i spierdalaj, bo nie chcę cię oglądać. - Obróciłem się, nie mogąc na nią dłużej patrzeć i poszedłem do salonu. Wkurzony do granic możliwości padłem na kanapę i włączyłem telewizor. Gapiłem się w kolorowy ekran, klnąc na zaistniałą sytuację.  Znowu coś musiało się spieprzyć, kiedy było już tak dobrze.Wypadałoby teraz pojechać do Angel i ją przeprosić. Widziałem te łzy w oczach, kiedy wychodziła, a wszystko przez tą jędzę... Do czego to doszło, abym żonę nazywał jędzą. Przecież ja i tak ją kocham, chociaż jej nienawidzę. Nie da się tak po prostu wygonić pewnych uczuć z serca. Do każdej dziewczyny, która coś dla mnie znaczyła mam sentyment, jednak z drugiej strony, kiedy tak dłużej o tym pomyślę, to odczuwam pewną niechęć. Przecież napsuły mi tyle krwi przez lata, a ja im.
- Już wszystko mam. Widzimy się w sądzie. - Z torbami w dłoniach wyszła przed dom. Odetchnąłem z ulgą, lecz ciągle czułem, jak moje ciało trzęsie się z nerwów. Musiałem jakoś wyładować emocje, nie tłumiąc ich w sobie, bo to niszczy człowieka od środka.  Postanowiłem zrobić to w stary, dobry sposób, który pomagał mi, kiedy tylko miałem jakieś problemy. Czasami wystarczyła drobna sprzeczka, aby coś wciągnąć. Zaszyłem się w piwnicy, gdzie znalazłem jakieś resztki dragów. Czułem nieopartą potrzebę wciągania tego białego gówna, przez które stoczyłem się na sam dół. Chociaż zważając na swój rockandrollowy styl życia, dawno tego nie robiłem. Po prostu to odstawiłem, zastępując innego rodzaju używkami, typu alkohol i zioło. Po raz kolejny wróciłem do podziemia, chociaż miałem świadomość co niesie za sobą taki jednorazowy strzał. A zresztą, niedługo i tak wyląduję na odwyku, gdzie będzie się mnie trzymać jak zwierzę w klatce z daleka od wszelkich przyjemności życia. Złapałem torebeczkę z magicznym proszkiem, lusterko i banknot. Sam proces przygotowywania dawał mi niezłe ukojenie. Kiedy widziałem jak substancja pod wpływem kawałka papieru układa się w idealną ścieżkę, poczułem jeszcze większą chęć na dragi, co nieco mnie zmartwiło. A mimo to, wciągnąłem całą dawkę. Ciało krzyczało, że robię naprawdę źle. Powoli traciłem kontakt z rzeczywistością. Piwnica przybrała kształty mojego prywatnego piekła. Było ciemno, gorąco. Dusiłem się, leżąc na podłodze. W głowie było tylko jedno "Boże, co ja zrobiłem?!". Paznokciami jeździłem po kafelkach, wijąc się na każdą stronę. Krew w żyłach dosłownie wrzała, mój umysł był już daleko od ciała. Pierwszy raz w życiu, pomijając początki, czułem się tak źle po stosunkowo niewielkiej dawce. Miałem nadzieję, że kiedy wstanę nieco mi ulży. Niestety i to było złudne, bo obijałem się o ściany i sprzęt stojący w potwornym pomieszczeniu. Z bezsilności kilka razy przywaliłem workowi treningowemu i upadłem z powrotem na ziemię. Musiałem chwilę poleżeć, aby poczuć jak mój organizm powoli się uspokaja.


~*~

Wróciłam do mieszkania w nieco lepszym humorze, niż tym w którym opuszczałam dom Stevena. Szczerze mówiąc, to po żadnym smutku nie było już śladu. Kiedy spacerowałam po tłocznych ulicach Los Angeles, myślałam nad tym co się wydarzyło i doszłam do wniosku, że nie warto się przejmować. Kobieta, która nic dla mnie nie znaczy, może mnie obrażać w nieskończoność. Już mnie to nie ruszy, bo przecież jej obelgi będą bezpodstawne i wyssane z palca, a tym nie należy zawracać sobie głowy. Lepiej skupić umysł na innych sprawach, tych przyjemnych. W moim przypadku było przypomnienie sobie piosenki "Romeo and Juliet" Dire Straits. Po przyjściu do domu postanowiłam pograć na gitarze, co bardzo mnie relaksuje. Wsłuchiwałam się w każdy dźwięk wydawany przez moją ukochaną Janis. Gitara ma jakieś magiczne wnętrze, bo działa na mnie jak narkotyk. Nie można się od niej oderwać, kiedy już zaczniesz. To przyjemne uczucie, kiedy pod palcami masz twarde struny. Nagle nic się nie liczy, tylko ty i to maleństwo. Piękne. 
- Angie, cholero! Otwórz mi! - Do uszu dobiegły mi jakieś krzyki. Znajomy głos należał oczywiście do ukochanego Marley'a, który walił w drzwi jak opętany. Odstawiłam gitarę i ruszyłam do korytarza. 
- Emily, ty mała mendo, w końcu do mnie przyszłaś! - Przywitałam ją przytulasem i od razu wyczułam trawkę. Ciekawe czy tak dziewczyna chociaż jeden dzień w swoim życiu spędziła bez palenia zioła... Ale i tak ją kocham, bo jest jedyna w swoim rodzaju. 
- Przypełzłam do ciebie, bo ty do mnie nie przychodzisz i nie mam z kim zapalić. - Zrobiła smutną minkę, po czym obie się rozśmiałyśmy. Ciągnąc ją za chudą rękę, poszłam do salonu. Usiadłyśmy na wysłużonej już kanapie i zabrałyśmy się za robienie skrętów. Kiedy były gotowe, zapaliłyśmy je, ciesząc się chwilą.  - E, ty Angie. Fajne masz pegazy na suficie. - Rzuciła w pewnym momencie, a ja podniosłam wzrok i próbowałam znaleźć te pieprzone kuce. 
- Pierdzielisz coś, bo ja widzę tutaj jakieś migoczące gwiazdki. - Przeciągałam, zaciągając się jeszcze bardziej. - To chyba moja szczęśliwa gwiazda. - Palcem pokazałam na skrawek sufitu, który przypominał niebo. Widząc, że Emily jest w swoim świecie, opuściłam rękę i przymknęłam oczy. Słyszałam jak przyjaciółka śpiewa fragment "One Love". Miała całkiem ładny głos, taki lekko zachrypnięty, a jednak dziewczęcy. Po prostu urzekający. Jednak najbardziej urzekające było to jak przeklinała, bo w połowie zapomniała tekstu. Wybuchnęłam śmiechem widząc jej niezadowoloną, ale i bardzo skupioną minę. - Kocham cię Marley, kocham. - Przytuliłam ją mocno, przymykając oczy. Przyjemnie było tak leżeć z przyjaciółką, czując jak ciało udaje się do innej krainy w celu odpoczynku od zwykłego świata. Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam na takim leżeniu, ale było mi przyjemnie. Pewnie zalegałabym tak dłużej, jednak zadzwonił telefon. Niechętnie do niego podeszłam i podniosłam słuchawkę. 
- Angel, ja przepraszam. Proszę przyjedź do mnie, teraz. - Usłyszałam po drugiej stronie głos Stevena. Nie był on jednak taki normalny, a wręcz rozpaczliwy. Taki jak nie jego...
- Steven, spokojnie, nic się nie stało. Zaraz u ciebie będę, jeśli tego chcesz. Już jadę. - Odłożyłam słuchawkę i wróciłam do salonu, w którym dalej drzemała Emily. Nie miałam serca jej budzić. Po prostu napisałam jej krótki liścik i zostawiłam jedne klucze, po czym łapiąc torbę i ubierając buty, wyszłam z domu. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę, która zawiozła mnie do willi Stevena. Przez całą drogę martwiłam się o niego, czując że coś jest nie tak. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam aż otworzy. 
- Angel, jesteś. - Usłyszałam cichy, zmęczony głos. Podniosłam wzrok i zobaczyłam jego twarz, która była biała jak ściana. Do tego wszystkiego przekrwione oczy, mętne spojrzenie. Aż serce się krajało na taki widok.
- Jestem. - Uśmiechnęłam się blado i weszłam do środka. 
- Przepraszam cię za rano, za Cyrindę, to moja wina. - Mówił szybko, z niemałym przejęciem, aż zrobiło mi się głupio. Steven przepraszał mnie za takie drobnostki, dokonane nie z jego winy.
- Nic się nie stało, naprawdę. Po prostu troszkę mnie to na początku dotknęło, ale już jest w porządku. Uśmiechnij się Steven. - Podniosłam jego podbródek do góry, wymuszając tym samym, aby na mnie spojrzał. Jego kąciki ust lekko uniosły się do góry. - No, tak już lepiej. Zapomnijmy o tym co się wydarzyło. 
- Dziękuję ci. - Przytulił się do mnie, a ja chyba nie za bardzo wiedziałam o co chodzi. Po prostu też go objęłam, ciesząc się tak wspaniałą chwilą. - Pójdziemy gdzieś na spacer? Tylko się ogarnę.Włącz sobie telewizję, radio, co tam chcesz, a ja zaraz wracam. - Oderwał się ode mnie i poleciał na piętro, a ja za jego radą włączyłam małe ustrojstwo, grające muzykę klasyczną, którą zresztą bardzo lubiłam. Zdążyłam posłuchać może ze trzy kompozycje. - Jestem z powrotem. - Usłyszałam za sobą i od razu się obróciłam. Brunet wyglądał o wiele lepiej, odświeżona twarz, zmienione ciuchy, wyperfumowane ciało. 
- To w takim razie idziemy. - Wstałam i bez jakiejkolwiek już krępacji złapałam go za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz, kierując się w stronę jakiegoś nieznanego mi wzgórza. Lampy pojawiały się coraz rzadziej, hałas stawał się coraz bardziej przytłumiony. Gwiazdy i księżyc świeciły wysoko na niebie, oświetlając drogę, którą przemierzaliśmy lekko wtuleni w siebie. Pośród ciszy dało się słyszeć melodie tworzoną przez różne zwierzęta, zapadające właśnie w sen. Po raz kolejny rozpływałam się od środka, wpadając w nieopanowaną radość. Uświadomiłam sobie, co teraz robię, gdzie jestem, z kim jestem i od tego wszystkiego miałam ochotę skakać, śmiać się i bóg jeden wie co jeszcze. 
Naszym oczom ukazała się mała polana, na której się rozłożyliśmy. Zastanawiało mnie, skąd gwiazda rocka wiedziała o tak magicznym miejscu, które hipnotyzowało swym urokiem. Przecież on prawie cały czas był w jak nie w studiu, to w trasie, to na konferencjach prasowych, to jakiś programach telewizyjnych. Kiedy znajdował czas na takie rzeczy jak odpoczynek?
- Angie, zostaniesz dzisiaj u mnie, tak jak wczoraj? - Ciszę przerwał łagodny głos. Podniosłam się na łokciach, spoglądając w jego błyszczące oczy. 
- A chcesz, abym została? - Uśmiechnęłam się, a on przytaknął kiwnięciem głosy. Zrobiło mi się ciepło o okolicach klatki piersiowej, a było to dotąd nieznane uczucie. Nigdy wcześniej go nie doświadczyłam przy żadnym facecie. - Steven znajdź mi ustrojstwo, które zatrzyma czas. Tak bardzo chcę, aby ta chwila trwała wiecznie. W ogóle chcę żyć wiecznie. - Rzuciłam, spoglądając na bruneta, który plótł wianek. Nie wiem gdzie się tego nauczył, ale szło mu całkiem nieźle. 
- Ja chcę żyć wiecznie, ale tak jak teraz. Nie martwiąc się o nic, żyjąc tak... jak ty. - Pochylił się nade mną i założył mi wianek na głowę. Podziękowałam mu całusem w policzek, który zapoczątkował coś na co chyba nie byłam przygotowana, a jednak tego chciałam. Steven odchylając mi delikatnie ramiączko, zaczął jeździć palcem po obojczyku, patrząc mi prosto w oczy. Już nawet nie starałam  się kontrolować. Wplotłam mu dłonie we włosy i przyciągnęłam delikatnie do siebie, wpijając się w jego wydatne usta. Zatraciłam się w tym pocałunku, chociaż miałam świadomość, że nie robię dobrze, nakręcając go w takim momencie. Oderwałam się dopiero, kiedy powoli brakowało mi powietrza. Spojrzałam na Stevena, który uśmiechał się szeroko i sama zachichotałam, patrząc się w niebo. Po chwili oboje się śmialiśmy, nie wiedząc tak naprawdę z czego. Byliśmy szurnięci... 

~*~

Dzień, który wydawał się być jednym z tych gorszych, okazał się być naprawdę przyjemny. Po raz kolejny miałem przyjemność leżeć w łóżku z Angel, która z przymkniętymi oczami wtulała się w moją gołą klatę. Pocałowałem ją w czoło i po raz kolejny uświadomiłem sobie, że mam do czynienia z osobą, która nie boi się życia, tylko się do niego śmieje, aby jej nie zjadło. Angie to typowy odmieniec dążący do swojego szczęścia, ale też do szczęścia innych. Ktoś wyjątkowy, kogo nie spotyka się na co dzień idąc ulicą, tym bardziej w tych czasach. Z każdym dniem przekonywałem się, że to ona jest tą właściwą kobietą, dla której mógłbym się poświęcić. Powoli uzależniałem się od zapachu, głosu, ciepła, uśmiechu. Stawała się kimś znacznie ważniejszym niż tylko fanką z muzycznego, czy koleżanką z koncertu. Może to przez to, że jestem strasznie kochliwy i jak ktoś mi się naprawdę spodoba, to potrafię stracić dla tej osoby głowę. Jedno było pewne, coś poważniejszego siedziało w moim serduchu. Miałem nadzieję, że Angel też coś do mnie czuła. Musiała, bo przecież na tej polanie... To nie mogło być takie obojętne, czystko przyjacielskie... Chociaż z nią to nigdy nie wiadomo.
 -Steven, nie mogę spać. -Wyrwała mnie z przemyśleń, podnosząc się do pionu i przecierając leniwie oczy. 
-Nie musimy spać, jesteśmy dorośli. -Uśmiechnąłem się cwaniacko.- Możemy porozmawiać. - Położyła mi głowę na ramieniu, a ja ponownie pocałowałem ją w głowę. To dziwne, bo takie gesty mi wystarczały. Nie chciałem przelecieć jej pierwszej nocy, ani następnej i kolejnej też nie.  Przecież z inną laską już dawno bym to robił, nawet po kilka razy. -O czym chcesz porozmawiać?- Przekręciła się na brzuch, tak aby patrzeć w moją stronę. Ujrzałem jej błyszczące, radosne oczy wpatrzone w moją osobę. 
- Lubisz mnie? - Lekko przygryzła wargi. 
- Nawet bardzo. - Zniżyłem głos, obejmując wzrokiem jej zgrabne ciało. Miałem ochotę ponownie zasmakować jej ust. Zbliżyłem się powoli, mając pewne obawy. Angie jakby chcąc je rozwiać przejechała językiem po moim podniebieniu.  Nie trzeba było długo czekać, abym się w to mocno zaangażował. Nasz pocałunek przypominał coś na kształt dzikiego tańca języków. Jeździłem blondynce dłonią po udzie, czując jak między nami narasta napięcie. 
- Nie, stop. - Przerwała w jednej chwili. - Przepraszam Steven, że tak cię wkręciłam i to jeszcze w takim miejscu, ale ja nie mogę. Nie teraz, po prostu to tak wszystko pędzi do przodku, a ja boję się, że nie nadążę. Przepraszam. Jestem idiotką, kto robi takie rzeczy?! - Wróciła na swoją połowę i lekko podkurczając nogi, spuściła wzrok. Łapiąc oddech sklejałem wszystko do kupy i starałem się postawić w jej sytuacji. Chyba jako kobieta, też miałbym pewne wątpliwości. 
- Nie ma sprawy, nic się nie stało. Nie chcę robić niczego, co by ci się nie spodobało. Potrzebujesz czasu, rozumiem. - Uśmiechnąłem się lekko, kiedy bezdźwięcznie mi podziękowała. Dla niej chyba byłem w stanie jeszcze poczekać. Tak mi się przynajmniej wydawało. - Ej, mała nie smuć się. -Rzuciłem radośnie, kiedy zobaczyłem jej lekko przygnębioną buźkę. - Mam ci tutaj coś zatańczyć, abyś się rozpromieniła? 
- I bez tego by się obyło, ale skoro już to proszę bardzo, ja nie mam nic przeciwko. - Zaśmiała się szyderczo, wkopując mnie tym samym w wykonanie tego, co wcześniej zaproponowałem. Cóż skoro powiedziałem, to należało to zrobić. Taki cyrk chyba będzie warty jej śmiechu. Wzdychając ciężko wstałem z łóżka i będąc w samych bokserkach, skakałem niczym arab biegnący na bosaka po rozgrzanym do czerwoności asfalcie. Sam miałem z tego niezły ubaw, a co dopiero Angel, która walała się po łóżku, chichocząc bez przerwy. Po chwili wróciłem na łóżko do blondynki, która ocierała oczy z łez. Misja została spełniona. 
- Jesteś wspaniały. - Wyszeptała, kiedy już położyłem się obok. Chwilkę później już spała, a ja przyglądałem się jej mimice, ruchom. Trochę jak taki psychopata, mógłbym robić to godzinami. Po prostu widzieć jak jest koło mnie i równomiernie oddycha, uśmiechając się przez sen.  


__________________________

No to co, powtórka z rozrywki. Mam nadzieję, że nie wpadniecie w monotonię z tego powodu. Niedługo wszystko się rozkręci. Będzie więcej zespołu, bohaterów, codziennego, normalnego życia, w którym zazwyczaj brak jest czasu na różnego rodzaju przyjemności.

Chciałabym jeszcze serdecznie podziękować wszystkim osobom, które swoimi wspaniałymi komentarzami zmotywowały nie do dalszego pisania. Jestem Wam bardzo, ale to bardzo wdzięczna. 

I jeszcze na koniec standardowo proszę o komentarze, opinie choćby w dwóch zdaniach, które i tak sprawią, że będę bardzo zmotywowana do dalszej pracy. Takie coś uskrzydla, co bloggerki powinny wiedzieć, a czytelnicy powinni się tego domyślać. ;) 

31 komentarzy:

  1. Kocham mój tablet... I to, że muszę pisać jeszcze raz ;-)
    Monotonność... Może te zdarzenia rzeczywiście są monotonne, ale ty potrafisz nadać temu takiej magii, takiej cudowności, kreatywności i co ważniejsze oryginalności.
    Cóż ten rozdział i moje zboczone myśli nie bardzo do siebie pasują... Niestety nic już z tym nie zrobię, bo jest za późno...
    Podoba mi się ta opiekuńczość Stevena, to uczucie, którym ją darzy.
    Scena na polanie (i moje kosmate myśli). Samo to miejsce jest cudowne warte uwielbienia, a tu taki wieczór z idolem. Kurde to jest coś podniecającego. Dodatkowo z idolem, który coś do ciebie czuje... To jest dopiero coś!
    Kolejna scena nie pasująca do moich myśli, to taniec Stevena. To było przezajebiste. Jednakże moja głowa co nieco sobie dopowiedziała... :3 Ale chciałabym coś takiego zobaczyć... Ponieważ taki widok, to coś cudownego...
    Wkurwia mnie ta Cyrinda... Grrr... Co ona sobie kurwa myśli, że każda dziewczyna oprócz niej to dziwka? Ja nie mogię...
    Liczę tylko na to, że Tyler tak łatwo nie odpuści córeczki i będzie o nią walczyć ze wszystkich sił.
    Ciekawi mnie co będzie z tym odwykiem... Reakcja Stevena na narkotyki opisana została przez ciebie obłędnie... Kocham to...
    Pan psychopata Steven Tyler... Ideolo. Kocham tego typu sytuacje ;-)
    Reasumując: genialne, bobastyczne, cudowne, miłe, delikatne i takie prawdziwe...
    Prawdziwe emocje. Uwielbiam Ciebie i twoje opowiadanie.
    Chell... Skradłaś mi serce swoim dzieciątkiem... Uzależniłam się...
    Pozdrawiam serdecznie i życzę duuuuuuuuuuuużo weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dziękuję serdecznie za tak śliczny komentarz. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się z niego cieszę. Po prostu chce mi się skakać, kiedy go czytam. Dziękuję! ;*

      Scena z idolem, rzeczywiście mogła sprawić, że na myśl przychodziły różne dziwne myśli. Sama bym je miała, a jeszcze ze Stevenem w łóżku, to już w ogóle. W końcu od jest taki boski :)

      Usuń
  2. Dobra, dobra, jestem! Kocham Cię Chelle za tego Stevena i za tą Angel. Potrafisz stworzyć coś... Magicznego. Tak, magicznego. Dlatego nawet nie myśl o tym, żeby zawieszać czy tam kończyć z pisaniem, bo jak się rozmyślisz to Cię znajdę i zatłukę tłuczkiem do kotletów. XD
    A teraz może coś normalnego, choć ze mną to nigdy nie wiadomo... To było takie piękne. Ten moment, w którym Angel obudziła się obok Tylera. Chciałabym pisać tak, jak Ty, wiesz? Moje "akcje" ze Stevenem w opowiadaniu nie są, aż takie dobre. Ech, to uczucie, którym Tyler darzy Angel też jest piękne. Wszystko jest piękne. Jezu, dzisiaj mam jakiś dobry humor, a to przecież 1 września!
    No, ale to co piękne skończyło się, kiedy tylko do domu Tylera zawitała Cyrinda. Myślałam, że ją rozerwę. Ale jakoś nie mogę pisać o zabijaniu Cyrindy z uwagi na to, że mam dobry dzień. XD Dlatego nie opiszę Ci mojego planu jej zabójstwa.
    Ale potem do siebie wrócili i znowu miałam czym się podniecać. :D Oni muszą być razem, no! Chelle, jak nie będę to - jak już mówiłam - zatłukę Cię! Black Velvet... Coś... Moja znajomość piosenek się odezwała. XD Ale ona jest taka ładna...
    Dobra, pierdolę bezsensu... Kurwa, po co ja polazłam do szkoły plastycznej?! Przecież to jeszcze mniej czasu!... O czym ja gadam? ;_; Kończę, Chelle, jak widzisz już muszę, bo mi coś odjebało.
    + zapraszam na nowy rozdział tego całego, no... "Show Me Heaven" o tej Irene.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham Cię Faith! XD Jesteś boska. Naprawdę cudowna i taka porypana jak ja :')
      Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię czytać Twoje komentarze. Zawsze poprawiasz mi humor, zawsze. Nawet jeśli powiadomisz mnie o rozdziale, to się cieszę. Nie wiem dlaczego tak jest. Wydajesz mi się być taka fajną osobą, z którą mogłabym nieźle poświrować :D

      PS Twoje opowiadanko nadrobię! :*

      Usuń
  3. Chelle, Chelle, Chelle! Boże, ja mam Ci tak dużo do napisania, że obstawiam, iż znów będę musiała dzielić ten komentarz na części, cholera. Aż sama nie wiem od czego zacząć. Chyba od tego, by powiedzieć, że ja mogłabym tutaj pisać dla Ciebie eseje, długie, potężne i ogromne eseje. Tak bardzo się cieszę, że zmotywowałyśmy Cię z dziewczynami do pisania tutaj nadal. Pisz, Ty musisz pisać. Pisz chociażby dla mnie tylko, a ja będę Ci zostawiać komentarze dłuższe od rozdziałów, co? Tylko pisz, nie możesz przestać, nie możesz. Nie chcę, nie pozwalam. Och, któż dba? Nie wiem, dlatego przejdę do rozdziału.
    Kurwa. Może powinnam powiedzieć: Cyrinda? Wyrazy bliskoznaczne, nie ma się co rozczulać. Zaczęło się tak pięknie, ale kiedy tylko padły pierwsze słowa z jej ust - we mnie się zagotowało. Nie mogę z tą kobietą. Wszędzie jest przedstawiana jako zołza. Taką istotnie była, Steven latał za nią jak za złotem, a szczęście było tylko ulotną chwilą w narkotykowym amoku, nie potrafię inaczej tego nazwać. Może powinnam jeszcze dodać coś w deseń ''biedna Mia'', ale za bardzo się rozwodzę. Ona pluje jadem we wszystkich i we wszystko, wyprowadziła mnie z równowagi, kiedy nazwała Angel dziwką, na litość boską, przecież ona nawet nie wygląda jak dziwka! Wygląda jak...anioł, ja ją tak widzę. Jest delikatna, urocza, subtelne, inteligentna i zna swą wartość. Kochana jest! I nie dziwię jej się, że zareagowała tak, nie inaczej. Nie miałaby po co wykłócać się z taką kobietą, jaką jest (była) Foxe. Chociaż...kiedy ona tak po prostu uciekła, myślałam, że będzie miała żal, że nie będzie chciała wracać, że coś się zniszczy, ale...
    ...ale MARLEY! Emily! Jaka ona jest świetna. Uwielbiam, nie potrafię Ci jej pokazać takiej, jak widzę ją w swojej głowie, ale jest niesamowita, jeszcze z tym swoim ziołem, haha! Jej relacje z Angie, ich przyjaźń, relacje...mnie...troszkę dołują. Uwielbiam pisać i czytać o takich dziewczynach, o takich właśnie przyjaciółkach. Czy bierze się to stąd, że nigdy takiej nie zaznałam, a zabójczo bardzo o takiej marzę i łaknę jej niewiarygodnie bardzo? Chyba tak, ale na co to komu wiedzieć. Angel i Emily są idealnym dopełnieniem i kontrastem, tyle w temacie. Zakochałam się w tej drugiej, odkąd przeczytałam o niej po raz pierwszy. Kilka rozdziałów wstecz. Podobnie jak jej jasna przyjaciółka - promieniuje pozytywną energią na sto mil! Tego potrzebuję, ha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, skoro o Angie już się rozpisałam, pora na Stevena, który tutaj mnie zafascynował wręcz. Niesamowicie powiedział o Cyrindzie, o tym, co do niej czuje. Kocha, ale nienawidzi. Znam to, litości, znam to. Albo znałam, nie wiem. Ale to, co on czuje i jak czuje jest niesamowite. I to, jak myśli o swoim aniołku (pozwól, że ja ją tak będę nazywać, bo jest to urocze, jejku). Jedyne co mnie martwi, to takie trzy rzeczy. Lusterko. Proszek. Rulonik. I wio, inny wymiar. Nic nie ma, piekło jest. Rozpacz, czarna rozpacz, dół i pierońskie piekło. Na co to komu? Boże, dlaczego aż tak - nie wiem. To jest złe, ale porywa mnie czytanie o tym. Pewnie tylko dlatego, że wiem...że tutaj się nic nie stanie. Bo tego nie ma, jest tylko w naszych głowach. Nie dzieje się naprawdę. Ale mnie boli, tak czy inaczej. Chociaż coś mi ten ból załagodziło. A wiesz co? Fakt, iż on zebrał się i zadzwonił do Angie, przeprosił ją i zrobił to z uczuciem. A ona przyjechała. I jeszcze ten wianek.
      A skoro doszłyśmy do wianka, dopłynęłyśmy też do źródła moich łez. Popłakałam się, po prostu się poryczałam jak małe dziecko. Dzisiaj jest dziwny dzień, myślałam dużo. I przeczytałam jeszcze ten dialog między nasza główną dwójką. Dotyczącą wiecznego życia i bycia szurniętymi. I wianek. We mnie to wywołuje lawiny, nawałnice. Ja ryczę jak głupia, nie powinnam czytać takich rzeczy. Czytam wiele rzeczy i kilka opowiadań. Ale naprawdę...ja rzadko płaczę, czytając. To znaczy...nie. Wzruszam się niby często, ale żeby płakać - rzadko. Reverie udaje się jeszcze wywołać u mnie łzy. Rose też kiedyś wycisnęła ze mnie kiedyś masę wody. I teraz Ty dołączyłaś do tej listy, jeśli mowa o ''miejscowe pisarki''. Dziękuję Ci za to, ponieważ czekałam tylko na coś podobnego. Naprawdę dziękuję, Kochana.
      Zakończyło się to wszystko z przeuroczym akcentem, pozytywnym, ślicznym i kojarzącym mi się z lawendą, Bój jeden wie, dlaczego. Wyobraziłam sobie tę scenę. Angel i Steven, ona nie może spać, a on z cwaniackim uśmieszkiem mówi, że są dorośli. Nie muszą spać. CHYBA UMARŁAM, AAAJ. I nagle taki ogień mógł nam się rozpalić! Szczerze mówiąc, to ja już na coś liczyłam (Boże, zlituj się nade mną!), ale Angel mnie tutaj zaskoczyła. Zaskoczyła mnie i chyba pozytywnie. Naprawdę. Podziwiam, że się nie dała, mając świadomość, komu się opiera. I czego się opiera (nie sądź mnie o nic!). No, ale kiedy tak się mu oparła, atmosfera zrobiła się lekko napięta i ja znowu myślałam, że coś popsuje. Podczas gdy wtedy przed moimi oczami pojawił się Steven Tyler w samych bokserkach, zachowujący się jak pomyleniec, tylko po to, by rozweselić swoją piękną blond słabość! MISTRZOSTWO, jestem pod wrażeniem i zauroczona. Zaistniałą sytuacją, żeby nie było! I jeszcze ostatnie zdanie, czy Steven nie poczuł się jak wspaniały wygrany przy tym? ,,Jesteś wspaniały'' z ust kogoś takiego? Nooo, pięknie, ha!
      Teraz jeszcze sobie pogadam, tak od siebie i dla Ciebie (daruję dodania tego, że rozdział jest aksjdhehwjakkixihsnajweu i śliczny, bo to już chyba wiesz, po przeczytaniu mojego komentarza). I chciałabym Ci podziękować za wiele miłych i cennych słów, które zostawiłaś u mnie, zalałaś mnie miodem po uszy. Uwielbiam Cię jeszcze za to, jej! A druga sprawa jest taka, że dużo bardzo o Tobie myślałam. Chciałabym Cię bardzo poznać, czy jest to możliwe? Daj mi znać, jeśli tak, ponieważ naprawdę bym chciała z Tobą porozmawiać. Chociaż chwilę i o niczym szczególnym tak naprawdę. O czymkolwiek.
      Dobra, bo już truję - wiem. Czekam z niecierpliwością, aż w przyszłym tygodniu przeczytam coś nowego i będę mogła machnąć Ci elegancki komentarz. Weny Ci życzę, Kochana! ♥

      Usuń
    2. O Boże. Najświętsza Panienko Janis. Nie wiem co napisać, po tak cudownym komentarzu. Po prostu mnie zamurowało. Po tym co tutaj wstawiłaś, o mały włos, a ja bym się popłakała. Ja... ja nie wiedziałam, że aż tak Ci się podoba to co tworzę i że wywołuję w Tobie aż takie emocje. Chyba to mnie najbardziej zszokowało, a jednocześnie ucieszyło. Droga deMars traktuję Cię jako wzór w świecie bloga i po prostu rozpiera mnie duma, że mogę mieć Cię w czytelnikach. A Ty jeszcze piszesz mi takie wspaniałości. Dziękuję Ci, bardzo, bardzo, bardzo mocno!♥ Wszystko tak dokładnie opisujesz, dodając swoje odczucia. To piękne! Jestem Ci za to ogromnie wdzięczna. ♥♥♥

      Pozdrawiam gorąco ;*
      Chelle


      PS Oczywiście, że możemy się skontaktować :) Na fb czy na twitterze, bo innych portali na których można by było pisać nie posiadam. Chociaż mam jeszcze gg, ale na nie nie wchodzę.

      Usuń
    3. Dobra, zgadać się na fb zgadamy w następujący sposób, bo to jest zorganizowana akcja, nie mogę podać bezpośrednio mojego nazwiska tutaj (te zasady...), ale na tt znajdziesz mnie jako @isbell1313 i nazwisko, jakie tam mam podane jest tym, co jest z kolei na facebook'u (czy to nie jest zbyt zawiłe jak na taką głupotę)?

      Usuń
  4. Chelle słodzisz i to baaardzo ;) Ale ją to baaardzo lubię ;p Tylerek jest taki cudowny. Kochany i czuły, ale... zawsze jes jakieś" ale" . W tym przypadku bardzo poważne. Mianowicie narkotyki ;( Myślę że jeszcze może się dorobić przez nie. Co prawda z tego co na razie zauważyłam to Angel nie ma z tym większych problemów, ale myślę że Steven jeszcze coś takiego zrobi, że ona zmieni do tego nastawienie. Albo to będzie Marley. Tak na marginesie UWIELBIAM JĄ ;* Jest najbardziej pozytywną postacią, chodź Angel też taka jest ale to nie to samo co Marley ;)
    No i wgl Cynthia jest koszmarna. Bardzo jej nie lubię, ale myślę że nikt jej nie lubi... Ale mają razem Mię... Ale tylko to im się udało ;)
    Mam nadzieję że niedługo pojawi się Joe: * Czekam na następny rozdział z niecierpliwością ;)
    Dużo WENY i gorąco pozdrawiam ;)
    Wiki
    P.S. właśnie słucham sb Aerosmith i czytając to opowiadanie tworzyło to taki fajny klimat ;) Akurat w połowie zaczęło lecieć Living on the edge ;) Przypadek? Nie sądzę xd
    P.s. 2 Ten komentarz jakiś słabo m wyszedł... ale następny może będzie lepszy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz jest wspaniały! Nie gadaj mi, że słabo wyszedł! :) Bardzo Ci dziękuję, za tyle miłych słów. Cholernie cieszę się, że jesteś na tym blogu. Wpadasz, czytasz, rzetelnie komentujesz. Cudowne! ♥

      PS Living On The Edge podczas czytania tego bloga? :D Co to za czary? xD

      Usuń
  5. Jestem zachwycona! Po prostu brak słów! To wszystko jest takie lekkie, przyjemne aż człowiek czytając to zapomina o bożym świecie i tak się wczuwa w to wszystko i zaczyna tym żyć. Jest parę genialnych opowiadań. Mogę je wyliczyć na palcach jednak ręki i twoje tam jest. Jestem zakochana i wiesz co? Ty MUSISZ napisać w przyszłości książkę i ja chcę pierwszy egzemplarz z autografem. No. Chelle ale to jest kuźwa(przepraszam za wyrażenie) genialne. Inaczej nie określę, bo nie ujmę tego w słowa. Nie da się określić tego jak piszesz.
    Trochę się ucieszyłam, że zaszło coś więcej, ale cudownie że on ją tak szanuje i nie chce zrobić nic wbrew niej. To takie...urocze. On tu jest tak cuudowny, że by się go chciało wytulić i dać medal faceta roku! No po prostu. Słońce, uwielbiam twoje rozdziału. Uwielbiam Stevena. Uwielbiam Angel. No kocham aaah!
    Ten komentarz jest kompletnie nieskładny, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz!
    Czekam na kolejny, cudowny rozdział- i aż mnie nosi z podekscytowania, tak się doczekać nie mogę, ahh!
    Weny życzę ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Haniu! ♥ Książkę powiadasz? Kurczę, jeszcze nikt mi tego nie napisał, przez co całuję Cię po rączkach. Może kiedyś wydam jakiś tomik z moją twórczością, kto wie. Jednak nie liczę na zbyt wiele. :) Aczkolwiek dziękuję Ci za tyle motywujących słów, które sprawiają że rosną mi skrzydła! :)

      Usuń
  6. Nosz w mordę jeża, Chelle, siostro! Jakie to jest cudowne! Ty sobie nie zdajesz sprawy jak ja się ślinię do ekranu, kiedy opisujesz te sceny z Angel i Stevenem. Są idealne, ah! ♥
    Tyler i tak jest mój, hihi.
    Nie no poważnie, jest świetnie. Wiem, że coś musi niedługo się wydarzyć, coś co pokomplikuje pewne kwestie, ale wiesz. Na razie... ah.
    Ten moment, kiedy ona się obudziła w jego ramionach... I jak Stevcio robił jej śniadanie... Szkoda, że wtargnęła ta suka Cyrinda. Aż miałam ochotę jej wyjebać, wiesz, takim plaskaczem w mordę, prosto od serca. Niech cierpi :___: Ona jest dziwką! Pf, wolę nie wiedzieć, ilu ona sama facetów ugościła w swoim łóżku. BŁE.
    Marley! Uwielbiam ją, świetna jest. Pegazy na suficie xDxD Nie no serio, jej postać od początku mi się podobała, o tak. Zjarana, wyluzowana... no.
    Jejku i na końcu znowu! ZNOWU W JEDNYM ŁÓŻKU! Tyle szczęścia, cholera, TYLE SZCZĘŚCIA!
    I ostatnie... Właściwie to pierwszy raz to zrobili na początku, ale...
    POCAŁOWALI SIĘ, TRALALALALALALAAAAA! Kurde, jaram się, uhuhu! Nie no bombowo ^.^ I Steven się zakochał na poważnie... Angel pewnie zresztą też. I prawilnie xD
    W ogóle, siorka, przepraszam, że nie skomentowałam wczoraj, szczególnie, że już wtedy go przeczytałam, znaczy się rozdział xD Ale moją głowę zaprzątnęły przygotowania do dzisiejszego (koszmarnegooo, pooomooocy, chcę wakacje! :_:) dnia i byłam tez koszmarnie zmęczona :_: Może wychodzi, jakbym się głupio tłumaczyła, no ale...
    Eh, po prostu przepraszam :)
    No i co... Weny! I żebyśmy przetrwały rok szkolny. ♥

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostrunio ma kochana dziękuje za śliczny komentarz! ♥
      Aż mnie korci, żeby dodać do niego coś od siebie. Zawsze tak mam, kiedy coś napiszesz. Po prostu mam silną potrzebę konwersacji z Tobą. Dziwne to, oj dziwne. Eee tam, to ja jestem dziwna, a Ty zajebista. Czuję to :D
      No, ale przejdźmy do rzeczy :3

      Kiedy piszę sceny ze Stevenem i Angel, to sama się ślinię xD Cholernie chciałabym być na jej miejscu. W sumie,to na bloga przelewam takie moje marzenia, czy coś w tym stylu xD Tylko podkładam je pod Angel, która jest wspaniała. Nie to co ja xD

      I jeszcze cuś ma Droga :D Nie masz za co mnie przepraszać. Na Ciebie mogłabym czekać nawet miesiąc. Po prostu cieszę się, że jesteś, a nie jak szybko skomentujesz. :) Także jak napiszesz nieco później, to nic się nie stanie.

      Uwielbiam Cię i jeszcze raz dziękuję za wspaniały komentarz :**

      Love,
      Chelle

      Usuń
  7. Ja pierdolę, co tu się stało?
    Nie no. Piękny szablon, ale ja wolę ciemniejsze. Co nie zmienia faktu, że jest piękny <3

    Tak, Steven 9 to środek nocy! A ja w piątek mam trzy wf na 7:10, więc weź sobie Tyler wyobraź...
    KURWA STEVEN! TY TO POTRAFISZ WSZYSTKO ZJEBAĆ! I TA CYRINDE TEŻ!
    ZAPIERDALAJ DO ANGEL, ALE JUŻ!
    OOOO EMILY XD PEEEEEEEEGAZY <3
    STEVEN?
    POSŁUCHAŁEŚ MNIE...
    tak, masz zajebiste usta...:D
    Ach...zakochałeś się chyba, co?
    Zajebisty rozdział, Chelle. :D Sorry, ale muszę odwalić (pff) pracę domową z grafiki, mimo że jest za tydzień, ale wolę to mieć za sobą...


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się podoba szablon :D Muszę przyznać, że dziewczyna, która go dla mnie robiła ma talent.
      Ja też Estranged, lubię ciemne, ale utaj taki by nie pasował. Nie do bloga o dziewczynie, która ciągle przebywa w swoim kwiecistym świecie. Właśnie zależało mi na czymś jasnym :D

      A i oczywiście dziękuję za komentarz Kochana! :* Życzę powodzenia z tym zadaniem♥

      Usuń
  8. Ekhm... Szablon... e... padłam.. (pozytywnie)
    I co miałam napisać.. a że u mnie nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku...
    Przepraszam!
    Cholernie przepraszam, że dopiero teraz piszę komentarz, uwierz mi lub nie, ale mamy juz taki zapierdol w szkole, że już mamy zapowiedziane cztery sprawdziany, dwie kartkówki i lekturę, jeszcze teraz skomplikowały się sprawy związane z wyjazdem do Estonii...eehhh ogólnie to mam dość, ale dobra. Dość tego ględzenia.
    Świetne zmiany!
    Cudowne wręcz! :D
    Tylko mam prośbę,mogłabyś powiększyć lekko czcionkę?
    Jak wolisz, tylko tak daję pomysł, you know :)
    Rozdział
    Ha
    boski!
    Tańczący Tyler hahahhahahahha xd
    nieźle :P
    No i ta jebana...żona Stevena
    nie będę wypowiadać jej imienia bo mnie wkurwia :P
    Jak mogła powiedzieć o Angel "dziwka"?!
    Ja na miejscu Steva to bym jej tak mordę glanem skopała, żeby sie nie pozbierała -.-
    No ale też go rozumiem
    Myśli o Mii
    zobaczymy co będzie dalej :D
    Czekam na kolejny!
    i jeszcze raz przepraszam :)
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci kochana za taki piękny komentarz! :)
      Uwielbiam czytać jak piszesz takie ekspresyjne zwroty. Wtedy widzę, że rzeczywiście przeżywasz w jakiś sposób to co piszę. Dziękuję! :*

      Usuń
  10. Jasna anielko, jak tu ślicznie!!! <3
    Zapraszam na coś takiego... nowiuśkiego XDD
    http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/09/its-so-easy-rozdzia-1-rand

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana! A nowość obczaję w wolnym czasie :)

      Usuń
  11. Przepraszam za ten mój poślizg. Och, naprawdę jestem wredna. Wiem.

    Tak sobie przeczytałam i tak sobie myślę, co mogę napisać. No tak, w sumie nie wiele się wydarzyło. A kiedy czytałam ten rozdział to zadałam sobie pytanie, dlaczego byłe, czy prawie było żony muszą być zawsze takie wredne? Nie sądzisz, że to jest zastanawiające? I najbardziej są wredne te co same odeszły od faceta. Zobacz.. zostawiają takiego gościa, zmieniają mu całe życie a potem jeszcze mają do niego pretensje, że on się z kimś spotyka.. hm, co prawda żona powiedziała, że ją to wcale nie obchodzi i spotkają się w sądzie, ale swoje musiała dorzucić, aby po prostu pojechać.. może to po prostu leży w naturze kobiety? Dobra, sama jestem kobietą, a po prostu tego nie wiem.. mam nadzieję, że jak kiedy mi przyjdzie zostać byłą żoną, to nie będę taka wredna. Chociaż ja jestem wredna non stop. Rozumiem, że Angie zabolały te słowa. Takie słowa zawsze bolą. I może następnie powiedziała, że w sumie nie ma czym się przejmować, to jednak była taka chwila, że ukuło.. ja tam bym dała babie po psyku. Co jak co, ale wyzywać to bym się nie dała. Co prawda pewnie Steven by miał jeszcze bardziej przejebane, ale trudno.. w sumie, to nawet by był taki ciekawy rozdział... (Boże, koleżanka wybiła mnie z rymu, bo jęczy mnie o której mamy jechać na koncert. Jakby sama raz nie mogła czegoś zadecydować)
    E, co ja bym tu mogła jeszcze napisać. Dobra, fajnie się nadal zachowują, ale tak szczerze, to mi się nie podoba to, że się całowali. Co prawda nie robili nic więcej, ale jak już wspomniałam wcześniej, to nie widzę ich jako pary kochanków. Z resztą to byłoby takie oczywiste. A jakby napisać coś kiedyś o głębokiej przyjaźni... i właśnie tak ich widzę. Jako przyjaciół.. ale pewnie i tak w końcu wylądują w łóżku. A szkoda...
    To czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, jedna jedyna osoba, która chce, aby Steven i Angie pozostali przyjaciółmi. Piękne. Szczerze mówiąc, to mi też bardziej podoba się wersja przyjaźni. Przynajmniej takiej, jak jest teraz. Wolni ludzie, robią co chcą. Chciałabym, aby tak zostało, aczkolwiek jeszcze zobaczę :D
      Dziękuję Ci Kochana Rose za komentarz! :*

      Usuń
  12. Chelle, jesteś wspaniała! Piszesz genialnie. Wydaje mi się jakbym czytała książkę autorstwa doświadczonej pisarki. Masz ogromny talent i cieszę się, że go nie marnujesz! Każde z Twoich opowiadań jest naprawdę ZAJEBISTE.
    Teraz może bardziej szczegółowo... :)
    Wygląd bloga - cud, miód, malina. I tabliczka czekolady do tego.
    U Ciebie zawsze wszystko jest w takim... składzie? Takie idealne, no. Jesteś perfekcjonistką, no nie?
    Co do rozdziałów. Pożarłam je! Nie było chwili, żebym ziewnęła czy podrapała się po głowie. Przykleiłam się do ekranu i oderwałam od niego dopiero wtedy, kiedy zauważyłam, że doszłam do ostatniego opublikowanego rozdziału ._.
    Myślę ogółem, że dzięki Tobie bardziej wdrożę się w Aerosmith. Oczywiście zawsze uwielbiałam ten zespół, ale to tyczyło się głównie muzyki, a nie ich członków. A "Twój" Tyler jest w tym opowiadaniu taki... uhm, fantastyczny! I gratulacje, bo czytając to dzieło nie myślę sobie 'kurwa, jakie to sztuczne, naciągane' Nigdy w życiu! :)
    A główną bohaterkę pokochałam od pierwszego rozdziału. Wolny duch, jak ja jej zazdroszczę! Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Ciekawość zżera mnie od środka i ciągle zastanawiam się jak potoczą się ich losy.
    Pisz, Kochana, pisz. Życzę Ci mnóstwa weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholerka, już pierwsze zdanie wywołało u mnie ogromnego banana na twarzy, a co dopiero kolejne! Dziękuję Ci Rocket, kocham Cię! Jesteś wspaniała. Weszłaś tutaj, przeczytałaś i skomentowałaś. Dzięki! :**

      PS A Aerosmith serdecznie polecam. :D Moja nowa miłość! :)

      Usuń
  13. http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/09/its-so-easy-rozdzia-2_15.html Nowy u mnie!

    OdpowiedzUsuń
  14. UWAGA UWAGA! Dodałam nowy rozdział! Wiem wiem, długo mnie nie było i nie dawałam żadnych oznak życia. Przepraszam! :( Mam nadzieję, że tym rozdziałem choć trochę się zrekompensuję :) Mam nadzieję, że zajrzysz i przeczytasz :) POZDRAWIAM!

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam, przepraszam, szkola i te sprawy, ale juz jestem. Mam nadzieję, że tęskniłaś, hm? XD ;)
    Dobrze no to tak: Jak zwykle mi się baaaardzo podoba. Uwiodłaś mnie xD
    Jeejku ta opiekuńczość Stevena jest takaa urocza! I ta scena na polanie, jejku sama bym tak chciala ❤
    Dalej, ta dziwka, była żona Tylera, wkurza mnie maksymalnie, pierdolona! Ale cii ja nie przeklinam xD
    Monotonność mowisz? Hmm..., niee, nadjesz temu świeżości i uroku za każdym razem, wiec mi tam sie nie nudzi i sama marze, ze jestem tam zamiast Angel, ale to szczegół ;).
    Chelle naprawdę masz O G R O M N Y talent, poważnie! Pisz dalej i bądź z nami do końca świata i jeden dzień dłużej
    Gorąco pozdrawiam
    Julka :*
    PS Komentarz jak zwykle nie najlepszy no, ale cóż, niektorzy mają talent do pisania inni nie xD :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mateczko Janis! Dziękuję za tyle komplementów! :***
      Sprawiłaś mi ogromną radość! ;**

      Usuń
  16. "Nie można się od niej oderwać, kiedy już zaczniesz. To przyjemne uczucie, kiedy pod palcami masz twarde struny. Nagle nic się nie liczy, tylko ty i to maleństwo. Piękne. " - pięknie powiedziane...

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony